Rozdział 25

1K 25 33
                                    

17 marca

Dziś są urodziny Matta.

Mój ukochany przyjaciel kończył 18 lat.

Znamy sie od 6 roku zycia, a ja jestem wstanie powiedziec kazda chwile z nim.

Przecież jeszcze niedawno mieliśmy po 12 mielismy zaczac gimnazjum i biegaliśmy wesoło po łąkach z kwiatami.

Kto by pomyślał, że z tym debilem wytrzymam 12 lat.

Patrzyłam jak Matthew zbiera kwiaty. Byliśmy na łące z tulipanami w najróżniejszych kolorach.

Matthew zbierał kwiatuszki i układał z nich cudowny bukiet.

W bukiecie znajdowały się 7  jasno różowych tulipanów.

Gdy efekt zadowolił chłopaka, brunet podszedł do mnie i powiedział:

– Proszę, Maddy. – wręczył mi bukiet. – To dla ciebie, bo jesteś jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu.

Uśmiechnął się czule, więc grzechem byłoby nie odwzajemnić gestu.

– Dziękuje. – odebrałam bukiet. – Matthew?

– Tak?

– Czemu w tym bukiecie są tylko różowe kwiatki?

– Bo ten kolor oznacza przyjaźń. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Maddy.

Uśmiechnęłam się.

Spojrzałam jeszcze raz na bukiet, a następnie wyciągnęłam trzy tulipany.

– Proszę.

Chłopak spojrzał na mnie z zszokowaną miną.

Odebrał ode mnie swój bukiet.

– Liczba nieparzysta u kwiatów oznacza szczęście. A parzysta - pecha.

Brunet pokiwał głową uśmiechając się pod nosem:

– Tak, wiem. Ale teraz ty masz 4 tulipany.

– Nie martw się. Postawię w dwóch różnych wazonach.

Chłopak zaśmiał się, więc ja też to uczyniłam.

I właśnie w ten sposób co roku dawaliśmy sobie nawzajem w urodziny różowe tulipany.

Taka mała tradycja.

Tak też było w tym roku.

Na prezent dla Matta miałam bukiet z nieparzystą ilością różowych tulipanów oraz kopertę z pieniędzmi.

Wiedziałam, że nic bardziej mu się nie spodoba niż kasa i kwiaty ode mnie.

Kto by pomyślał, że ten dzieciak z 1 klasy podstawówki będzie moim przyjacielem już 12 rok.

Z Emily zaprzyjaźniliśmy się dopiero w 4 klasie, bo przeniosła się z innej szkoły.

Matt za tą kasę mógłby ułożyć sobie na nowo życie, gdyby nie fakt, że zawsze po pierwszym tygodniu tej kasy nie było, bo: A to buty fajnie, a to głodny jestem, a to pójdziemy na zakupy, ja stawiam.

Brunet od zawsze był rozrzutną osobą, więc nie trudno było się dziwić, że pieniądze przy nim się nie trzymały.

Właśnie szykowałam się na imprezę urodzinową Matta.

W tym roku stwierdził, że nie chcę mu się organizować prawdziwej imprezy, dlatego zaprosił naszą całą 5 do klubu.

On stawia.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz