ROZDZIAŁ 3

105 8 20
                                    

https://spotify.link/m1cffeH8lDb
~~~
Dzisiejszy soundtrack:
•Lorne Balfe: Tense Pressure
•Lorne Balfe: Dreamy Reflection
•Nej: Paro
~~~

Dwie postacie wyrosły nagle na przeciwko mnie po drugiej stronie ulicy. Zdecydowanie było to dwóch mężczyzn. Jednego nie widziałam, ponieważ stał do mnie tyłem.

Drugim okazał się młody chłopak, który był niższy i chudszy. Mógł mieć z osiemnaście lat, nie więcej. Zniknęli po chwili w cieniu wąskiej uliczki, a ja aż wstałam, żeby lepiej ich widzieć.

Nie byłam wścibska, ale miałam wrażenie, że ten niższy nie za bardzo chciał brać udział w tym spotkaniu. Przeklęłam swój słaby wzrok i spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze conajmniej piętnaście minut do nocnego autobusu, więc postanowiłam przebiec na drugą stronę ulicy.

Już chciałam narzekać na ból nóg i zawrócić, nie będąc pewna czy przejdę jeszcze jeden krok, ale usłyszałam podniesione głosy wychodzące wprost z uliczki, w której zgubiłam dwóch chłopaków. Głupota zwyciężyła i przykleiłam plecy do ściany.

Wzięłam głębszy wdech i wychyliłam lekko głowę, żeby móc spojrzeć na nich i ocenić sytuację. Nawet jeśli kogoś mordują, i tak nic nie zrobisz Pomyślałam wciąż lekko najebana i skupiłam się na tym co widziałam.

Wyższy chłopak ubrany w czarną skórę i czarne spodnie przypierał młodszego chłopaka do ściany. Pewnie się kłócą, nic wielkiego się... Otworzyłam szerzej oczy, kiedy starszy wyciągnął spod kurtki nóż i przyłożył go do gardła drugiego. Musiał być starszy od niższego chłopaka lub - pił jak był młodszy w chuj mleka.

– Wydaje mi się, że się jasno wyraziłem!

Podskoczyłam kiedy usłyszałam jego krzyk. Miał niski i szorstki głos, taki któremu mało kto jest w stanie się sprzeciwić. Młodszy chłopak zaczął coś mamrotać, ale nie byłam w stanie usłyszeć co. Zresztą gówno mnie to obchodziło.

Cofnęłam się szybko na główny chodnik i zaczęłam wracać w stronę przystanku. Nie zamierzam się pakować w żadne problemy! Wystarczy, że widziałam kiedyś jak Matt pobił mojego kolegę z klasy, tylko dlatego, że zaczął mnie obrażać na jakiejś przerwie. Ja się nawet na niego nie wkurzyłam, ale Matt akurat przechodził i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, nieszczęśnik leżał już na ziemi powalony jednym ciosem.

Matt wylądował wtedy u dyrektora, ale później mi mówił, że było warto, bo tamten był wielkim kutasem. Uroczo

Już prawie dotarłam do przystanku, kiedy poczułam dłoń chwytającą mnie za łokieć i wciągającą do jakiejś bocznej uliczki. Nie zdążyłam nawet przeanalizować czy to na pewno dłoń, kiedy moje plecy zderzyły się z zimnym betonem.

Cichy jęk wydostał się z mojego gardła, bo ból przeszedł całą klatkę piersiową. Sprawiło to jednak, że wytrzeźwiałam w dwie sekundy i zdążyłam zarejestrować jednym okiem, że ta sama dłoń pędzi w kierunku mojego gardła. Instynkt wziął górę i wykorzystując słabą – aczkolwiek na teraz musiała wystarczyć – umiejętność karate, odbiłam dłoń własnym przedramieniem. Zgięłam nogę w kolanie szykując się do ciosu, jednak mój napastnik musiał być doświadczony, bo gotowy na mój ruch odskoczył lekko na bok.

Nie wydając żadnego odgłosu chłopak przesunął się do mojego boku, zarzucił łokieć na moją szyję przyduszajac mnie lekko. Drugą ręką objął mnie w talii jednocześnie blokując ruchy mojej drugiej dłoni. Niestety, ale był dużo silniejszy i nie mogłam nic zrobić jak tylko szarpać się w jego uścisku.

– Puszczaj mnie – udało mi się jedynie lekko wychrypieć, bo jego łokieć wręcz miażdżył mi tchawicę.

– Jak się przestaniesz szarpać jak szczur złapany za ogon, to cię puszczę – usłyszałam szorstki jak papier ścierny głos zmieszany z odrobinką... uśmiechu.

Nieznajomy. Diablica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz