ROZDZIAŁ XXXVII Sześć słów za dużo

792 56 14
                                    

Dzisiaj wielki dzień chłopaków. Dylan, Tomasso i David rozgrywają mecz kosza. Ania była tym bardzo podekscytowana. Ubraliśmy się w barwy klubu koszykarskiego chłopaków. Są to takie kolory jak bordowy, zgniła zieleń i żółty. Grali z klubem z San Diego. Byłam bardzo ciekawa ich pierwszego meczu w sezonie. Stresowałam się tym, równie jak Kwiatkowska. Chłopcy byli już na sali, a my idziemy dopiero za 30 minut. Mecz jest za godzinę. Dla mnie też to było ważne wydarzenie, bo przecież brali w nim udział moi bliscy, których poznałam w San Francisco. Na tym etapie muszę już przyznać, że naprawdę są dla mnie ważnymi ludźmi mojego życia. Czułam też, że w ostatnim czasie zaczęłam się oddalać od nich wszystkich. Za bardzo skupiłam się na sobie. Najpierw wybuchł, potem Liam, a potem sytuacja z braćmi Norvelami i ich ojcem. Muszę iść naprzód i spędzić z nimi więcej czasu. Ciągle przebywam sama ze sobą i nigdzie nie chce wychodzić, czas to zmienić. Trzeba zacząć od początku.

-Co jest między tobą, a Norvelami? --- zapytała, malując usta.

O wilku mowa, a akurat miałam przestać o nich myśleć i tej całej popapranej sprawie. Chyba jednak nie jest mi to dane. Mam nadzieję, że kiedyś nastanie taki dzień, że będę się z tego śmiać, że kiedykolwiek o tym wszystkim tak poważnie rozmawiałam. Bo przecież takie jest prawda. Te nasze aktualne problemy za 10 lat mogą być dla nad nieistotne, a nawet nie będziemy o nich pamiętać.

-Norvelami? --- zapytałam zaciekawiona.

-Ostatnio, gdy weszłam do pokoju, zobaczyłam cię śpiąca w ramionach Davida, a także tego samego dnia widziałam, jak przyciąga cię do siebie Sebastian i jak się przytulacie.

Jej słowa, przyniosły niechciane, bolesne wspomnienia. Nie chciałam pamiętać o tym, jak mój kontakt z Sebastianem się urwał. Kiedy ostatni raz mnie przyciągnął do siebie, dając mi przy tym poczucie bezpieczeństwa, kiedy spławiał Roya, aż do chwili kiedy przyszłam pod jego dom i dowiedziałam się, że to serio koniec. Już pomijając szczegóły, jakie tam zaszły, jak zachował się jak dupek, jakbym była jak te inne dziewczyny, z którymi sypiał jeden raz i nigdy więcej ich ni zobaczył. Poczułam się koszmarnie. Nie wiedziałam już, czy zawsze byłam dla niego jak taki obiekt seksualny, czy odkąd jestem na studiach, czy może po prostu miało mnie to do niego zniechęcić. To w tej chwili nie było ważne. Chciałam wymazać te wszystkie bolesne wspomnienia. Nie był wart moich myśli i zapychania mojego mózgu jakimś syfem w pamięci długotrwałej.

-Nic nie jest między mną a żadnym z nich. Poza tym z Sebastianem nie mam już kontaktu.

-Jak to? Co mnie ominęło? --- widziałam niepokój, jaki zaistniał w blondynce.

-Stwierdził, że lepiej będzie, jak urwiemy kontakt.

-Co, ale jak to? Przecież ciągnęło was jak muchę do lepu!!!

Ania wyglądała na naprawdę zdziwioną i niezadowoloną z tego co słyszy z moich ust, ale w jednym się z nią nie zgodzę. Mnie i Sebastiana nie ciągnęło do siebie.
Byliśmy dla siebie jak jedna, wielka tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć i spowodować zniszczenie wszystkiego wokół.

-Co do Davida, to trzymam dystans przez sytuację, jakie miały miejsce w Gruzji.

Jeśli chodzi o Davida, to z nim sytuacja była zupełnie inna.
Byliśmy dla siebie ludźmi, którzy będąc dla siebie nikim, stali się dla siebie wyjątkowi, ale trwało to wyłącznie chwilę, a potem po prostu znikło.

-No rozumiem. Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej, a co do Sebastiana naprawdę nie rozumiem! Przecież was naprawdę do siebie ciągnęło. To niemożliwe!

-Nie sądzę. Jego ciągnie ogólnie do kobiet, a nie do mnie.

- O czym mówisz?

-Sebastian jest babiarzem.

[ZOSTANIE WYDANE!] It started with a lie - The Rebellion Trilogy [ Część I ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz