11 - Zadzwoni pan na policję?

837 51 18
                                    

Jisung, tym razem, postanowił odwiedzić swój klub w środku tygodnia po pracy w firmie. Zawsze przychodził w weekendy, więc w końcu chciał zobaczyć, czy jego pracownicy pracują tak samo w każde dni i nie starają się specjalnie bardziej na koniec tygodnia tylko dlatego, że wiedzą, że on tam przyjdzie.

Już na samym wejściu przywitał go zaskoczony ochroniarz, który nie spodziewał się kompletnie zobaczyć swojego szefa w środę wieczorem w klubie. Lekko zakłopotany jednak otworzył mu drzwi i życzył miłej zabawy, tak jak każdemu innemu odwiedzającemu lokal. Blondyn przeszedł od razu do biura swojego menadżera. Wszedł przez drzwi, nawet nie pukając.

— Czy ja wam imbecylom nie mówiłem, że puka się zanim... — uniósł głowę znad papieru, na którym coś pisał, a zauważając Jisunga, jego mina z wkurzonej zmieniła się na lekko zaskoczoną. — Oo...Dobry wieczór, szefie.

— Jak ty się odzywasz do pracowników, hyung? — spytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej i unosząc brew.

— No co? — wzruszył ramionami. — Niektórzy, szczególni ci nowi i młodzi, wchodzą tu jak do siebie i zawracają mi głowę czasami takimi duperelami...Ja nie wiem...te młodsze generacje muszą się nauczyć w końcu trochę szacunku do starszych, ale też i do osób wyższych stanowiskiem... — narzekał, po czym oparł się o oparcie fotela.

— A to, w sumie, akurat fakt. Mimo że ja również należę, tak trochę, do tej młodszej generacji, to jednak mam szacunek do starszych, ale znam osoby w moim wieku, które mówią do nich, jak do swoich znajomych. — przyznał i usiadł na krześle naprzeciwko Changbina.

— Muszę się nie zgodzić. Jest jedna osoba, której nie nazywasz hyungiem. — powiedział unosząc jedną brew i uśmiechnął się cwaniacko.

— Co? — zrobił zdziwioną minę, kompletnie nie wiedząc, o kogo mu chodzi. — Niby kogo?

— A Minho-hyung? Mieszkacie razem, bierzecie ślub, a już zapomniałeś o jego istnieniu? — zaśmiał się lekko.

— Uwierz mi, hyung, czasami chciałbym zapomnieć, że on istnieje. I nieprawda. Tym razem to ja się z tobą nie zgodzę, hyung, bo od imprezy zaręczynowej mówię do niego "hyung". — przewrócił oczami na wspomnienie z składziku i ich rozmowy.

— Czyli jednak coś tam się w środku wydarzyło? — uśmiechnął się przebiegle i poruszył brwiami. — Wiedziałem, że nie jesteście świętoszkami i że nie wytrzymacie i przynajmniej się przeliżecie. 

— Eww...Nie. W życiu. — pokiwał głową na nie. — Nic się nie wydarzyło w tym składziku, oprócz jego narzekania, że powinienem się zwracać do niego z szacunkiem. — wytłumaczył, a Changbinowi zrzedła lekko mina.

— Szkoda...A ten...Nie żebyś coś...Ja wiem, że jesteś właścicielem i że możesz przychodzić sobie tutaj kiedy chcesz, ale co ty tu robisz w środę? Bo jak coś, to ja nie mam dla ciebie żadnego raportu ani nic.

— Nie przyszedłem po raport, hyung. Po prostu chciałem zobaczyć, jak moim pracownicy pracują w dni takie zwykłe, gdy jest mniej ludzi i kiedy raczej się mnie tu nie spodziewają. 

— I co? Zdałem test? Jestem dobrym pracownikiem? 

— W sumie...Nie było tak, jak w tych wszystkich filmach, gdzie ktoś wchodzi do biura bez pukania, a tam ktoś uprawia seks na biurku, ani nie widziałem nikogo pod twoim biurkiem, więc chyba zdałeś, hyung. — odpowiedział, a Changbin lekko się na to zaśmiał, po czym Jisung wstał i poprawił swój garnitur. — A teraz idę gdzieś w jakiś kąt klubu poobserwować innych pracowników.

— Ale będę mieć ubaw, jak po swoich obserwacjach, przyprowadzisz mi tu jakiegoś młodzika i powiesz, że mam go zwolnić z pracy... — uśmiechnął się, wyobrażając sobie tę sytuację.

Till Death Do Us Part ▮ MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz