Rozdział 27

1K 25 24
                                    

DAVID POV:

Tańczyłem z brunetką już którąś piosenkę.

Oplotłem rękoma jej talie i prawie niezauważalnie ją do siebie przyciągnąłem. Chciałem mieć ją blisko siebie.

Mad splotła swoje dłonie na moim karku i patrzyła prosto w moje oczy.

Jej cudowne zielone oczy zawsze były pokryte matem tak jakby były całkowicie bez życia. Martwe.

Jednak tym razem wyłapałem iskierkę, dzięki której jej oczy w końcu ożyły.

I właśnie przez to postawiłem sobie kolejny cel.

Chciałem aby jej oczy coraz częściej ukazywały tą malutką iskierkę, dzięki której były one jeszcze śliczniejsze i fascynujące. I ja wiedziałem, że nie będzie to łatwe zadanie.

W tle leciała piosenka Consume od Chase'a Atlantica.

Naprawdę nie wiem co w tedy sobie myślałem.

I zdecydowanie nie powinienem tego robić ale...

Pieprzyć to.

Przyciągnąłem do siebie brunetkę na tyle mocno, że nasze nosy się ze sobą stykały.

Przez jej karzełkowaty wzrost musiałem się pochylić, aby móc być blisko niej.

I to właśnie była ta chwila.

Gdy ponownie spojrzałem w oczy Madison, wiedziałem co robić.

Może będę tego żałował.

Ale wole żałować, że coś zrobiłem niż żałować, że czegoś nie zrobiłem. 

Wplątałem dłoń w jej miękkie włosy i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej.

Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry, i w tym momencie nawet to mnie denerwowało.

Do nozdrzy dotarł zapach jej wiśniowych perfum, a ja się rozpłynęłam.

– Please understand that I'm trying my hardest
My head's a mess but I'm trying regardless
Anxiety is one hell of a problem
She's latching onto me, I can't resolve it
It's not right, it's not fair* – zaśpiewała dziewczyna prawie niesłyszalnie.

Miała tak śliczny głos. Mógłbym słuchać jej godzinami.

Natychmiast wpiłem się w jej wargi na co dziewczyna niepewnie oddała pocałunek.

W tamtej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

– Don't run, don't run – zaśpiewałem cicho, tym samym kończąc piosenkę, po tym jak oderwaliśmy się od siebie po pocałunku.

Mad miała chyba obsesje na punkcie wiśni, bo ona sama smakowała właśnie nimi.

Ja miałem obsesje na jej punkcie.

W tedy obiecałem sobie kolejkną rzecz.

Nigdy.

Ale to, kurwa, przenigdy.

Nie.

Pocałuje.

Innej.

Dziewczyny.

Przyrzekłem sobie, że zrobię wszystko aby uczynić ją moją.

I gdy w końcu będzie moja, nic nie będzie wstanie jej ode mnie odebrać.

Czy aby napewno?

Jest moja.

Będzie moja.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz