Rozdział 33

18 1 2
                                    

CELLY
miesiąc później

Lato dawało o sobie znać już na samym początku wiosny. Ubrana w ciemnozieloną sukienkę siedziałam na tarasie z moim ukochanym kotkiem. Gucio głośno mruczał, gdy go głaskałam i ocierał się o mój brzuch. Dzisiaj byłam umówiona z Tomem pod parkiem. O dziwo była piękna, ciepła pogoda i cieszyło mnie to. Wreszcie nie lało jak z cebra.

Tom:
Mam nadzieję, że spotkanie nadal aktualne. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę. Stęskniłem się.

Celly:
Oczywiście, że aktualne.

Celly:
Stęskniłeś? Nie widzieliśmy się tylko dwa dni, Tom.

Tom:
To dla mnie wieczność, moja droga.

Zaśmiałam się głośno, przez co gucio się przebudził. Przeprosiłam go szybko, a potem wróciłam do konwersacji.

Celly:
Oh, bez przesadyyy. Widzimy się za godzinę, do zobaczenia.

Tom:
Już mi uciekasz? No dobrze, do zobaczenia, kochanie.

Kochanie...

🌼

Co ja odwalam? Myślę, gdy moje usta zderzają się z ustami Toma. Obaj jesteśmy zaskoczeni swoimi czynami, jednak żadne z nas nie przerywa.

Tak długo nie czułam jego ust na swoich, przez co odpływam przez przyjemność, którą mi dają. Uwielbiam jego usta. Są delikatne, czasami stanowcze, a gdy trzeba to dają wielką przyjemność.

– Powinniśmy przerwać, Tom. – szepcze wprost w jego usta.

Mężczyzna kiwa głową, jednak nie przerywa. Boże święty, myślę, zaczepiając palcami o jego włosy.

– Hej, dzieciaki! – krzyczy do nas jakaś starsza, uśmiechnięta kobieta. – To jest miejsce publiczne!

Odrywamy się od siebie, a ja od razu wstaje. Czuję się głupio i źle, że to zrobiłam. Co ja w ogóle sobie myślałam. Że co? Że nagle do siebie wrócimy i postanowimy normalnie ze sobą żyć? No chyba nie.

– Wiesz... spotkamy się później. Dzisiaj już chyba wystarczy.

– Mhm... – odchodzę powoli, a za sobą słyszę ciche. – przepraszam, Celly.

Kiwam głową i przyspieszam. Dochodzę do domu, a tam czeka na mnie niezła niespodzianka. Oliver Delcon. Uśmiechnięty i rozłożony na moim fotelu z papierosem w ustach. Wystawia go w moją stronę, a ja od razu go przejmuje i pierwszy raz w życiu się zaciągam, a potem kaszle.

– Cygaretka. Kurewsko mocne. – mówi, zaciągając się.

Jakim cudem on się tym nie krztusi? Marszczę brwi i idę w stronę kuchni, gdzie Oliver ma dokładny widok na mnie.

– Całowałaś się z nim.

Zatrzymuje całe ciało, a przez szok omal szklanka, którą trzymałam, nie wypada.

– Słucham?

– Widziałem was, a gdy Tom do mnie zadzwonił wydawał się trochę ucieszony. To logiczne, Celly. – wyjaśnia, a ja się cała czerwienie. – Do twarzy ci z czerwienią.

– Przestań i jak tu wszedłeś do cholery?

Śmieje się cicho i podchodzi dosyć blisko, przez co się cofam. Nie mam już za sobą miejsca i moje plecy uderzają o zimną, białą ścianę. Chryste, czemu pieprzony brat Toma tak na mnie działa? Dotyka mojego rozgrzanego policzka i szepcze;

– Drzwi były otwarte, więc postanowiłem się wprosić. Nie miej mi tego za źle, słodka.

Kiwam głową jak w amoku, skupiając się na jego dłoni. Czemu on mnie tak dotyka? I czemu do cholery mnie to... rozgrzewa?

– Przestań.

– Ale co? – szepcze, przybliżając twarz do mojej. – Ja nic nie robię, Celly.

Odpycham go i chowam twarz w dłoniach. Co się ze mną dzieje do cholery?

– Wyjdź. Błagam, wyjdź.

Bez pytania zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Trzaska za sobą drzwiami, a ja siadam do stołu, wyjmując jakąkolwiek czystą kartkę. Patrzę w prawo widząc pozostawione opakowanie cygaretek. Wyciągam jedną i odpalam. Mają posmak wanilii i truskawki. Dziwne, jednak dobre połączenie.

R.V.R

:)

Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz