ROZDZIAŁ 34

34 0 0
                                    

https://spotify.link/bGWrQYkH7Db
~~~
Dzisiejszy soundtrack:
• Goapele - Play
• Boyce Avenue, Jacob Whitesides - Stitches
• blackbear - idfc
~~~

Była dwudziesta pierwsza, kiedy Evelyn w końcu dotarła do domu Jeremiego.

-Przepraszam, straszne korki o tej godzinie. Chyba był jakiś wypadek - powiedziała zabiegana i rzuciła torebkę na kanapę obok mnie - Co mnie ominęło?

Jeremy streścił jej wszystko co już wiemy oraz wstępny plan działania. Miałem wrażenie, że Evelyn bardzo mocno się zestresowała. Czyżby nagle zaczęła się martwić o swoją córkę? Prychnąłem w myślach.

-Zamierzamy ruszyć kiedy świt - zakończył Thomas - Zabierzemy ze sobą trochę ludzi dla obrony. Przygotowujemy się na najgorsze - westchnął i widać było, że męczy go czekanie i nic nie robienie.

Z drugiej strony nic nie zjadł podczas kolacji, którą zaserwował nam Jasper. Ja za to przyjąłem z ulgą szklankę chłodnego piwa na pobudzenie umysłu.

-Ja...Może uda mi się to inaczej załatwić - Evelyn westchnęła przecierając dłonią twarz. Czuć było, że wie coś, czego my nie wiemy - Zadzwonię do Simona i spróbuję z nim porozmawiać. Może uda mi się go przekupić bez oddawania mu całych udziałów - zagryzła dolną wargę.

-Do kogo? - cała piątka spytała jednocześnie.

-Pantera - mruknęła po chwili ciszy i westchnęła - Pantera, szef Falconich. Ma na imię Simon - powiedziała cicho nie patrząc na nikogo konkretnego.

-Evelyn - odezwał się pierwszy Jeremy - Skąd masz numer do Pantery? - uniósł brew i mimo, że mało wiedziałem o tym całym Simonie, czułem że to zły znak, że Evelyn ma do niego bezpośredni kontakt.

-Ja...poznałam go dawno temu, kiedy jeszcze byliśmy młodzi - spojrzała z dziwnym błyskiem w oku na Jeremiego - Opowiem wam więcej, ale nie teraz. Teraz chcę odzyskać swoją córkę - spojrzała na nas twardym wzrokiem.

-A co jeśli nie odpuści w kwestii przejęcia firmy? - zapytałem i cała piątka spojrzała na mnie ponuro - No co? Lubię znać plan B - zaśmiałem się zestresowany.

-Cóż - Evelyn wstała, aby wyjąć telefon ze swojej torebki - Wtedy będę musiała odbyć poważną rozmowę z waszym ojcem chłopcy.

***

Zjedliśmy w ciszy kolację, którą przyniosła nam jakaś starsza Pani. Wyglądała na pokojówkę. Przyjęłam jedzenie z wdzięcznością, ale wciąż zerkałam niepewnie na mężczyznę siedzącego naprzeciwko mnie. Upiłam łyk kawy i przymknęłam na chwilę oczy czując jak napój bogów rozlewa się po moim ciele. Byłam lekko zmarznięta, ponieważ obudziłam się w pokoju bez swojej kurtki. Miałam na sobie jedynie jeansy i krótki top na krótki rekaw.

-Widzę, że kochasz kawę tak samo jak ja - uśmiechnął się odzywając się po raz pierwszy od dwudziestu minut - Jeśli chcesz, poproszę Lily o dolewkę.

-Nie, dziękuję - odpowiedziałam dopijając resztki z kubka - Czas na rozmowę - spojrzałam na niego.

-Dobrze - kiwnął głową - Obiecałem, a ja dotrzymuję obietnic. Pytaj o co zechcesz - zastanowiłam się chwilę nie wiedząc od czego zacząć.

-Dlaczego mnie porwałeś? - zadałam pierwsze pytanie.

-To proste - rozłożył ręce - Jesteś kartą przetargową, dzięki której twoja mama odsprzeda nam swoje udziały - wziął pomarańcz z koszyka na owoce i zaczął ją obierać - Taki był przynajmniej plan wstępny.

-Wstępny? - uniosłam brew patrząc na niego uważnie.

-Może wcale nie musimy się targować - spojrzał na mnie - Zobacz ile udało ci się przetrwać Isabelle - mruknął - Przeżyłaś spotkanie z Nathanielem, który często nie słucha się rozkazów. Mógłby cię śmiało skrzywdzić wbrew mojemu zakazowi. Znałem ryzyko, ale wiedziałem też, że jest jednym z najlepszych - obrał pomarańcz i zjadł pierwszą cząstkę - A tutaj zobacz, nawet udało ci się go powalić w bibliotece i do teraz odzyskuje świadomość - powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.

Nieznajomy. Diablica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz