Rozdział 41

656 16 34
                                    

MADISON POV:

Gdy juz zasiedliśmy do stolu pelnego jedzenia przygotowanego przez Matta zaczelo do mnie docierac co wlasnie sie dzialo.

Pieprzony David Williams nie wiadomo skad i po co, przyjechal do mojego nowego domu, ktorego nawet nie znal adresu!

Jedyna osoba ktora wiedziala gdzie mieszkam byl Evans, ktory uwielbial sie wpierdalac w moje zycie milosne. Najwidoczniej ten pieprzony gnojek napisal badz zadzwonil do niego podajac mu adres. Ale po co mialby to robic, przeciez ja go nie lubie nawet!

Przynajmniej tak sobie próbowałam to wmowic. Ale przeciez Matt nie czytal mi w myslach i nie wiedzial, ze tak naprawde go lubie. Jedyna opcja bylo jego przeczucie, ktore ma chujowe.

Siedziałam przy stole obok Davida, a na przeciwko nas siedzial moj ukochany przyjaciel Matt.

Nie nalozylam sobie duzo jedzenia, ale musiapam cokolwiek zjesc, aby nie nabrali podejrzeń. Pozatym i tak mialam zamiar to wszystko wzrocic wiec nie mialo to znaczenia.

Gdy przeżuwałam powolnie kanapke z szynka salata i pomidorem do glowy zaczela mi naplywac fala pytan. Jedyne co przebijalo mi sie przez myslenie ile dane jedzenie ma kalorii było miedzy innymi byly to pytania zwiazane z Davidem, wczorajsza impreza oraz Mel. Dziewczyna, ktora calkowicie sie przedemna otworzyla zniknela jakby nigdy przenigdy mnie nie spotkala co bylo przykre bo potraktowala mnie jakbym byla jednorazowa psycholożką. Wlasciwie to nie jej wina, sama sie pchalam bo nie potrafilam przejsc obojetnie kolo osoby ktora placze.

Jebac to, gdzie jest moja kasa za zabawe w psychologa?

Madison?

Cichy glos obok mnie, ktory nalezal chyba do Williamsa zadzialal na mnie jak kubel zimnej wody.

– Co? – odchrzaknęłam poniewaz moj glos nie brzmial jal moj. – Co? – powtorzylam.

– Gowno. – odpowiedzieli rowno Matt z Davidem przybijajac sobie piatke i rechocząc.

No bardzo, kurwa, smieszne.

Przewróciłam oczami odkladajac swoja zjedzona do polowy kromke.

– Musimy chyba pogadac. – zaczełam cicho.

To sprawilo ze obydwoje spowaznieli wbijajac we mnie swoj pytajacy wzrok.

– O czym chcesz porozmawiac? – spytal wkoncu po kilku dlugich selundach ciszy Matt.

No wlasnie Madison, o czym chcialas pogadac?

Gdy to jeszcze raz przemyslalam naprawde nie wiedzialam dlaczego to powiedziałam. Fakt, ciekawilo mnie dlaczego jest tu David, ale nie chcialam zaczynac tego tematu przy stole.

– Zapomniałam. – tak bylo latwiej. Uniknąc tematu. Uciec od problemow. Zawsze to robilam.

Przez dlugie kilka minut czulam uwazny wzrok Matta na mnie i na swoim talerzu.

Prosze Evans nie przyglądaj mi sie tak, nie zaczynaj znowu tego. Blagałam w myslach ale chyba nikt mnie nie sluchal, bo doslownie chwile pozniej uslyszalam jak chlopak odklada sztućce.

– Madison, nie pasuje co cos w sniadaniu?

Kurwa.

Unioslam na niego wzrok, lekko marszczac brwi. Przelknelam kes kromki ktory rzulam od kilku minut i juz nie smakowal dobrze, przez co sie skrzywilam.

– Nie, wszystko jest w porządku. – Unioslam szklankę z woda i upilam lyk. Z powrotem ja odstawilam. – A co?

Chlopak wzruszyl ramionamo i juz otwieral buzie, ale przerwalam mu, bo wiedzialam, ze zacznie caly wywod o tym jak jestem chuda i powinnam wiecej jesc. Brzmiał jak moja babcia.
Przybralam obojetny wyraz twarzy udajac jalby wcale nie zabolala mnie mysl o mojej kochanej babci.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz