Rozdział 36

980 32 17
                                    

Na początku zaznaczam, że nie znam się na prawie i to nie są prawdziwe procesy! Nie wiem jak to wygląda, dlatego proszę o nie komentowanie, że jest coś inaczej. Ten rozdział zaczyna tą sprawę, więc jeżeli komuś to nie pasuję to niech przestanie czytać.

~ Autorka.

                                • ~ * ~ • 

Uniosłam głowę natrafiając na puste spojrzenie zielonych tęczówek. Martwych tęczówek.

Nie pamiętam dnia, w którym moje oczy stały się martwe. Bez wyrazu.

Oczy podobno odzwierciedlają dusze. Jest to bardzo dziwne stwierdzenie, aczkolwiek trafne. Często da się wyczytać z oczu mnóstwo emocji. Można wyczytać gdy ktoś udaje, lub gdy jest szczery.

W moich nie dało się wyczytać nic, oprócz tego, że są martwe i matowe.

Ale taka byłam ja. Martwa.

Byłam jak żywy trup.

Często pod tym względem życie jest niesprawiedliwe.

Osoby, które są chore na nieuleczalną chorobę, mają w sobie więcej szczęścia i życia co nie jedna osoba taka jak ja.

Czemu los nie mógł uśmiercić mnie zamiast kogoś kto na to nie zasługiwał?

Ja zasługuje na śmierć.

Ja jestem brzydki i gruba. Każda kobieta jest piękna, a ja?

Ja jestem problemem którego trzeba się pozbyć

Ja...

Moje myśli przerwało pukanie do drzwi i głośny krzyk.

– Mad, rusz tą małą dupę, bo szczać mi się chce! – krzyknął mój brat

Przewróciłam oczami odmrukując ciche: „Nie zesraj się", ale posłusznie przemyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki. Liam prawie odrazu wbiegł do pomieszczenia.

Oczywiście nie mogłam sobie odpuścić podłożenia mu nogi, przez co mój brat wyłożył się na ziemi.

– Liam, tak na przyszłość, do leżenia służy łóżko. – powiedziałam zaczepnie.

– Nie cierpię cię, ty parszywa mała gnido. – odwarknął brunet, a jego wypowiedź zakończył cichy syk bólu, po tym jak kopnęłam go w brzuch.
Zaśmiałam się z niego.

Liam był brunetem z lekko kręconymi włosami, które odziedziczył po tacie, oraz brązowymi oczami, które odziedziczył po mamie. Prawie codziennie uczęszczał na siłownie i grał w koszykówkę, dlatego jego sylwetka była idealna. Był wysoki, bo miał 187, na jego przedramionach było widać całkiem niezłe bicepsy, a na jego brzuchu było widać sześciopak.

– Cóż... Jak to mówią? – przerwałam udając, że się zastanawiam. – Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała. – dokończyłam uśmiechając się uroczo, a następnie się odwróciłam i odeszłam zostawiając za sobą klnącego Liama.

Nie pamiętam za bardzo ostatnich dni.

Było dużo płaczu i bólu. Było również dużo problemów jeżeli chodzi o opiekę nade mną i nad Liamem. Ze względu na to, że nie byłam pełnoletnia, a dotychczas w papierach opiekę nade mną i nad Liamem miała babcia mogę stwierdzić jedno. Byliśmy w czarnej dupie.
Naprawdę nie wiem dlaczego to wszystko musiało się stać nam. Teraz do momentu moich 18 urodzin ktoś przejmie nade mną tymczasową opiekę. Liam najprawdopodobniej zamieszka w domu dziecka, co jest w cholerę smutne, bo nigdy nie chciałam, aby musiał być w takich miejscach.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz