Rozdział 30

977 23 27
                                    

DAVID POV:

Jadę z prędkością 90 km/h

Jest po 2 w nocy, więc nikt się nie kręci po ulicach, za wyjątkiem pijanych nastolatków wracających z imprez.

A na liczniku liczba wciąż rosła.

Chciałem odciąć się od tego świata, od rodziny, od szkoły, od tej pierdolonej sztuczności.

Wszędzie gdzie idę zakładam maskę pewnego siebie chłopaka, który może mieć każdą.

I to tak cholernie męczy.

Z moich oczu wypłynęło pare gorących łez.

W domu codziennie są kłótnie. Rodzice mają jakąś obsesje na punkcie mojego życia, a ja staram się to wytrzymywać. Zawsze rodzice się wkurwiają gdy dowiadują się, że nie wychodzę z osobami których mi wybrali jako "przyjaciół". Zatrudnili nawet ochroniarza, który obserwuje mnie gdy wychodzę ze znajomymi.

To jest tak kurewsko pojebane.

Nie byłem pewny siebie.

Gdyby ktokolwiek mnie poznał wiedziałby, że jestem inny niż osoba na którą się kreuje.

Prawdziwego mnie znali tylko Luke, Danny i Oliver.

Oliver Williams jest moim 10 letnim bratem. Mimo młodego wieku jest dojrzalszy niż inny jego koledzy. On również udaje przed wszystkimi kogoś im nie jest. Jest on uroczym ślicznym chłopcem, podobnym z wyglądy do mnie. Również miał brązowe włosy i ciemne oczy.

Motocykl rozpędził się do tego stopnia ze powoli traciłem nad nim kontrole.

Probowałem zwolnić, skręcić, cokolwiek!

Przez łzy w moich oczach obraz lekko mi się zamazywał. Pomrugałem kilkukrotnie aby pozbyć się ich, i wyostrzyć obraz.

I wtedy to się stało.

Zauważyłem auto jadące prosto na mnie. Nie myślałem za dużo. Szybko skręciłem w bok, aby uniknąć zderzenia z pojazdem, natomiast przez zbyt szybko rozpędzony motocykl zderzyłem się z drzewem.

Jedyne co zdążyłem zrobić przed zderzeniem, było zeskoczenie z maszyny. Upadłem na ziemie obijając swoje ciało.

Przez zbyt duży szok nie zarejestrowałem bólu. Chyba nic wielkiego mi się nie stało. Auto, które wcześniej jechało w moim kierunku, teraz przyspieszyło, aby uciec z miejsca wypadku. Nie zatrzymał się. Nie pomógł mi. Nie upewnił się, że jeszcze żyje. Nic. Nie zrobił niczego.

Po paru minutach zebrałem w sobie całą siłę i energie, a następnie spróbowałem się podnieść. Udało mi się to za 3 próbą. Gdzieś w tle usłyszałem dzwoniący telefon, który wypadł mi pare metrów dalej. Obrzuciłem wzrokiem roztrzaskany motocykl, i skrzywiłem się, bo ta maszyna była dla mnie jak dziecko. Ruszyłem obolały w kierunku telefonu, który wciąż dzwonił. Uśmiechnąłem się lekko widząc kto dzwonił.

Madison Clarke (czytaj: księżniczka💕)

– Halo? – odezwałem się łamiącym głosem po wciśnięciu zielonej słuchawki.

– David? O boże ty żyjesz! Myślałam, że nigdy nie odbierzesz tego cholernego telefonu!

Parsknąłem cicho śmiechem, przekręcając przy ty głowę w kierunku roztrzaskanego motocykla. Odrazu mój uśmiech spełzł z twarzy.

– Słuchaj, Mad. – zacząłem poważnie, przez co byłem pewien, że brunetka marszczy teraz swoje brwi. – Musisz po mnie przyjechać.

– Co się stało, Williams? – zapytała, a w jej głosie było słychać przejęcie.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz