ROZDZIAŁ XVII Bracia Norvel

793 61 13
                                    

Minęły kolejne dni w Kalifornii. Od imprezy dwa. Pierwszy przespaliśmy, ponieważ wszystko zakończyło się po 10, a drugi sprzątaliśmy, a potem chłopacy grali w pokera oprócz Sebastiana on gdzieś zniknął, ale chyba mało kto się tym przejął, a nawet jeśli to nie byłam to ja. Niestety zaraz trzeba będzie wracać. Na myśl o tym humor mi jakoś bardzo nie dopisuje. Zbliżają się egzaminy czyli coś czego boję się najbardziej, a szczególnie tego jednego przedmiotu. A jakiego? To zabrzmi tak typowo, ale matmy. Matematyka to dla mnie czarna magia. Chodziłam na wiele korepetycji, ale i one nic mi za bardzo nie dawały. Nadal czułam się ułomem z tego przedmiotu i nadal czułam, że nie zdam. Niektórzy, zwykle faceci porównują matme do kobiet twierdzą, że zarówno kobiety jak matmy nie można zrozumieć, ale przez to nie przestaje fascynować. Dla mnie jednak ten przedmiot nie jest ani trochę fascynujący nie wiem ile bym dała żeby po prostu nie istniał. Mimo, że matematyka przydaje się w codziennym życiu np. w robieniu zakupów, ale po co mi obliczanie jakiś sinusów, architektem nie jestem i nie chce być .
Skoro miał być to jeden z ostatnich dni w Kalifornii to chciałam trochę pozwiedzać. Poznać lepiej San Francisco i chciałam zrobić to sama. Samej myśli mi się najlepiej i wtedy najwięcej szczegółów zauważam. Postanowiłam zacząć od wyjścia na kawę, której swoją drogą nienawidziłam, ale jestem w nowym miejscu więc może tu kawa smakuje jakoś inaczej?
Zaczęłam przeglądać wujka Google żeby wyszukać gdzie mogę coś zjeść i wypić. Nie musiałam daleko szukać od razu wyświetliło mi się top 10 miejsc najlepszych San Francisco i to tam zastanowię się co dalej.
Zeszłam na dół gdzie siedział już Stefan z Alexem, którzy intensywnie o czymś rozmawiali.

-Cześć chłopcy. - powiedziałam to pakując się między nich, złapałam ich za szyje i przyciągnełam do siebie aby się przywitać.

-Cześć Greta. Widzę, że nie wstałaś dziś lewą nogą. - zaśmiał się Stefan.

-Cnie? I zamierzam dziś zwiedzać.

- Ooo nieźle panno Rukhadze. - powiedział pełen podziwu Alex.

-Sama.

- A to czemu? - zrobił smutną minkę.

- Potrzebuje czasu dla samej siebie.

Chłopcy skinęli głowami.

-A teraz już lecę, bo nie zdążę na śniadanie do Cafecito bajoo.

Wyleciałam jak z procy zamykając za sobą łagodnie drzwi. Na podwórku dostrzegałam Sebastiana palącego papierosa, ale stwierdziłam, że się nawet z nim nie przywitam. Wyjęłam komórkę i zamówiłam sobie taksówke. Byłam podekscytowana dzisiejszym dniem. Czekałam pod bramą miała być za 2 minuty.

-Gdzie się wybierasz? - zapytał niskim męskim głosem.

Jego głos dużo różnił się od głosu moich męskich przyjaciół. Jego był taki ciężki i lekko zachrypnięty co pewnie było spowodowane tym, że pali.

-Chcę trochę pozwiedzać. - powiedziałam z uśmiechem.

-Sama?

-A czemu nie? Lubię spędzać czas sama ze sobą można wtedy nad wieloma rzeczami się zastanowić i... - tu mi przerwał.

- popracować nad swoim zachowaniem. - dodał.

- No właśnie. - spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam on jednak tego nie odwzajemnił i nadal miał tą swoją niewzruszoną minę.

-Nie boisz się?

-Czego miałabym się bać?

-Że cię porwą. W końcu jesteś w nieznanym ci miejscu w tym Zugdidi to może by cię znaleźli, ale tu?

[ZOSTANIE WYDANE!] It started with a lie - The Rebellion Trilogy [ Część I ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz