Rozdział 23

1K 26 30
                                    

MADISON POV:

– Przestań być atencjuszką! – krzyknęła w moją stronę Emily.

Od momentu, w którym się przyznałam Emily zaczęła się na mnie wściekać. Czy ja naprawdę we wszystkim co robie muszę być taka fatalna?

– Ty się nazywasz jej przyjaciółką? – spytał David. – Prawdziwa przyjaciółka nie wyzywałaby swojej przyjaciółki, tylko by jej pomogła. A ty jedyne co teraz robisz to na nią krzyczysz i wyzywasz. – powiedział przez zaciśnięte zęby chłopak.

– Bo robi z siebie niewiadomo jaką poszkodowaną. Nigdy nie sądziłam, że Madison jest wstanie posunąć się do takiego kroku, aby dostać atencje. Wszyscy muszą o niej mówić, bo jest dziewczynką z problemami, która nie potrafi sobie poradzić sama.

– Czy ty siebie słyszysz?! – krzyknął Matt. – Ty jesteś normalna?! Twoja przyjaciółka przed chwilą zemdlała, a ty dalej myślisz, że ona udaje?

– A co mam myśleć? Jest dziewczynką, która od zawsze chciała zwrócić uwagę chłopaków. Ostatnio jej się udało na tym blondynie, który już gdzieś zniknął. Już uciekł od chorej psychicznie laski?

– Zamknij się, Emily! – wrzasną rozwścieczony David. – Jakbyś była jej przyjaciółką wiedziałabyś co się stało. Jeżeli ona sama ci tego nie powiedziała, to znaczy, że nie chciała robić problemów, nie chciała was obarczać tym wszystkim, bo jak to ty powiedziałaś: "Chce poradzić sobie sama" a ty wciąż twierdzisz, że ona robi to na pokaz? Nie wiesz co stało się z Noah. Nie wiesz co zrobił.

– A ty niby wiesz? – spytała z wyraźną kpiną w głosie. – Mi się wydaje, że uciekł, bo przestraszył się jej przeszłości. Nikt by nie chciał zadawać się ze zniszczoną osobą, jeżeli ma wybór.

– To dlaczego wciąż się ze mną przyjaźnisz? – zapytałam prawie niesłyszalnie. – Dlaczego wciąż zadajesz się ze zniszczoną przeszłością osobą?

– Bo nie chce smucić, Matta! – wrzasnęła. – Nie chce niszczyć naszego trijo ze względu na niego! Ja się ciebie boje rozumiesz? Twoje ataki, próby czy inne tego typu sprawy mnie przerażają! Kocham cię, Maddie, ale boje się ciebie!

Rozpłakałam się jeszcze bardziej.

– Wypierdalaj stąd Emily! – krzyknął Matt.

– Nie to wy wypierdalajcie! – wrzasnął Luke wbijając w nas swój wzrok.

Posłusznie zaczęłam się podnosić. Matt próbował się z nim jeszcze kłócić, ale nie słuchałam ich.

Ruszyłam w stronę drzwi, nie patrząc na nikogo.

Ubrałam buty i po prostu wyszłam.

Szlochałam cały czas.

Ludzie co jakiś czas patrzyli na mnie jakbym byla kosmitka. Czy człowiek serio nie może już płakać?! 

Jakby ktoś pare miesięcy temu powiedział mi, że będę miała wywalone w to, aby ukrywać emocje, nie uwierzyłabym mu. Mało tego, pewnie zwyzywałbym jego i jego rodzine, oraz nawrzeszczała na niego za zniewagę i nie prawdopodobne stwierdzenia.

Zmieniałam się.

Chyba na gorsze.

Jestem jebaną atencjuszką, bo kurwa, mój organizm nie umiał się opanować, i nie zemdleć.

Żałosne.

Moje życie ogólnie jest żałosne.

Co ja tu jeszcze robie, hm?

Szlam w stronę parku, w którym zawsze przesiadywałam gdy źle się czułam.

To było jedno z moich ulubionych miejsc.

Usiadłam na mojej ulubionej ławce, naprzeciwko wody i wpatrywałam się w staw.

– Madison? – uslyszałam za sobą.

Kurwa.

Znałam ten głos.

Jeszcze kilka dni temu powiedziałabym, że był to mój ulubiony głos.

To był jego głos.

Mojego kochanego blondyna z niebieskimi oczami oraz jego uroczym dołeczkiem w lewym policzku. Mój mały ideał.

Teraz ten ideał nie robił na mnie takiego wrażenia. Skrzywdził mnie.

Odwróciłam się w jego stronę z niewzruszoną miną, natomiast naprawdę nie wiem dlaczego miałam ochotę rzucić mu się w ramiona.

Tęskniłam za nim. Tęskniłam za osobą, która mnie skrzywdziła. Za osobę, która perfidnie mnie wykorzystała do zakładu. Byłam jebanym zakładem.

– Odejdź, Noah.

– Ale, Madiso...

– Noah, nie chcę cię widzieć. Odejdź i nigdy nie wracaj. – odpowiedziałam tak zimnym tonem, że samą siebie zaskoczyłam. Tym tonem mogłam zamrozić nawet słońce.

– Co, już poleciałaś do Wilsona? – zakpił

– Jest lepszy od ciebie więc, dlaczego nie?

– Dziwka.

– To ty się puszczasz na lewo i prawo.

Chłopak się nie odezwał. Odwrócił się na pięcie i poszedł siną w dal.

Zaśmiałam się cicho.

Był żałosny.

Jakim cudem ktoś taki jak on mi zaimponował. Czym? On nie ma nic do zaoferowania. Jest jedynie śmieciem, który bawi się uczuciami.

Teraz mogę szczerzę przyznać, że nienawidzę go bardziej niż lotu samolotem.

A to naprawdę dużo znaczy.

~~~
Hejka!

Jak się czujecie?

❤️

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz