142) Rytm serca

186 14 10
                                    

Lodowata woda zdawała się ranić jej skórę, jak drobinki szkła, zamiast przynieść spodziewane ukojenie. Kolejna porcja porannych mdłości, którą właśnie przeżyła, była niczym w porównaniu do tego, co działo się w jej głowie. Nimfadora pochylała się nad umywalką, biorąc kilka głębszych oddechów, które miały jej jakkolwiek pomóc. Krople wody skapywały z jej rzęs, nosa i brody, niby nic niezwykłego, ale w przypadku Tonks każda kropla zdawała się zdejmować z jej twarzy maskę metamorfomagii. Uniosła głowę, wciąż wspierając się na umywalce i otworzyła oczy. Miała przed sobą swoje naturalne oblicze, jasne, brązowe włosy, nieidealną cerę, cienie pod oczami i każdą bliznę, którą kiedykolwiek ukryła.

Miała ich wiele. Taka była cena wrodzonej niezdarności. Tyle razy lądowała w Skrzydle Szpitalnym albo Świętym Mungu, że nie potrafiła już zliczyć, a po każdej takiej wycieczce miała pamiątkę w postaci bladych znaków na ciele. Właściwie wielu by nie dostrzegła, gdyby nie świadomość, że tam są. Stały się tylko wspomnieniem, które ukrywała za pomocą swoich mocy, chociaż nikt by nie zwrócił na nie uwagi. I tak były znikome w porównaniu do dwóch śladach po pazurach wilkołaków. Pierwsze, te na ramieniu, które były pamiątką po dniu, w którym dowiedziała się o likantropii Remusa, a także czymś co łączyło ich ze sobą i przypominało o sobie, gdy odczuwali silne emocje podczas pełni, były dla niej czymś zupełnie naturalnym. Tak jakby to było znamię, które posiadała od dnia narodzin. Nie wyobrażała sobie swojej skóry bez tych blizn, chociaż na początku w swoim zwyczaju również chciała je zamaskować. Drugi ślad, znajdujący się na jej piersi, ten po spotkaniu z Graybackiem, gdy Remus stanął w jej obronie, a ona i Carl prawie zginęli, była przypomnieniem o trudnym okresie w jej życiu. Tę chętnie by ukryła, ale blizny po pazurach wilkołaków nie podlegały metamorfomagii. Zdążyła do nich przywyknąć. Właściwie nie pamiętała czasów, kiedy ich nie miała. Inne znamiona i blizny skrzętnie ukrywała na co dzień. Teraz jednak, gdy pozwoliła swoim mocom pokazać jej prawdziwe oblicze, jej wzrok przykuło zbiorowisko niewielkich, bladych kresek na ramieniu, które zahaczały również o okolice obojczyka. Ze zmęczeniem próbowała przypomnieć sobie, kiedy tego się dorobiła i ku własnemu niezadowoleniu pamiętała.

To pamiątka po Dartford, to Savage ją opatrywał, kiedy opowiadała jemu, Williamsonowi i Lucille o bitwie. Poczuła kolejną falę mdłości, którą z trudem stłamsiła. Nie udało jej się jednak powstrzymać łez żalu, które spływały po jej wilgotnej twarzy. To było wtedy... Wtedy gdy ją i Nate'a łączyło coś, czego teraz się brzydziła. Brzydziła się nim, brzydziła się ich relacją, brzydziła się samą sobą. I przerażało ją to...

Tyle miesięcy Nate Moore mieszkał niemal naprzeciwko całego oddziału aurorów, ukrywając doskonale przed nimi, że jest śmierciożercą, jednym z tych, przed którymi mieli chronić Hogsmeade. Tonks sapnęła nagle, bo świadomość zdawała się uderzyć ją prosto w brzuch. Ukrywać przed nimi to jedno... Ona z nim spała i niczego się nie domyśliła. Była tak blisko, że bliżej być nie mogła, a nie zwróciła uwagi na zaklęcia maskujące, które musiał przecież notorycznie rzucać, żeby nie dostrzegła Mrocznego Znaku.

Była naiwna, była głupia, była słaba i była jego celem... Nienawidziła się za to. Brzydziła się siebie i swojego ciała. Przerażało ją to. Dobijało i odbierało siły. Próbowała być silna, próbowała skupić się na nienawiści, jaką zapałała do byłego, martwego już kochanka, ale nie dawała rady... Gdy tylko zostawała sama chociażby przez chwilę, to wszystko ją dopadało, jakby była zwierzyną, na którą się poluje. Mówiła, że musi to przemyśleć, pobyć chwilę w samotności, ale wtedy od razu czuła jego dłonie na swoim ciele, które kiedyś przynosiły jej chwilowe spełnienie, przypominała sobie zapach jego drogich perfum, miękkość pościeli... Doskonale pamiętała, że wtedy tak samo jak teraz miała na całym ciele dreszcze, tylko że tym razem wynikały one z odrazy... Tamte wspomnienia paliły ją, niemal realnie czuła, jakby ktoś przypalał jej ciało w miejscach, gdzie Nate ją dotykał.

Nimfadora Tonks cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz