Rozdział 7

1.1K 38 9
                                    

MADISON POV:

Było już późno, więc stwierdziłam, że to czas się zbierać do domu.

Cały dzień siedziałam razem z chłopakami i Emily w domu Luke'a grając i rozmawiając.

Poznawałam lepiej chłopaków, i byli naprawdę w porządku.

Luke był śmieszny i potrafił szczerze porozmawiać o życiu, co naprawdę cenię.

Danny - tak jak przypuszczałam był miły, śmieszny, a także uwielbiał się przytulać.

A David był dziwny.

Serio.

On chyba jest chory psychicznie. Raz jest miły i zabawny, a chwilę później oschły i obojętny.

On ma szybsze zmiany nastroju niż... O matko!

On po prostu w ciąży jest!

I ma wyjebane ego.

Pożegnałam się z pozostałymi i ruszyłam spacerem w stronę domu.

Założyłam słuchawki i włączyłam w zapętleniu moją ulubioną piosenkę na ten moment czyli: Daddy issues od The Neighbourhood

Wsłuchiwałam się w tekst zatracając się w rozmyślaniach.

– You ask me what I'm thinking about
I tell you that I'm thinking about
Whatever you're thinking about

Zmieniłam trasę, i ruszyłam w stronę parku, bo musiałam pomyśleć.

Bardzo lubiłam przychodzić do parku, usiąść na ławce z widokiem na staw i myślec. O wszystkim i o niczym.

Po nie długim czasie byłam już w parku.

Usiadłam na ławce z idealnym widokiem na wodę i podkuliłam nogi.

Przymknęłam powieki, spuszczając głowę opierając ją na kolanach i zakrywając ją rękoma.

Wsłuchiwałam się dalej w tekst.

– Tell me something that I'll forget
And you might have to tell me again
It's crazy what you'll do for a friend

Rozmyślałam o tym jak bardzo chciałabym aby mój przyszły chłopak był wyrozumiały. Aby był przy mnie, był troskliwy i mnie kochał. Tylko tyle. Więcej nie potrzebuje.

Chcę aby mnie nie porzucił, jak starą zabawkę, gdy się już dorasta.

– Go ahead and cry, little girl
Nobody does it like you do
I know how much it matters to you
I know that you got daddy issues
And if you were my little girl
I'd do whatever I could do
I'd run away and hide with you
I know that you got daddy issues, and I do too

Nagle poczułam jak ktoś dosiada się do mnie.

Zdziwiło mnie to, bo było już po 11 w nocy, i raczej nie była to normalna pora do spacerowania i rozmowy z ludźmi.

No dobra, pomińmy, że to ja właśnie siedziałam na ławce w parku o prawie północy. Ale przecież ja do normalnych nie należę.

Podniosłam głowę natrafiając wzrokiem na przystojnego bruneta, który... oh to David.

Jednak nie jest przystojny.

– Co chcesz? – burknęłam niewyraźnie, wyciągając słuchawki z uszu.

– Co tu robisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

– A co ty tu robisz? – odbiłam piłeczkę piłeczkę.

– Nie sądzisz, że to nieodpowiednia pora na takie spacery? – spytał brunet.

– To co w takim razie tu robisz? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. To nie jest żądne przesłuchanie bym to ja miala mu odpowiadac.

– Jesteś bardzo irytująca. – stwierdził chłopak przecierając zmęczoną twarz ręką.

W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i ponownie wbiłam wzrok w staw.

– Czemu nie poszłaś do domu? – spytał siedzący obok mnie brunet.

– Po prostu chciałam tutaj przyjść. – odpowiedziałam.

– Lubisz tutaj przychodzić? – spytał.

– Mhm. – mruknęłam.

Przez pare chwil siedzieliśmy w ciszy każdy pochłonięty w swoich myślach.

Przekreciłam glowe by spojrzec na Williamsa. Wlosy mial jeszcze bardzuej zmierzwione niz wczesniej, miał prosty nos oraz dobrze zarysowana szczeke. Mial ładny profil musiałam mu to przyznac. Wzrok mial umieszczony stawie przez co miałam czas przypatrzec sie jego oczom, ktore w lampie ulicznej ukazywaly swoje kolory. Zdziwiłam sie gdy oprocz brązowego ujrzalam w jednej tęczowce ujrzałam kawałek zielonego.

– Twoje oczy.. – powiedzjałam cicho.

– Heterochromia sektorowa.

Pokiwałam ze zrozumieniem glowa, a nastepnie znowu zapadla cisza.

– Chodź. – powiedzkał przerywajac cisze, ktora trwala dobre dziesiec minut – Odprowadzę cię.

Spojrzałam zdziwiona na Williamsa, bo nie spodziewałam się, że on jest wstanie zachowywać się jak człowiek.

On jedynie przewrócił oczami i wstał z ławki na, której siedzieliśmy.

Wyciągnął rękę w moją stronę, na co ja niepewnie ją złapałam. Chłopak podciągnął mnie, a następnie puścił moją rękę.

Szlismy w ciszy, a ja zaczełam odczuwac skutki nie wziecia bluzy lub kurtki zima gdzie w nocy jest naprawde zimno. Nie spadl jeszcze snieg ale temperatura dawala w kosc ale ja nienawidzilam kurtek wiec nie nosilam ich do momentu, w ktorym nie bylo to konieczne.

Williams to chyba zauwazyl bo zrobil cos czego sie nie spodziewalam. Przyciągnął mnie do siebie, i zarzucił swoją rękę na moje ramiona.

– Dzieki. – powiedzjałam cicho na co on tylko kiwna glową.

Szlismy dalej każdy był pochłonięty w własnych myślach.

Zblizalismy sie do mojego domu a ja nagle poczułam potrzebe powiedzenia czegos czego pewnie bede zalowala.

– Masz ładne oczy.

Poczułam jak David zesztywniqł, a nastepnie mruknal w podziekowaniu. Nikt sie wiecej nie odezwal.

~~~

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz