24 - W cholerę się stresuję

796 52 33
                                    

Od samego rana w posiadłości panował mały chaos. Felix i Jeongin, po zjedzeniu śniadania, co chwila odbierali jakieś telefony, dotyczące ślubu i wesela ich braci. Tylko Jisung i Minho siedzieli na kanapie w salonie i patrzyli na mężczyzn, którzy chodzili w tą i we w tę z telefonami przy uszach.  

— ...jeszcze nie ma tylko dekoracji do sali...

— Jak to jeszcze ich nie ma?! Przecież nie po to wynajęliśmy cały hotel jeszcze dzień przed, aby wszystko przygotować, żeby oni się jeszcze nie zjawili! Może jeszcze mi powiesz, że nie przyjadą dziś, tylko jutro?! — Felix zaczął krzyczeć, będąc zdenerwowanym, bojąc się, że wszystko to, co zaplanowali z Jeonginem nie pójdzie zgodnie z planem.

— Yongbokie...spokojnie...Po prostu ekipa z materiałami stoi aktualnie w korku... — mówił uspokajającym tonem, a Felix wypuścił głośno powietrze z ust i przymknął powieki, będąc lekko załamanym samym sobą.

— Przepraszam, Hyunjinie...Nie chciałem na Ciebie nakrzyczeć. Po prostu chcę, aby wszystko było perfekcyjnie.

— Wiem, Felix. Może abyś się aż tak bardzo nie denerwował, to tu przyjedź? — zaproponował. — Będziesz mógł wtedy wszystkiego pilnować, zamiast załatwiać wszystko przez telefon.

— Hmm... —westchnął. — Masz rację. Wezmę też Inniego i za niedługo przyjedziemy. — mówiąc to, spojrzał na czarnowłosego, który również rozmawiał z kimś przez telefon.

— Dobrze. Czekam. — w jego głosie można było usłyszeć to, że się uśmiecha.

Mężczyźni rozłączyli się, a Yongbok spojrzał na mężczyzn siedzących na kanapie. Jeszcze kilka tygodni temu, jak nie dni, siedzieli by pewnie po dwóch końcach mebla. Natomiast teraz siedzieli w odległości, mniej więcej, pół metra od siebie. Przyszła para młoda mimo, że się lekko podśmiewywała, obserwując swoich braci, to była jednocześnie im bardzo wdzięczna za to, co robią.

— Wy... — spojrzał na nich podejrzliwie, widząc ich całkiem blisko siebie, lecz postanowił im tego nie wypominać, aby nagle ich od siebie nie odstraszyć. — Pakujcie się i jedźcie do swoich rodziców. — rozkazał im, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Po co? —spytał zdziwiony Jisung, a obok Felixa stanął Jeongin, który skończył rozmawiać przez telefon, również mając pytającą minę.

— Bo w dzień ślubu, przed ślubem, nie możecie się zobaczyć, bo to przynosi pecha. — wytłumaczył tak, jakby to było oczywiste dla wszystkich.

— Serio, Yongbokie? Wierzysz w takie przesądy? — Minho spojrzał na niego pobłażliwie.

— Tak. Nie chcę wierzyć w tylko jeden, bo mi się strasznie nie podoba. Szkoda, właśnie, że ten ślub jest na początku maja, bo według przesądu...w maju ślub - szybki grób. — powiedział z lekkim smutkiem, a jego brat wstał, podszedł do niego i poklepał pocieszająco po plecach.

— Spokojnie, Felix. To tylko przesądy. Nie są prawdziwe, więc nie masz, o co się martwić. — powiedział, lekko się podśmiewując, po czym zarzucił sobie swoją rękę na jego barki.

— A ja, w sumie, jestem ciekawy...jakie jeszcze przesądy znasz? — spytał Jeongin.

— Emm... — zastanowił się chwilę. — Na przykład, że para młoda nie może się po nic zawracać w drodze na ślub...yyy...para młoda musi mieć kierowcę, nie mogą zawieźć się sami, bo to przynosi pecha...A! — wskazał palcem w górę, przypominając sobie kolejną rzecz.  — Musicie się uśmiechać, nawet jak się stresujecie. Uśmiechanie się podczas ceremonii przynosi szczęście. — uśmiechnął się, zadowolony z siebie.

Till Death Do Us Part ▮ MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz