Rozdział 34

928 26 23
                                    


Poczułam jakby moja głowa zaraz miała wybuchnąć i wypierdolić na księżyc.

Uchyliłam jedno oko, ale szybko je zamknęłam ponieważ promienie słoneczne, które wtargnęły przez okno do mojego pokoju mnie oślepiły.

Zaraz...

O ja pierdole.

Momentalnie poderwałam się do pozycji siedzącej, co nie było dobrym pomysłem bo moja głowa zaczęła jeszcze bardziej boleć. Opadłam ponownie na łóżko i próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek z ostatniej imprezy, ale ostatnie co pamiętam to rozmowa z jakimś facetem.

O kurwa! CZY ON MI COŚ ZROBIŁ?!

Szybko chwyciłam telefon i wybrałam numer Matta. Odebrał za 5 sygnałem.

– Madison. Słońce ty moje kochane. Czy tobie życie, do kurwy, niemiłe? Jest godzina dziesiąta, a ty śmiesz do mnie dzwonić? Łeb mnie napierdala, i jeżeli ktoś, tak jak ty, będzie śmiał mi zaburzyć mój pierdolony spokój, to długo nie pożyje. – westchnął głęboko. – A teraz słucham. Co było takiego ważnego, że musiałaś dzwonić, słońce?

– Pamiętasz coś z wczoraj? – zapytałam cicho, bo ten cały monolog Matta trochę mnie speszył.

– A ty nie?

Nie odpowiedziałam, co było chyba wystarczającą odpowiedzią, bo Matt głośno westchnął i powiedział:

– Widzę, że ktoś ma słabą głowę. – zaśmiał się. – Co chcesz wiedzieć?

– Czy podczas tej imprezy gdzieś... zniknęłam?

– Madison, jedyne miejsca, w których byłaś to parkiet, na którym tańczyłaś z nami. A drugim miejscem była loża, w której siedziałaś ze swoim kochanym przyjacielem, drinkiem. 

Odetchnęłam z ulgą.

– Okej, dziękuje. W sumie to tyle chciałam wiedzieć, więc możesz iść dalej spać. Dobranoc!!! Znaczy... Dobry...dzień? Nie. Dobry...sen? Dobra nie ważne! Miłego spania, kocham! – krzyknęłam i się rozłączyłam.

Stwierdziłam, że nie dam rady ponownie zasnąć i wyleczyć kaca bez tabletki przeciw bólowej i wody, dlatego powolnie zwlekłam się z łóżka i założyłam moje ukochane kroksy z zygzakiem mcqueenem.

Tak. Wiem, że są zajebiste.

Zaczęłam się kierować do łazienki by umyć zęby i załatwić swoje potrzeby.

Złapałam w dłoń moją elektryczną szczoteczkę z motywem księżniczek Disneya i nałożyłam sobie na nią pasty.

KOCHAM KSIĘŻNICZKI DISNEYA, OKEJ?

Gdy wykonałam wszystkie czynności w łazience, ruszyłam powolnie do kuchni, która jest połączona z salonem. Stanęłam przed blatem, chwile zastanawiając po co właściwie przyszłam, ale gdy głowa znowu boleśnie zapulsowała sięgnęłam do półki po pudełko, a następnie wyciągnęłam jedną tabletkę. Z innej szafki wyciągnęłam szklankę, a następnie podeszłam do lodówki i kliknęłam na ekranie przycisk, dzięki któremu zamiast kostek lody poleci zimna woda. Szybko wrzuciłam tabletkę do buzi i popiłam całą szklanką wody.

Tabletek chyba nie powinno się brać na pusty żołądek. Ale... czy jestem głodna?

Pokręciłam głową wyrzucając z głowy te myśli. Obiecałam Mattowi, że postaram się jeść normalnie, więc się staram. Wyciągnęłam bułkę i przekroiłam ją na pół. Wyciągnęłam z lodówki szynkę i sałatę, a następnie z koszyczka, który leżał na blacie wyciągnęłam pomidora. Zagotowałam wodę w czajniku, w między czasie nakładając wcześniejsze składniki. Gdy woda się zagotowała chwyciłam pomidora i oblałam go gorącą wodą. Gdy go sparzyłam zaczęłam obierać pomidora.

Swans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz