PROLOG

32 1 6
                                    

15.04.1928r

Celly patrzyła na wszystkich tych ludzi, którzy podążali ścieżkami Nowego Jorku. Była dzisiaj około szesnasta rocznica zatonięcia Titanica. To właśnie tamtego dnia na dno poszedł jej brat, jedyną rodzina którą miała. Nie poddawała się, tylko wzięła się w garść i zaczęła na siebie zarabiać, przez co dzisiaj mogła patrzeć na swój malutki ogródek ze stokrotkami, piwoniami, różami i innych kwiatów. Była z siebie dumna, że dorobiła się swojego małego marzenia i stała się popularną pisarką. W tych czasach pisanie wierszy o wielkiej miłości, zdradzie, rozpaczy i szczęściu trudno się sprzedawały. Blondynka spojrzała na swojego kota – Gucia – i delikatnie się uśmiechnęła, gdy szary kot wskoczył jej na kolana omal nie rozlewając jej waniliowej herbaty z dodatkiem cynamonu.

Wyjrzała ponownie przez okno, zatrzymując wzrok na wysokim mężczyźnie, który kłócił się z kimś przez telefon. Jego czarne włosy były mokre od deszczu, z resztą marynarka również. Gdy dokładniej się przyjrzała, ujrzała jego zielononiebieskie oczy, bladą cerę i widoczne wory pod oczami. Musiał ciężko pracować, ponieważ gdy skończył rozmowę, przetarł twarz i chyba westchnął ze zmęczenia. Celly zapragnęła poznać jego imię, co lubi, a czego nie. I może to głupie, ale podejrzewała, że się zauroczyła jego wyglądem, co było nieodpowiednie.

– Gucio, twoja mama chyba oszalała. – wyszeptała do swojego przyjaciela, a ten jakby chciał potwierdzić jej słowa, zamruczał i się o nią otarł.

Gdy ponownie spojrzała na ulicę, wysokiego mężczyzny już nie było. Jakby rozpłynął się w powietrzu i nigdy nie istniał. Lub po prostu Celly miała już objawy swojej wyimaginowanej choroby i było to głupie przewidzenie. Pokręciła głową i dolała sobie herbaty, przy okazji karmiąc Gucia.

Gdyby tylko wiedziała, że pewnego dnia Tom Declan przezwycięży swój lęk właśnie dla niej.

🌼

Tom miał już dość paplaniny swojej siostry o tym, że znalazła sobie chłopaka. Denerwowało go to i przez każdy jej dotyk na swoim ramieniu coraz ciężej mu się oddychało. Chciał na nią nakrzyczeć, by go nie dotykała, ale to by zraniło jej uczucia i zniszczyło jej zaufanie do niego.

– Velia, proszę, przestań! – podniósł delikatnie głos, a dziewczyna odskoczyła jak poparzona.

Velia już była wiele razy zraniona, a Tom nie chciał by się to powtórzyło, bo za każdym razem było to samo. Jego siostra znajdowała sobie chłopaka, sypiała z nim, gadała o ich wielkiej miłości, a potem przychodziła z płaczem do Felicity i jej się żaliła. Irytowało to czarnowłosego tak bardzo, że pewnego dnia na nią nakrzyczał, by przestała. Odsunęła się w kąt i nie odzywała się do niego przez miesiąc.

– Vladim jest tym jedynym, Tom!

– Powtarzasz to za każdym razem, gdy znajdziesz sobie faceta, dziecko. – warknął i już chciał odejść, jednak ta ponownie go dotknęła.

– Nie jestem już cholernym dzieckiem, Tom! Mam dwadzieścia dwa lata, mieszkam sama, sypiam z facetami, a ty nadal mnie tak traktujesz, do cholery!

Przymknął oczy, gdy po jej zaczerwienionych policzkach popłynęły łzy. Nienawidził, gdy ktoś przy nim płakał lub okazywał jakiekolwiek uczucia.

– Wiesz co, rób co chcesz. Nie obchodzi mnie to, jeśli cię zdradzi to nie przychód do mnie z płaczem.

Wyszedł, zostawiając roztrzęsioną siostrę, a potem spojrzał na swoich dwóch młodszych braci, którzy siedzieli w identycznej pozycji i patrzyli na niego wściekłym wzrokiem.

– Nawet, kurwa, nie zaczynajcie, bo wypierdole was z własnego domu.

Robert już otwierał usta, jednak jego bliźniak, Oliver, uderzył go z całej siły w żebro, przez co ten się skulił.

Dzieci, pomyślał, ubrał marynarkę, a potem wyszedł, nie zwracając uwagi na deszcz. Nienawidził Nowego Jorku i uśmiechniętych twarzy, które często widział.

Ale nie widział, że Celly Love uzależni go od siebie i nie będzie w stanie przestać o niej myśleć, nawet jeśli drażnił go jej szeroki uśmiech.

R.V.R

Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz