Rozdział 37

19 1 2
                                    

CELLY

Biegałam najszybciej jak mogłam. Wbiegłam przez drzwi do szpitala, próbując złapać oddech. Spojrzałam najpierw na pielęgniarki, a potem na Vicione. Zaczęła iść w moją stronę i jak nigdy sie we mnie wtuliła zaczynając płakać. Jej głośny szloch rozszedł się przez niemal cały szpital. Starsze panie patrzyły na nas ze współczuciem, a ja zaczęłam uraniać z siebie łzy.

– Będzie wszystko dobrze, przeżyje.

– Nie chce go stracić, Celly. To mój ukochany brat, co jeśli on nie da rady. – mówiła co chwilę przerywając przez szloch. Było mi jej szczerze żal.

– Wszystko będzie dobrze.

🌼

Mijały dni, tygodnie, a Xerien wreszcie sie wybudził. Odwiedzałam go niemal codziennie, przynosiłam owoce oraz najcieplejsze plotki z miasta.

– Jestem ci cholernie wdzięczny za to wszystko. Wiele dla mnie znaczysz, Celly.

– Ty dla mnie też, Xerien.

Spojrzał mi w oczy, które napełniły się łzami. Zmarszczyłam brwi i ujęłam jego dłoń.

– Wiem, że kochasz kogoś innego i to szanuje, jednak nie mogę wyjść z tek zazdrości, że go kochasz, że pozwoliłaś mu siebie kochać, a mnie traktujesz jedynie jako przyjaciela. Jestem rozpaczony odkąd sie tylko znamy. Chciałem być twoim najlepszym wspomnieniem, ale wiem, że i tak nim nie będę. Kocham cię, Celly odkąd tylko cię zobaczyłem. Byłem tak strasznie tobą zauroczony, tak strasznie sie zakochałem, kochanie. Jesteś dla mnie moim jedynym marzeniem.

Łzy płyną po moich policzkach i gdy mam już przytulić mężczyznę, narzędzia zaczynają piszczeć, a Xerien powoli przymyka oczy.

– Zawsze już będę cię kochać, Celly. Żyj szczęśliwie, załóż rodzinę. Wiem, że twoje dzieci będą piękne, będą miały twojej przepiękne oczy. – jego ucisk sie poluznia.

Zaczynam krzyczeć do pielęgniarek by cokolwiek zrobiły, jednak one tylko stoją i przyglądają się tej scenie. Xeriena nie dało sie juz uratować...

🌼

Miesiąc później

Siedzę na fotelu, patrząc jak burza coraz szybciej się rozprzestrzenia. Matkk zamykają okna, drzwi oraz zabierają swoje dzieci z podwórka. Mężczyźni wracają z pracy samochodami, spiesząc sie.

– Celly, Tom przyszedł. – mówi Carius, a ja jedynie kiwam głową.

Słyszę jego ciężkie kroki i oddech. Siada na przeciwko mnie i próbuje spojrzeć mi w oczy. Boje sie tego kontaktu, boje się na niego patrzeć. Boje się, że się rozpłaczę.

– Skarbie, spójrz na mnie. – szepcze i delikatnie łapie mnie za szczękę, odwracając moją głowę w swoją strone.

Jego zatroskany wzrok ukaja moje negatywne uczucia. Przytulam sie do niego, próbując sie nie rozpłakać. Brunet głaszcze mnie po głowie, a ja przymykam oczy i wdycham jego perfumy.

– Możesz płakać, cynamonko. Nie musisz ukrywać swoich uczuć, skarbie. – gdy on mówi te słowa, ja zaczynam szlochać.

Wtulam sie w niego jeszcze bardziej, a on uciaśnia swój ucisk. Czuje sie przy nim bezpiecznie oraz kochana. Kocham go.

R.V.R


Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz