Rozdział 19

985 22 19
                                    

DAVID POV:

Obudziłem się obok blondynki. Głowa mnie napierdalała.

Nie sądziłem, że wyląduje z nią w łóżku.

Ona miała tylko sprawić, że pewna niska brunetka o zielonych oczach będzie zazdrosna.

Tylko, że ona sobie kogoś znalazła.

Jebany Noah.

Co to kurwa jest?

Jakiś laluś, który myśli, że zabierze moją Madison.

Znaczy... ona przecież nie jest moja.

Ale tak mnie to wkurwiło jak ją dotykał, mówił do niej lub chociażby na nią patrzył.

Nie lubię go.

Nagle poczułem jak blondyna się do mnie przytula. Tego było już za wiele.

Szybko zerwałem się z łóżka, co było błędem, bo przez mroczki oraz zawroty głowy, wylądowałem na nie z powrotem.

Ponowiłem próbę i szybko się ubrałem.

Ja i blondynka byliśmy w jednym z pokoi w domu Patricka, bo właśnie tak nazywał się przyjaciel, który zaprosił nas na imprezę, więc szybko z niego wyszedłem i pognałem na parter.

Było tam więcej zgonów niż w niejednym amerykańskim filmie akcji.

Spokojnie widok, który ujrzałem mógłby właśnie się tam nadawać, bo wszystko wyglądało jak po masowym morderstwie.

Wyszedłem z domu nie żegnając się z nikim, bo nikogo, kto by kontaktował, tam nie było.

Nie chciałem wracać jeszcze do domu, dlatego niewiadomo dlaczego ruszyłem w stronę mieszkania Madison.

Przemierzałem kolejne ulice, aż w końcu znalazłem się pod budynkiem.

Zwątpiłem, bo widziałem, że szła do jednego z pokoi w domu Patricka, ale jak ujrzałem, która jest godzina ruszyłem w stronę drzwi.

Była już 11:30, więc Mad pewnie była już w mieszkaniu. 

Zadzwoniłem domofonem, ale nie otworzyła.

Chyba jednak jej nie było.

Nagle usłyszałem jak podjeżdża, jakieś auto.

Odwróciłem się i ujrzałem jak niska brunetka z zielonymi oczami parkuje właśnie swoim autem.

Wyszła z niego i wyciągnęła reklamówkę z jakimiś rzeczami.

Chyba była na zakupach.

Gdy mnie zauważyła zacisnęłam mocno szczękę i zatrzymała się w miejscu. Chyba się mnie tu nie spodziewała.

Ja w sumie też się siebie tu nie spodziewałem.

Szybko nałożyła swoją maskę zimnej suki, i uniosła hardo głowę. Ruszyła w kierunku drzwi zupełnie mnie ignorując.

Mnie się nie ignoruje.

Zagryzłem szczękę i w dwóch krokach byłem tuż obok niej.

Złapałam ją za łokieć, i odrobinę za mocno ją pociągnąłem.

Zrobiła wielkie, przestraszone oczy, dając mi tym do zrozumienia co zrobiłem.

– Mad ja... – nie dała mi dokończyć.

– Spierdalaj stąd, David! – krzyknęła. – Zostaw mnie w spokoju! – kontynuowała tym samym tonem, ci skutecznie przyciągało spojrzenie gapiów, którzy akurat wyszli na spacer.

– Mad spokojnie... – Próbowałem ją uspokoić, ale znowu mi przerwała.

– Żadne spokojnie! Masz zostawić mnie w spokoju, nie chce mieć z tobą nic wspólnego!

Auć.

Nie odezwałem się.

Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę domu.

Już nie miałem do kogo iść.

Danny i Luke spali schlani w 3 dupy w domu Patricka, więc oni odpadają.

Nie miałem nikogo.

~~~
Hejka!

Rozdział jest krótszy niż zawsze, natomiast nie miałam za bardzo czasu. Nauka te sprawy.

❤️

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz