Rozdział 32

936 29 22
                                    

Kłamstwo.

Z początku słodkie jak miód lecz pod koniec pełne bólu i cierpienia.

Nikt nie lubi być okłamywany. Szczególnie przez bliskie osoby.

A więc jakie to uczucie gdy okazuje się, że prawie całe twoje życie było wielkim kłamstwem?

Nieświadomie pływałam w głębokim morzu pełnym kłamstw, którymi wypełniali je moi bliscy.

Czasami po wielu latach okłamywania. ktoś może stwierdzić, że chce wyjawić prawdę, by ulżyć sobie i swojemu sumieniu, nie zwracając uwagi, że tym samym może zniszczyć osobę, która poznaje prawde.

Zrzucając naraz całą prawdę łatwo jest załamać człowieka. Gdy po długim czasie człowiek poznaje prawdę cały jego świat się zawala. Jest zagubiony, bo cały jego pogląd na świat i na ludzi się sypie. Bo gdy ktoś wiele lat uczy się jak postrzegać świat, co jest dobre a co złe, a ktoś jak za przebiciem bańki mydlanej burzy wszystko pozostawiając jedynie popiół, czuje pustkę.

I to od niego zależy czy się podda, czy może stwierdzi, że odrodzi się jak feniks z popiołu.

– Babciu, o co chodzi?

– Obiecaj, że nie powiesz o tym twojemu bratu dopóki nie skończy osiemnastu lat. – powiedziała śmiertelnie poważnie.

Ja też mam kłamać, babciu?

– Babciu zaczynam się bać. Co się dzieje? – wewnętrznie płakałam, ale na zewnątrz nie mogłam tego zrobić.

– Twoi rodzice nie zginęli w katastrofie lotniczej.

Kłamstwo.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Obraz zaczynał mi się zamazywać, a oczy piekły. Ledwo łapałam oddech stojąc zamrożona w jednej pozycji.

– Nie chciałam tego mówić, ale sytuacja jest taka a nie inna. – Wyczułam, że przymyka oczy i wzdycha. – Twoi rodzice upozorowali swoją śmierć, ze względu na problemy w które się wplątali z niewłaściwymi ludźmi.

Gdyby nie sytuacja dalej byś kłamała?

– Jakie to były problemy? – zapytałam cienkim głosikiem.

– To nie jest istotne.

– Ale przecież ta katastrofa...

– Faktycznie miała ona miejsce, ale waszych rodziców tam nie było. – powiedziała jeszcze bardziej mnie tym gubiąc.

– To znaczy...

– To znaczy, że ich porwali. – przerwała mi. – Porwali ich, aby spłacili swój dług pracując dla nich.

– A Lily?

— Lily niefortunnie została w to zamieszana. Ją również porwali, ale ona nie pracowała dla nich. Oni ją wykorzystywali w inny sposób. – powiedziała całkowicie mnie tym załamując, ponieważ siostra była dla mnie najważniejszą osobą, i to jej "śmierć" opłakiwałam najbardziej. – Zmordowali ich dopiero niecałe dwa lata temu gdy spłacili swój dług.

Moje serce było kawałeczkach wielkości drobnego maku. Krwawiło i bolało cholernie mocno.

– Jedyne co dostałam od tych ludzi była informacja o ich prawdziwek śmierci o dużą ilość pieniędzy.

Chciałam się rozpłakać nawet tu i teraz, ale... ale nie umiałam. Moje serce płakało, łamało się i krwawiło, ale ja nie umiałam uronić ani jednej, pieprzonej, łzy.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz