Rozdział 9

1.1K 31 14
                                    

  POV DAVID:

Gdy wyszedłem z mieszkania, Madison ruszyłem do parku.

Tak, tego parku, w którym dzisiaj wieczorem się spotkaliśmy.

Od momentu kiedy dowiedziałem się, że to jedno z ulubionych miejsc, Maddy stwierdziłem, że wrócę tu i przekonam się co tu jest takiego niezwykłego. Oczywiście świadomość, że to ulubione miejsce, Clarke sprawia, że to miejsce staje się lepsze.

Przeszedłem tu aby ogarnąć mętlik w głowie, który zrodził się gdy pierwszy raz spotkałem Madison.

Nie mogłem przestać o niej myśleć.

Była ladna, ale była również irytująca. W dodatku zachowywala sie jalby wszystko co robila bylo wymuszone lub udawane. Momentami tylko zauwazalem cos prawdziwego ale zawsze to bylo w otoczeniu jej przyjaciol.

Byłem na nią wkurwiony, że nie potrafi być sobą.
Raz śmiała się aż do płaczu, a raz kłamała w żywe oczy.

Lubie ją, ale jest wkurwiająca.

A może ona też udaje bo się boi pokazać prawdziwej siebie.

Albo boi się pokazać emocji.

W szkole zauważyłem, że nie uśmiecha się często ani się nie śmieje.

Tylko przy jej przyjaciołach jest sobą.

Może oni coś wiedzą.

Głupi jestem, oczywiście, że wiedzą. Przecież oni mówią sobie wszystko.

Nie wiem już co myśleć.

Wstałem z ławki, którą zajmowałem, i ruszyłem na maszynę, która czekała na mnie przy parku.

Gdy stanąłem obok czarnego motoru z wstawkami czerwonymi, uśmiech samoistnie zagościł na moich ustach.

Motor pomagał mi zapomnieć.

Często jeździłem w środku nocy.

Mozna to bylo nazwac moja terapia.

Szybko wskoczyłem na maszynę i odpaliłem ją.

Usłyszałem charakterystyczne warknięcie, które było jak miód na moje uszy.

Ruszyłem i zacząłem jeździć po ulicach Culver City, które oprócz pijanych nastolatków lub pojedynczych samochodów świeciły pustką.

Poczułem wolność, której nie mogłem czuć w domu, w szkolę lub w innych miejscach gdzie są ludzie, którzy widzą mnie jako tego "popularnego" chłopaka ze szkoły.

Prawdziwego mnie widzieli tylko Luke i Danny.

Przy nich nie musiałem udawać.

***

Jeździłem tak dobre 2 godziny.

Byłem jednocześnie pobudzony i zmęczony. Chciałem spać.

Zajechałem pod dom.

Światła były zaświecone co oznaczało jedno.

Rodzice są w domu.

– Cholera... – zakląłem ochrypłym głosem.

Zaparkowałem maszynę na miejscu przeznaczonym dla niego w garażu i ruszyłem w głąb domu.

Moi rodzice nie byli biedni.

Dom był duży - 2 piętrowy. Na jednym piętrze miał wielki salon, w którym znajdował się ogromny narożnik w kolorze beżowym, tego samego koloru fotel, który był w komplecie z narożnikiem, a także średniego rozmiaru stoliczek kawowy. Znajdowała się tam również plazma, która dzięki swoim rozmiarom nadawała się idealnie na ekran kinowy. Pomieszczenie było ozdobione różnego rodzaju roślinami takimi jak: storczyki, monstery... i dalej nie znam nazw.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz