12 - Oj, przepraszam

1K 66 27
                                    

W sobotę rano Jisunga obudził dźwięk kółek od walizek, ciągniętych przez hol na pierwszym piętrze. Chcąc sprawdzić, co się dzieje, rozciągnął się jak kot, po czym wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Tam zobaczył schodzących ze schodów z małymi walizkami Minho i Felixa. Dalej będąc lekko zaspanym, podszedł do barierki i spojrzał na mężczyzn.

— Gdzie jedziecie? — spytał, przecierając oko ręką.

Minho spojrzał w górę, oceniając poranny wygląd Jisunga. Han miał na sobie zwykłe szare dresy, czarną, luźną koszulkę oraz miał lekko roztrzepane włosy. Musiał przyznać, że był to całkiem uroczy widok, jednak wyrzucił szybko z głowy te myśli, po czym uśmiechnął się cwanie, przypominając sobie o czymś.

— Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz, wiewióro. — odpowiedział tak samo, jak kiedyś Jisung mu.

Najstarszy wyszedł z domu, a Jisung przewrócił oczami w irytacji, po czym spojrzał z nadzieją w stronę Yongboka, który kręcił głową z dezaprobatą na zachowanie swojego brata.

— Jedziemy do naszego resortu na Jeju, zobaczyć jak się trzyma. Za miesiąc rozpocznie się sezon, więc chcemy zobaczyć, jak idą przygotowania. — odpowiedział, miło się uśmiechając.

— Aa...okej. A ten...kiedy wracacie?

— Powinniśmy być jutro wieczorem. Mam nadzieję, że nie zrobicie tu żadnej imprezy z Jeonginem. — uśmiechnął się przebiegle. — Nie chciałbym takiej imprezy ominąć.

— Nie... — pokiwał powoli głową w prawo i lewo. — Nie mam ochoty, jak na razie, na żadną imprezę po tej ostatniej. — uśmiechnął się niezręcznie i podrapał się po karku, przypominając sobie imprezę zaręczynową.

— Rozumiem. No nic...do jutra, Jisung. — pożegnał się, machając ręką.

— Do jutra. — odmachał mu, po czym Yongbok wyszedł z posiadłości, ciągnąc za sobą swoją małą, czarną walizkę. 

Felix, po spakowaniu walizki do bagażnika, wsiadł do samochodu, w którym siedział już jego brat. Minho spojrzał na niego pobłażliwym wzrokiem, a kierowca ruszył.

— Dłużej się nie dało?

— Gdybyś odpowiedział mu normlanie, hyung, to ja bym nie musiał wszystkiego wyjaśniać. — odpowiedział, również patrząc na niego pobłażliwym wzrokiem.

— Nie musiałeś mu nic wyjaśniać. — uśmiechnął się wrednie. — Mogłeś po prostu wyjść.

— To by było niemiłe, hyung.

Resztę drogi na lotnisko spędzili w ciszy, pogrążeni w własnych myślach. Tam praktycznie od razu wsiedli do samolotu, a po ponad godzinnym locie, znaleźli się na wyspie. Jako że ich resort miał bardzo dobre położenie turystyczne, nie jechali do niego długo. Gdy weszli do części hotelowej, do recepcji, przywitała ich miło uśmiechająca się recepcjonistka.

— Jest może dyrektor Kim? — spytał Minho.

— Tak. Już się z nim kontaktuję. — odpowiedziała, po czym użyła walkie-talkie i za pomocą jednego przycisku wezwała mężczyznę.

W międzyczasie, gdy na niego czekali, recepcjonistka podała im ich karty do ich pokoi, a oni zajęli się rozmową, aby nie stać jak kołki. Po pięciu minutach brązowowłosy mężczyzna, ubrany w granatowy garnitur, zjawił się.

— Przepraszam, że tyle czekaliście, ale byłem dosłownie na drugim końcu hotelu i sprawdzałem, czy sprzątaczki wykonały swoją robotę. — mówił, po czym przywitał się z nimi krótkim przytuleniem.

Till Death Do Us Part ▮ MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz