Rozdział 30

20 1 4
                                    

CELLY

– Celly, Celly, Celly... co ja mam z tobą zrobić, hm? – spytał nieznajomy, męski głos. Czułam się przerażona i zestresowana.

– Kim jesteś? Halo? Odpowiedz mi!

Cmokną tuż przy mojej twarzy. Czułam jego oddech na swoim policzku, a potem palec przejeżdżający po mojej szyi. Wzdrygnęłam się z obrzydzenia.

– Jednak jesteś wyszczekana. Zawsze uważałem cię za taką cichą, szkrabie. – mówił cicho, a jego głos był spokojny.

Chciałam go zobaczyć, ale czarna opaska mi na to nie pozwalała aż wreszcie mi ją ściągną. Mężczyzna był wysoki, miał ciemne blond włosy, a jego twarz zdobiła długa, pokaźna blizna. To ona najbardziej mnie przerażała. Nie jego ciemne, brązowe oczy, a blizna. No i może milion tatuaży na jego dłoniach i szyi.

– Słodziutka jesteś, gdy jesteś przerażona. – zaśmiał się, ale szybko przerwał, bo do pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Wyglądała na o wiele młodszą i przyjaźniejszą.

Była niską blondynką o zielonych oczach. Uśmiech miała piękny, a na sobie miała letnią sukienkę w kropki. Na szyi jednak miała również bliznę. Dość dużą bliznę.

– Romero, do cholery, nie strasz mi dziewczyny! – walnęła go w tył głowy na co mężczyzna szeroko się uśmiechną. Mogłabym pomyśleć, że są rodzeństwem, jednak sposób w jaki na nią patrzył, nie pozwalał mi na takie myśli.

Patrzył na nią jakby była miłością jego życia, jakby nie mógł bez niej żyć. I może tak było? Może ten Romero nie mógł żyć bez tej blondynki?

– Jestem Katya, miło mi cię strasznie poznać, Celly. – uśmiechnęła się i oparła głowę o ramię blondyna.

Szkoda, że nie wiedziałam, że owa Katya jutro nie zawita.

– Amore, może byś poszła przygotować swoją super herbatę, hm?

– Jasne, proszę panie mafioso. – zaśmiała się, a blondyn delikatnie się uśmiechną.

Czułam tę miłość między nimi. Była widzialna oraz odczuwalna strasznie.

– Słuchaj, jutro cię wypuszczę. Wiem, że nie powinienem cię „porywać”, ale też nie miałem wyboru. No, ale cóż, tak bywa. – uśmiechną się i kiwną głową. – Katya niedługo przyniesie ci coś do jedzenia, jakieś ubrania i ciepłe picie. Rozgość się.

Romero Aston Clark stał się moim bliskim kolegą. Kolegą zniszczonym przez świat.

|||

Nie mógł wytrzymać. Czuł jak jego serce rwie się na kawałki. Czuł, że niedługo zniknie. Jak ona. Jak jego miłość, obsesja. Boże, czemu akurat ona? Zapytał w myślach.

Jego Amore już nigdy nie powita go w łóżku, nigdy się do niego nie uśmiechnie, nie zaśmieje się z jego sadystycznych żartów, nie będzie całować jego blizny. Kurwa, nie powie do niego tak słodko „panie mafioso” lub „Romy”. Chciał znów ją ujrzeć. Chciał znów ją dotknąć.

Romero padł na kolana, ukrywając twarz w dłonie. Poczuł te rozbrajające łzy na policzkach. Nie chciał ich, ale były jego ulgą. Ona również dawała ci ulgę, Romy, pomyślał. Do cholery, tak bardzo chciał do niej wrócić. Leżeć tam z nią. Czuć jej ciepło. Ale nie mógł.

Lecz pewnego dnia nie wytrzymał, a lina uwiesiła się na jego szyi pokrytej tatuażami, które niegdyś jego Amore kochała.

Kara za kare, mówiły głosy.

R.V.R

„Głosy mówiły – bądź pierwszy.”

Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz