ROZDZIAŁ VII - Yummy

891 64 0
                                    

Poprzednia noc, a raczej sen nad ranem minął mi tragicznie. Dawno mi się tak źle nie spało, wierciłam się jak opętana i dużo myślałam o wczorajszej sytuacji, która miała miejsce na imprezie przy łazience, a potem jak ten sam chłopak bił się z innym i naprawdę nie słyszałam, o czym rozmawiają, nie rozpoznałam też pozostałych dwóch.
Ta noc była chaotyczna i wywołała u mnie wiele emocji. Jednak to nie wszystko, o czym myślałam, myślałam też o nim, chłopaku, który wyjechał tak po prostu bez pożegnania i nie wiem, czy reszta wiedziała o tym, czy zdążył im to przekazać. Na samą myśl o nim drżały mi dłonie, czułam, jak coś ściska mnie w żołądku, przez co chciało mi się wymiotować. Nie umiałam pojąć, dlaczego tak bardzo to przeżywam. Znaliśmy się ledwo kilka tygodni, a wystarczyło, aby pokazał mi morze, a ja już byłam cała w skowronkach. Nienawidzę za to siebie.
Z letargu wybudził mnie dźwięk SMS-a.

Ginny: Hejka! Mam nadzieję, że cię nie obudziłam jeśli spałaś, wczoraj byłaś chyba strasznie zmęczona co?
Greta: Fakt, trochę byłam.
Ginny: Masz może ochotę na poranną, no dobra zbliża się południe, a więc południową kawę w naszej ulubionej kawiarni?

Z chęcią bym poszła, ale jak przekonam do tego mamę? Ona po mojej akcji, o której się dowiedziała, prędko mnie nie puści.

Greta: Z chęcią, ale najpierw muszę spytać mamy.
Ginny: O to się nie martw. Już pytałam cioci, czy cię puści. Słyszałam od swojej, że się do siebie nie odzywacie, że poszłaś na wagary i to z CHŁOPAKIEM? Z KIM? Musisz mi sporo opowiedzieć.

Tak, moja mama i matka adopcyjna (bo o biologicznej się nie wspomina) są przyjaciółkami i dużo ze sobą plotkują. Nawet słyszałam, że dzisiaj mają się spotkać. Nie spodziewałam się, że Linda Rukhadze po tym incydencie mnie gdziekolwiek puści. Zastanawiam się, kogo to była zasługa i do tego nie powiedziała z kim byłam.

Greta: Okej, w takim razie już się ogarniam.
Ginny: Widzimy się na miejscu, buziaki xoxo.

Podeszłam do lustra i spojrzałam się na swoją twarz.

- Cholera, wyglądam jak nie siedem, jak trzynaście nieszczęść. --- powiedziałam sama do siebie z przerażeniem w głosie.

Zapomniałam zmyć makijażu i oczywiście zrobić wieczorną pielęgnację, a raczej po imprezową gdzie powinnam dać jeszcze więcej nawilżenia. Moja matowa szminka nude była rozmazana w taki sposób, jakbym była krzywym Jokerem, a tusz sięgał aż pod policzki. Wyglądałam naprawdę strasznie. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, a następnie szybko chwyciłam swój ulubiony dwufazowy płyn Nivea. Uwielbiałam go za to co potrafił zrobić z wodoodpornym makijażem, pozbywał się każdej jego cząstki. Przemyłam twarz wodą, po czym używam toniku, do tego za stosowałam krem pod oczy i krem SPF50 z nawilżeniem. Nie wiem, czy wszystko robiłam w dobrej kolejności i czy by mi tak radził dermatolog, do którego zresztą nie chodziłam. Nie miałam wyprysków ani trądziku więc nie czułam takiej potrzeby. Postawiłam dzisiaj na lekki makijaż. Poprawiłam lekko brwi kredką, nałożyłam korektor pod oczy i na ewentualne zaczerwienienia, dodałam trochę różu, tusz i pomadkę ochronną. Włosy rozczesałam i wysuszyłam, pozostawiając proste.
Zeszłam na dół, gdzie słyszałam już krzątającą się mamę.

- Cześć mamo - powiedziałam z lekkim uśmiechem, zaciskając dłonie ze stresu. Nie rozmawialiśmy od tamtej pory...

- Cześć słońce - odpowiedziała, nawet na mnie nie zerkając.

- Czy mogę wyjść z Ginny do kawiarni? --- spytałam.

- Dzień święty należy święcić, więc możesz - powiedziała z lekkim uśmiechem - ale nie za długo - dodała.

[ZOSTANIE WYDANE!] It started with a lie - The Rebellion Trilogy [ Część I ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz