Remus nie miał racji. Pełnia wcale nie minęła szybko, a Tonks bardzo dobitnie to odczuła. Przebywanie w rodzinnym domu było dla niej czymś niezwykle trudnym. Czuła jakby ktoś próbował zatrzymać czas, zamykając ją, Syriusza i jej rodziców i odgradzając w pewnym sensie od reszty świata. Andromeda i Ted stawali na głowie, żeby zarówno ich córka, jak i niespodziewany gość, mimo wszystkiego co przeszli, czuli się dobrze. Dora niezwykle to doceniała i przy nich starała się nie okazywać swoich emocji, ale jednak często zamykała się w swoim pokoju, żeby pobyć przez chwilę sama.
Syriusz zdawał się śnić na jawie, bywał nieprzytomny, pochłonięty przez własne myśli i Merlin jeden wiedział, co kłębiło się w jego głowie. Tonks niejednokrotnie nawet na głos zastanawiała się, co dzieje się z Łapą.
— Nikt nie zrozumie, co on czuje, bo nikt nie przeżył tego co on, córeczko — mówiła wtedy Andromeda, a Tonks nie śmiała nawet nie przyznać jej racji.
Od ponad roku pragnęła, by Syriusz w końcu wybudził się ze śpiączki. Było to dla niej niezwykle ważne. Z tym, że w jej wyobrażeniach Black po przebudzeniu był tym samym Blackiem, którego pamiętała z Grimmauld Place. W swojej naiwności zakładała, że skoro po tylu latach w Azkabanie Syriusz potrafił się na nowo odnaleźć, to przedłużająca się drzemka nie będzie w stanie go złamać. Myliła się jednak. Łapa doskonale grał, podczas rozmów rzucał zabawnymi komentarzami i starał się być pogodny, jednak gdy tylko temat się kończył, popadał w nagły marazm, który potrafił go trzymać godzinami. Tonks nie podejmowała prób, by jakoś wyrwać go z tego nastroju, dając mu czas na przepracowanie wszystkiego, co go dręczyło. Z resztą sama też musiała wiele kwestii przemyśleć.
Sprawa Laury wciąż nie dawała jej spokoju. Bill potwierdził słowa Althedy, po Kwaterze Głównej zostały zaledwie zgliszcza, a pośrodku popiołów znaleziono trzy ciała, ale nikt nie był w stanie ich rozpoznać. Farewell poprowadziła wszystko tak, że uznano dwa z nich za zwłoki Laury i McCorry'ego, więc oficjalnie jej kuzynka zginęła w tragicznych okolicznościach. Tylko Tonks, Remus i Altheda znali prawdę. Najgorsze było jednak to, że Dora wciąż nie miała pewności, polegała jedynie na domysłach, że plan się udał, a Laura uciekła z tym, którego kochała. Nie wiadomo, ile czasu będzie musiało minąć, nim otrzyma jakikolwiek dowód swojej nadziei. Tymczasem musiała spróbować zaakceptować nową rzeczywistość, a nie było to łatwe, gdy spoglądała na strapionych rodziców, a tym bardziej na ojca, który w ostatni dzień pełni oznajmił, że musi odwiedzić swojego brata w związku z tą tragedią. Tonks targały nieznośne wyrzuty sumienia. Okłamywała rodziców, pozwalała żyć im i swojemu wujostwu w przekonaniu, że stracili bliską osobę. To było nieludzkie, ale w pewnym sensie konieczne. Zostało jej jedynie modlić się o szybki koniec wojny, bo i tak nigdy nie byłaby w stanie o tym zapomnieć.
Wolała, żeby to były wszystkie zmartwienia. Pełnia, Syriusz, Laura... Przecież to było aż nadto dla niej! A jednak równolegle z tym wszystkim musiała przeżyć żałobę po Szalonookim. Nie była na to gotowa. Dlatego też, gdy przeżyła pierwszą rozpacz, a później również szok związany ze spadkiem, który niespodziewanie dostała, mimowolnie próbowała wyprzeć fakt, że Moody'ego już nie ma. Chwilami pozwalała swoim myślą biec w przyszłość, wyobrażała sobie zbliżający się ślub Billa, kolejne spotkania Zakonu, być może bitwy i zawsze widziała wśród nich Szalonookiego, jakby wcale nie zginął tamtej feralnej nocy. Było to o tyle beznadziejne, że z każdym razem musiała sobie na nowo uświadamiać, że Moody nie żyje i że już nigdy go nie spotka, nie porozmawia z nim, nie wywróci oczami, słuchając jego marudzenia. Nic nie mogło tego zmienić i to ją przerażało. Szalonooki był dla niej jedna z najważniejszych osób w życiu, był jej mentorem, człowiekiem, który niejako ukierunkował ją. Ich relacja nie zawsze była idealna, właściwie to jedynie nieliczne momenty stawały się fundamentami ich zażyłości. Żałowała, że tych chwil było tak mało, przecież mieli tyle czasu, który mogli wykorzystać inaczej, częściej mogli rozmawiać ze sobą otwarcie, powinna była mu powiedzieć, jak ważny dla niej był i ile mu zawdzięcza. A tymczasem nie będzie miała już ku temu okazji...
CZYTASZ
Nimfadora Tonks cz. II
Hayran KurguPo długich miesiącach działania w ukryciu Zakon Feniksa wychodzi z cienia. Jednakże Bitwa w Departamencie Tajemnic kładzie cień na życie Nimfadory Tonks. Czy konsekwencje bitwy pozwolą jej żyć dalej? Czy w obliczu zaogniającego się sporu wśród czar...