00 - Epilog

736 47 217
                                    

*Witam w Epilogu, przepraszam, że o tak późnej godzinie i przepraszam jeśli będą jeszcze jakieś błędy. O 21 wróciłam dopiero do domu po całym dniu na uczelni i nie czytałam tego już tak ostatecznie, bo jestem wykończona. A teraz zapraszam do czytania...*

Po nieprzespanej nocy, wielu rozmowach uspakajających i próbujących zrobić coś na odległość, Minho i Jisung przylecieli do Seulu pierwszym samolotem, którym mogli. Jako, że Felix kompletnie był zdewastowany tą sprawą, wszelkich najważniejszych informacji dowiadywali się od rodziców Jisunga.

Brunet starał się nie załamywać. Chciał być silny, szczególnie dla swojego brata i załatwić wszystko z zimną krwią, bo wiedział, że jeśli da się ponieść emocjom, to nic nie wskóra. Blondyn trwał cały czas przy nim, wspierając go, jak tylko mógł. Sam również uruchomił wszelkie kontakty, jakie miał, aby znaleźć rodziców Lee.

Lecz obaj zaczęli się coraz bardziej niepokoić, gdy nie mogli się dodzwonić do nikogo w drodze do posiadłości. Jedynymi osobami, które odbierały od nich telefony, byli rodzice Jisunga u których był Jeongin, lecz oni nie mieli pojęcia, gdzie jest aktualnie Felix, czy chociażby Hyunjin. Wchodząc więc do domu, zaczęli ich nawoływać, lecz nikt się nie odzywał.

— Rozdzielmy się i ich poszukajmy, może mają wyciszone telefony. — zaproponował Jisung, a Minho mu tylko przytaknął.

Młodszy więc zaczął przeszukiwać dół posiadłości, a starszy górę. Brunet strasznie się bał o swoich rodziców, ale też i o swojego brata, który był dla niego, jak oczko w głowie. Gdy przestał odbierać, zaczął sie poważnie niepokoić, a jego umysł zajęły same czarne myśli. Bał się, że coś mu się stało, a go nawet tu nie było, żeby cokolwiek zaradzić.

Czuł się winny, że w trakcie, kiedy ich rodzice zostali porwani, on siedział na plaży, na wyspie w innym kraju, przeżywając najlepsze chwile swojego życia. Miał wrażenie, że gdyby nie wyjechali na tą podróż poślubną i zostaliby w domu, to to porwanie nigdy by się nie wydarzyło, albo przynajmniej byłby tu od samego początku i mógłby działać od razu oraz wspierać swojego brata z bliska, a nie tylko przez telefon.

Minho otworzył z impetem drzwi od sypialni Felixa, lecz zastał tam pustkę. Z braku laku, wszedł więc do swojego pokoju. Stanął jednak w wejściu, jak sparaliżowany, gdy zobaczył, co znajduje się pośrodku pomieszczenia. Stolik, na którym był monitor, do którego była przypięta kamerka, stał niedaleko łóżka. Lecz najbardziej przeraził go widok tego, co było pod monitorem.

Podszedł do niego powoli, a jego oddech przyspieszył. Czuł, jak powoli zbierają mu się łzy w oczach, a jego serce miało zaraz wyskoczyć z jego klatki piersiowej. Gdy znalazł się blisko, podskoczył lekko, jak monitor się włączył, ukazując jego rodziców, przywiązanych do krzeseł, którzy coś krzyczeli, lecz brunet nie był w stanie ich usłyszeć.

— Witaj, Minho. — usłyszał nagle zmodulowany głos, najprawdopodobniej jakiegoś mężczyzny. — Mam nadzieję, że widzisz wyraźnie swoich rodziców. — zaśmiał się.

— Ty kurwo... — powiedział wściekle pod nosem, a po jego policzku poleciała łza.

Widział ich bardzo wyraźnie. Widział, jak krzyczą coś do niego rozpaczliwie. Widział siniaki i zadrapania na ich twarzach. Widział, jak próbowali się wyrwać z więzy, lecz ich szamotaniny nic nie dawały.

— Gdzie jest Felix? — spytał, przypominając sobie o tym, jak ten nie odbierał.

— Felix? Nie wiem. Mogę cię lecz zapewnić, że my go nie mamy. — odpowiedział mu, a ten odetchnął trochę, mimo że nie wiedział, czy porywacz ich rodziców mówi prawdę. — Z resztą...Nie on jest teraz ważny. Powiedz mi, Minho...Chcesz uratować swoich rodziców? — spytał udawanym przejętym głosem.

Till Death Do Us Part ▮ MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz