Życie nigdy nie wygląda tak, jak to sobie zaplanujemy, a jednak człowiek zawsze na nowo snuje nierealne marzenia o tym, że mimo wszystko może być jakoś lepiej, łatwiej... Cóż za naiwna głupota! Wystarczy sobie wyobrazić, że żyje się w kraju, gdzie panuje wojna, do tego straciłaś wszystkich swoich najbliższych — jedni wyjechali, inni zginęli, a jeszcze kolejni albo cię porzucili, albo ty sama odsunęłaś się od nich. Zostałaś samotną kobietą, której mogła jedynie trzymać się kurczowo swojej pracy, bo tylko to jej pozostało. I pomimo tego wszystkiego, tego, że wszystkie te okropieństwa skutecznie zrujnowały człowiekowi życie, ten i tak zawsze będzie planował i tym samym okłamywał samego siebie, że jego życie jeszcze się nie skończyło.
Tonks wcale nie musiała sobie tego wyobrażać. Dotkliwie odczuła na swojej skórze okrutny chichot losu. Straciła przyjaciół, straciła ukochanego, straciła dziecko... Właściwie to nie miała już nic, oprócz pracy w Hogsmeade. Nie było to spełnienie jej marzeń, prawdę powiedziawszy, była to odskocznia od cierpienia. Marna, ale zawsze... I mimo tego, że nie miała zupełnie zapału do powierzonego jej zadania ani pewności czy jest odpowiednią osobą na swoim stanowisku, w jej naiwnej głowie pojawiła się uporczywie powracająca myśl, że może to właśnie jest to! Może praca aurora faktycznie zawsze była jej przeznaczeniem, może całe jej życie potoczyło się właśnie w ten sposób, bo miała pojawić się w tym miejscu i w tym czasie, może pisane jej było zostać dowódcą oddziału i przejąć pieczę nad bezpieczeństwem wioski czarodziejów. Możliwe, że to właśnie ta myśl pozwalała jej przetrwać kolejne dni. Ale okazało się, że i tym razem nie mogło być w jej życiu ani łatwiej, ani też lepiej.
Pomijała zupełnie trudności spowodowane objęciem dowództwa nad grupą aurorów, którzy nie potrafili ze sobą współpracować, a część w ogóle nie uznawała jej zwierzchnictwa. Nie przejmowała się również nadmiernie obecnością Dawlisha, który nawet nie ukrywał, że szpieguje dla nowego ministra i siał zamęt w jej zespole. Była w stanie to znieść, a nawet planowała wszystko poprowadzić ku lepszemu, jednak nie było jej to dane...
Pierwsze dwa miesiące minęły spokojnie, Tonks miała dzięki temu sposobność, żeby wyciszyć swoje prywatne sprawy. Nie odcinała się już tak od swojego otoczenia, utrzymywała regularny kontakt z rodziną, nielicznymi przyjaciółmi, a przede wszystkim z osobami z Zakonu Feniksa. Mimo to nie była na powrót tą samą Tonks, którą wszyscy pragnęli zobaczyć. Nie wróciła do swoich wściekle kolorowych włosów — mysi róż na stałe zagościł w jej wizerunku. Zdążyła się do niego przyzwyczaić, jak i również do bólu, który minimalnie zelżał. Poświęciła się pracy, która nie była specjalnie uciążliwa i zadaniom, które czekały ją jako członka ruchu oporu, zostawiając przy tym jak najmniej miejsca wspomnieniom. Jednak nadal nie wszystko szło po jej myśli... Na chwilę przed grudniowym wyjściem do Hogsmeade, Rosmerta postanowiła odmówić Ministerstwu, które podobno nie zapłaciło ani knuta za mieszkania dla aurorów, a oni zostali bez dachu nad głową. Właścicielka Pubu pod Trzema Miotłami pozostawała nieugięta na prośby Tonks. Na miejscu nie było już nawet Estery, która mogłaby załagodzić sprawę. Nimfadora nie miała do niej o to żalu, wiedziała, że Es lada dzień miała urodzić i postanowiła się zwolnić z pracy. Jednak zachowanie Rosmerty wzbudziło w niej niepokój i ograniczyło zaufanie.
Jeśli nie ze względu na Ministerstwo, to chociaż z powodu Dumbledore'a mogła pozwolić nam zostać, myślała pakując swoje rzeczy. Nie potrafiła wybaczyć tego, że jej oddział musiał się wynieść, ale Dawlishowi pozwoliła zostać. Najwidoczniej jemu Ministerstwo nie poskąpiło knuta. Dziękowała w duchu Dumbledore'owi za jego szybką i zapewne nie należącą do najmilszych interwencję. To właśnie dzięki niemu, Tonks i jej załoga, a przynajmniej jej część, mogła zostać w Hogsmeade. Zatrzymali się Pod Świńskim Łbem u Aberfortha. Tonks zdawała sobie doskonale sprawę, że brat Dumbledore'a policzył sobie znacznie więcej niż warte były trzy mizerne pokoje, które raczył im udostępnić. Nie były one w stanie pomieścić całego oddziału i wszyscy burzyli się, że mieliby cisnąć się w tyle osób na tak małej przestrzeni. Jednak widząc, że Ministerstwo nie ma zamiaru reagować, nawet najbardziej przeciwni Tonks aurorzy, z Proudfootem i Morrisem na czele, zgodzili się przystać na jej propozycję. W ten sposób w wiosce z dziesięciu aurorów gotowych do akcji, było jedynie pięciu. Tonks rozpisała im grafik, kto kiedy miał nocować w Świńskim Łbie — reszta wracała do swoich domów. Nimfadora oczywiście zamieszkała tam na stałe i była jedynym niezmiennym punktem w tej układance.
CZYTASZ
Nimfadora Tonks cz. II
FanfictionPo długich miesiącach działania w ukryciu Zakon Feniksa wychodzi z cienia. Jednakże Bitwa w Departamencie Tajemnic kładzie cień na życie Nimfadory Tonks. Czy konsekwencje bitwy pozwolą jej żyć dalej? Czy w obliczu zaogniającego się sporu wśród czar...