Rozdział 11

20 2 9
                                    

TOM
Kiedyś

Patrzę na ścianę naprzeciwko mnie. Czuję się pusto. Kurewsko pusto. Jestem rozebrany do połowy, a jej dłonie jeżdżą po moim torsie. Jej czerwone usta się do mnie uśmiechają. Jej cholerne oczy parzą moje ciało.

– Rozluźnij się, Tommy. – szepcze, ocierając się o moje krocze.

Czułem obrzydzenie do jej osoby. Czułem również szczęście, że mam, ponieważ nie byłem samotny. To było tak chore. Byliśmy toksyczni, niszczyliśmy siebie, ale kochałem, a ona mnie.

Rozluźniam ramiona, a ona zaczyna całować moją szyję. Nie jest to przyjemne jak kiedyś. Nie czuję się również dobrze z tym, że ukrywamy nasz romans już któryś rok.

– Jesteś taki słodki, kochanie. – wyszeptała, wbijając paznokcie w moją skórę.

Zamykam oczy, czując jej dłonie w moich spodniach. To nie jest to samo, co kiedyś. Gdy miałem głupie czternaście lat, było to cholernie przyjemne, ale teraz, gdy mam szesnaście, już nie.

Będziesz na zawsze mój, Tom...

Czuję jej usta tam, gdzie nie chcę. Tam gdzie się brzydzę.

Teraz

Patrzę w lustro, ledwo powstrzymując łzy. Jestem w pełni nagi. Nagi i pusty.
Patrzę na mężczyznę, którym się stałem. Na mężczyznę, który niegdyś nie bał się panicznie dotyku. Czuję się popsuty, a gdy patrzę na swoje rodzeństwo, zazdroszczę im tego, że pozwalają sobie na przyjemny dotyk lub po prostu dotyk.

Przymykam oczy i się uspokajam. Wchodzę pod prysznic i odkręcam gorącą wodę. Prysznice są przyjemne, ale przyjemniejszy byłby dla mnie uśmiech pewnej cynamonki.

🌼

Patrzę na nią, gdy się uśmiecha. Jej blond włosy są rozwiane przez wiatr, a jej spódniczka delikatnie się podwija, co zwraca uwagę mężczyzny, z którym rozmawia. Wkurwia mnie to, jednak nadal ich obserwuje, siedząc cztery stoliki dalej. Celly jest tak zajęta rozmową z nim, że nawet nie zauważa tak drobnych szczegółów, jak jego wzrok na jej cholernym ciele.

– Jesteś piękną kobietą, Celly. – mówi, a kobieta się uśmiecha.

Uśmiecha się do niego, nie do mnie. I niemiłosiernie mnie to wkurwia.

– Dziękuję bardzo, Fabian.

Rozmawiają dalej. Skurwiel, czy jak mu tam było, przybliża swoje siedzenie do niej. Słyszałem, że moja cynamonka zaznaczyła wiele razy, że ma narzeczonego, a on nic sobie z tego nie robił.

– Zechciałabyś może przenieść się w inne miejsce? – szepcze, jednak skurwysyna doskonale słyszę.

– Fabian, nie chce. Mam narzeczonego i jestem mu wierna.

Mężczyzna wywraca oczyma j kładzie swoją rękę na jej kolanie. Celly się odsuwa i wstaje, jednak on łapie ją za dłoń, tłumacząc się. Moja cynamonka się uśmiecha coś mu tłumacząc, ale on ma to w dupie. Jestem na tyle wkurwiony, że idę w ich stronę. Blondynka jako pierwsza mnie zauważa.

Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz