PROLOG

399 14 2
                                    

Zapraszam do playlisty, jeśli ktoś lubi posłuchać muzyki w trakcie czytania :)

https://spotify.link/78NaUVmVdDb
~~~
Dzisiejszy soundtrack:
•Emeline: Cinderella's dead
•Britney Spears: Work Bitch
•Dick (feat. Doja Cat) - Sickick Remix
~~~

Czuć  było zimny powiew na dworze, który sprawiał, że ciarki pojawiały się na skórzę. Nic dziwnego, był koniec lata i pomimo dwudziestu stopni na zewnątrz, ludzie zaczynali już nosić lekkie kurtki. Szczególnie późnymi wieczorami, kiedy słońce się chowało, a ludzie już nie zbierali się w parkach, żeby posiedzieć na trawie z piwem w ręku.

Tak było i dzisiaj, kiedy szłam wydeptaną ścieżką w parku, starając się nie spóźnić do pracy. Zazwyczaj jestem punktualna, ale moja współlokatorka, Julia, zajęła mi łazienkę zabierając mi dobre piętnaście minut z moich przygotowań. Normalnie nie mamy problemów i nie skaczemy sobie do gardeł kłócąc się o to, kto pierwszy ma z niej skorzystać, ale zdarza się, że nasze łazienkowe plany się pokrzyżują.

Mimo to wydarłam się na nią, że jeżeli nie wyjdzie stamtąd w ciągu sekundy, wyleje jej wszystkie lakiery do paznokci do zlewu w kuchni. Mało ambitne, ale biorąc pod uwagę jak Julia kocha wszystko co ma związek z maniciurem podziałało i już po minucie miałam całą łazienkę dla siebie.

Zrobiłam szybki makijaż, nic specjalnego, bo i tak już byłam spóźniona. Czarna kreska podkreślająca moje ciemnobrązowe oczy, trochę pudru, żeby moja blada skóra nikogo nie przestraszyła oraz cienka warstwa różowego błyszczyka musiały dzisiaj wystarczyć.

W ciemnym pomieszczeniu i tak mało widać, więc na koniec dokleiłam obowiązkowo sztuczne rzęsy i poprawiłam swoje długie blond włosy. Nienawidziłam mieć ich rozpuszczonych, ale w pracy bardzo się to przydawało, kiedy trzeba było oczarować potencjalnych klientów i sponsorów darmowego alkoholu. Darmowego dla mnie, oczywiście.

Sprawdziłam na szybko, czy wszystko spakowałam do torby. Strój taneczny, buty na obcasie, butelka wody oraz shake, który miałam wypić po owocnej zmianie. Jakiś puder w razie gdyby moja twarz postanowiła się zbyt spocić i świecić.

Na koniec zmysłowa bielizna w razie prywatnych zleceń. Upewniając się, że portfel i telefon są w torebce, wybiegłam jak najszybciej z domu.

Nie miałam do pracy daleko, bo zaledwie dwadzieścia minut pieszo, ale niestety droga prowadziła przez park oraz stare tory kolejowe. Mogłabym oczywiście wziąć ubera, ale po co marnować pieniądze skoro można je wydać na kolejną parę butów. Ta myśl pocieszała mnie cały czas, kiedy starałam się omijać korzenie w parku i nie wywrócić jednocześnie.

Do pracy szłam na dwudziestą, a pod koniec sierpnia robiło się już ciemno i musiałam być bardziej ostrożna. Raz w życiu postanowiłam pójść do pracy w obcasach i po tym jak mój nos spotkał się z ziemią, nigdy więcej się to nie powtórzyło.

Idąc na pamięć ścieżkami w tym zielonym labiryncie rozejrzałam się i minęłam polanę. Nie było już ani jednej żywej duszy. Zresztą nie dziwię się, pizgało porządnie wiatrem, a mrok sprawiał, że park trochę przerażał. Po dziesięciu minutach udało mi się jednak wydostać z parku i ruszyłam dalej w stronę torów.

Obok domu miałam stację kolejową, jednak była ona opuszczona od dawna, a nowa, wyremontowana, znajdowała się kilka kilometrów dalej, dlatego pociągi jedynie przejeżdżały przez stację widmo nawet nie zwalniając. Oczywiście nie było tutaj żadnego przejścia, ale wolałam taką drogę niż piętnastominutowy spacer dookoła.

Rozejrzałam się dokładnie, czy żaden pociąg nie będzie przejeżdżać, po czym przeskoczyłam przez małą barierkę i ruszyłam przez tory. Spojrzałam w dół i zobaczyłam trawę. W jednym miejscu była jednak bardziej przydeptana. Jako, że nikt się tu nie zapuszczał, była wydeptana jedynie przeze mnie i pomagała mi odnaleźć bezpośrednią drogę do małej bramy dla pracowników dworca po drugiej stronie.

Nieznajomy. Diablica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz