Rozdział 7

21 3 5
                                    

TOM
Kiedyś

Pani Loving patrzy na mnie ze smutkiem w oczach. Nie wiem o co jej chodzi, jednak wytrzymuje jej spojrzenie. Dzisiaj ponownie miałem do niej iść, ale tak cholernie tego nie chciałem. Felicity mówi, że jeśli coś się dzieje, to mogę do niej z tym przyjść. Zapewne zauważyła zmianę w moim zachowaniu. Gdy dotyka mojego ramienia, natychmiast się wzdrygam.

– Wychodzę. – oznajmiam, w pośpiechu zakładając bluzę. Felicity jedynie na mnie patrzy. Przyzwyczaiła się już do moich nagłych wyjść.

Niemal biegnę na drugą ulice i skręcam w ciemne uliczki. Wchodzę do domu zrobionego z czerwonych cegieł. W sypialni czeka już na mnie ona. Na jej  pomalowanych czerwoną szminką ustach widnieje uśmiech, który nie zwiastuje niczego dobrego.

– Tom, chodź do mnie! – pisnęła i rozłożyła ramiona, a ja natychmiast do niej podszedłem.

Zaczęła mnie całować zapewne zostawiając ślady szminki na moich wargach i skórze. Czuję jej dłonie wszędzie. W pewnym momencie ściska przez spodnie mojego kutasa, na co powstrzymuje syk bólu. Robi to zbyt mocno.

– Może dzisiaj obejrzymy tylko film, hm? – mamrocze między pocałunkami, jednak ona zaczyna mnie rozbierać, rzuca mnie na łóżko, a potem mnie dosiada.

Zamykam oczy. Nie chce słyszeć jej jęków, błagań o orgazm. Zaciskam pięści w pościeli, uważając by jej nie dotknąć. Ujeżdża mnie, wydając z siebie głośne krzyki i jęki rozkoszy. Nie jest mi z tym dobrze tak, jak wtedy, kiedy to wszystko zaczynaliśmy.

Wydaje z siebie ciche stęknięcie, gdy schodzi ze mnie i idzie pod prysznic. Wygląda na szczęśliwą, a ja nie chcę jej tego niszczyć.

Teraz

Celly Love była cholernie ciekawą istotą. Była piękna, mądra i miała kurewsko piękne oczy. Jej zielonkawe oczy idealnie pasują do moich.

– Tom!

Ja pierdole.

Velia biegnie w moją stronę z jakimś mężczyzną u boku. Domyślam się, że jest to Vladim, o którym gadała przez cały czas. Ze swoich mężczyzn przedstawiła mi jedynie swojego pierwszego chłopaka, trzeciego i właśnie teraz przedstawi mi tego nieszczęśnika.

– Słucham? – pytam uprzejmie, wbijając wzrok w przestraszoną twarz mężczyzny.

– Chciałam ci przedstawić mojego narzeczonego.

Kurwa.

Marszcze brwi, gdy niemal krzyczy słowa narzeczony. Od kiedy ten jebany Vladim jest jej narzeczonym?

– Od kiedy?

– Od zeszłego tygodnia! – piszczy i niemal skacze.

– Tom Delcon.

– Vladim Torres. – podaje mi dłoń, udając, że się nie boi, co mnie rozbawia. Idiota.

– Mówiłaś już o nim Robercie, Oliverowi i Felicity?

Kręci głową, co oznacza, że chciała skorzystać z „tradycji” i przedstawić narzeczonego temu najstarszemu. Głupie.

Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz