Rozdział 21

1K 29 15
                                    

⚠️TW: SH ⚠️

Weszłam do mieszkania cała zapłakana.

Cichy szloch wciąż uciekał spomiędzy moich warg.

Zamknęłam drzwi, oczywiście zapominając o tym aby przekręcić kluczem.

Mogłam chociaż raz zamknąć te cholerne drzwi na klucz.

Ruszyłam w stronę łazienki, cały czas płacząc. Było to dosyć trudne zadanie,bo obraz rozmazywał mi się od nadmiaru łez w oczach.

Weszłam do łazienki, i odrazu otworzyłam szafkę obok lustra.

Wyciągnęłam z niej szmatkę, a następnie ją zamknęłam.

Rozłożyłam materiał, a moim oczom ukazał się mały, metalowy przedmiot.

Ściągnęłam spodnie i przyłożyłam żyletkę do jednego uda.

Lewe udo było pokryte do połowy bliznami, a prawe udo miało ich około 1/4 powierzchni.

Krew szumiała mi w uszach. Nie słyszałam niczego.

Szloch cały czas był słyszalny, a w oczach co chwile pojawiały się nowe łzy.

W głowie miałam 101 myśli na raz i potrzebowałam je uciszyć.

A jedynym na to sposobem był ból.

Ból, który sama sobie zadawałam tnąc swoją skórę ostrym metalowym narzędziem lub przypalanie ogniem.

Ból, od którego się uzależniłam.

Potrzebowałam wyciszyć myśli, tak więc zaczęłam robić kreski.

Pierwsze pociągnięcie żyletką.

Drugie...

Trzecie...

Przestałam liczyć.

Ledwo widziałam gdy robie kolejne kreski, ponieważ krew zamazywała wszystko. W dodatku łzy, które wciąż napływały mi do oczu nie umożliwiały widzenia.

Myśli lekko ucichły, więc gdy miałam już sięgnąć po papier toaletowy, którym miałam wytrzeć krew, zauważyłam coś co mnie zmroziło.
A tym czymś, a raczej kimś, był pewien brunet.

Czułam się jakbym umierała.

Nie.

Ja umarłam.

Ból jaki widziałam w jego oczach, było czymś co już zawsze miało zostać w moim umyśle.

David powolnymi ruchami, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę, zaczął się do mnie zbliżać.

– Mad? – w jego głosie usłyszałam ból, który nigdy nie chciałam słyszeć.

W oczach znowu stanęły mi łzy, ale nie chciałam wyjść na słabą, dlatego zaczęłam krzyczeć.

To wcale nie tak, że siedziałam przed niem w kałuży krwi i zakrwawionymi udami.

– Kto cię tu wpuścił, co? – krzyknęłam, a mój głos był przepełniony smutkiem, a jednocześnie wyrzutem. – Co ty tu robisz? Wypierdalaj stąd! – krzyczałam, bo przez krzyk czułam jakbym miała kontrole.

Jednak tak nie było.

Krzyku używają osoby słabe lub nieradzące sobie. 
Krzyk to dla nich, taka forma obrony.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz