Rozdział 9

16 3 4
                                    

TOM

Dotknąłem jej dłoni. Pocałowałem jej dłoń. Nie szorowałem ręki tylko wytrzymałem z cholernym mrowieniem i parzącym uczuciem. 

Patrzyłem w jeden punkt. Czy czułem pustkę? Nie. Czułem dziwne kotłowanie serca i zawroty głowy. Czułem, jakbym miał zaraz zemdleć, dlatego poszedłem pod zimny prysznic, jednak to absolutnie nie zadziałało. Robert przez cały dzień do mnie wypisywał, jednak nawet na to nie reagowałem. Siedziałem w domu bite czternaście godzin. Nie miałem zamiaru wychodzić, ponieważ nie chciałem ponownie zostać obiektem zainteresowania.

Robert:
Odpisz mi, ty jebany, ignorancki kutasie.

Robert Delcon jak zawsze był ukochanym bratem. Nie odpisałem nawet na to. Przebrałem się w rzeczy robocze, ponownie rezygnując z wyjścia z domu. Z mokrymi włosami szedłem w stronę barku, jednak przerwało mi delikatne pukanie. Celly. Zawsze była delikatna, niewinna i wszystko robiła z taką pierdoloną delikatnością, jakby to, co miała zaraz dotknąć było z porcelany.

Otwieram drzwi i od razu mam ochotę przymknąć oczy i zamknąć jej drzwi przed nosem. Jest ubrana w białą sukienkę do kolan, a na nogach ma również białe szpilki. Wygląda uroczo z rumieńcem na policzkach. Tak jak zawsze.

– Em... Robert do mnie dzwonił, że nikomu nie odpisujesz, wiec postanowiłam sprawdzić, czy wszystko w porządku, jednak chyba jest. – mówi szybko i nerwowo, bawiąc się palcami.

Gdy chce już odejść, odzywam się;
– Wjedź. Jeśli chcesz.

Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem, a potem powoli wchodzi, a ja mam czas na przyjrzenie się jej. Jej blond włosy są spięte w kok, a zielone oczy penetrują pomieszczenie. Jej usta pomalowane na czerwono są ułożone w lekkim uśmiechu, a rumieniec powiększa się, gdy na mnie patrzy. Ściąga szpilki, a ja kieruję ją w stronę salonu.

– Co się stało?

– Nic nadzwyczajnego. Każdy potrzebuje chwili przerwy. – chwila nie znaczy kilka dni, ale nikt na to nie patrzył.

– Oh, no tak, przepraszam.

Już dawno zauważyłem, że Celly często przeprasza za coś, co nie było jej winą lub coś, co nie wymagało przeprosin. Byłem kurewsko ciekawy, co sprawiło, że miała takie przyzwyczajenie. Nalałem sobie whisky, a jej wodę o którą prosiła. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Czasami się nawet uśmiechałem, a woda Celly zmieniła się na czerwone wino. Byłem tak blisko jej skóry, jej zasięgu wzroku. Chciałem więcej jej uwagi. Chciałem, by dotykała mnie w sposób, w jaki chce. W sposób, który nie będzie mnie brzydził, nie będzie wymuszony.

Chciałem, by Celly Love zaczęła patrzeć na mnie w ten konkretny sposób. W ten, w jaki ja patrzę na nią.

Nie wiem nawet kiedy, ale dotknąłem jej ponownie. Ona mnie również. Jednak... Nie patrzyłem na dotykającą mnie Celly, patrzyłem na mój koszmar.

Odsunąłem się.

Straciłem kontakt z rzeczywistością.

🌼

Obudziłem się z bólem głowy. Patrzyłem w sufit, próbując przypomnieć sobie, co takiego robiłem, jednak w mojej głowie była nie tylko pustka, a również Celly.

Celly, Celly, Celly.

Tylko ona.

Podtrzymałem się na łokciach, a gdy spojrzałem na fotel znalazłem tam skuloną postać kobiety. Powoli wstałem i przyjrzałem się jej twarzy. Jej oczy były czerwone, a czerwona szminka delikatnie wyjeżdżała z linii ust. Przykryta była skrawkiem koca.

Potem spojrzałem na mały stolik i znalazłem tam sprawcę mojego bólu głowy. Whisky i czerwone wino. Cóż za piękne połączenie. Mocny alkohol z delikatnym. Złocisty kolor z krwistoczerwonym.

Celly zaczęła się delikatnie ruszać, dlatego natychmiast na nią spojrzałem. Jej piękne, zielone oczy otworzyły się i spojrzały wprost na mnie. Blondynka zerwała się z fotela, momentalnie poprawiając sukienkę, która podjechała niemal do bioder.

– Dzień dobry, Celly. – wyszeptałem, ledwo powstrzymując rozbawienie.

– Dzień dobry, Tom.

Wskazałem jej łazienkę, a ona natychmiast tam pobiegła. Po jej widocznych rumieńcach stwierdzałem, że pamiętała to, co wczoraj się działo. Gdy wyszła była bez makijażu. Bez czerwonej szminki, pomalowanych rzęs i czegokolwiek, co tam zrobiła na swojej delikatnej skórze.

– Pójdę już do domu.

– Podwiozę cię. – zaproponowałem, a gdy próbowałem podejść, ona natychmiast się odsunęła.

– N-nie, nie trzeba. Do zobaczenia.

Wyszła z mojego mieszkania, a ja zastanawiałem się, co mogłem powiedzieć wczorajszej nocy, skoro się ode mnie odsuwała, a nigdy tego nie robiła. I nadal miała te czerwone, opuchnięte oczy.

🌼

Patrzę w sufit, próbując złapać to cholerne zmęczenie, co mi nie wychodzi. Mam w głowie tylko cholerną Celly Love, która już od kilku godzin nie potrafi wyjść mi z głowy. Gdy chce napić sie wody, dostaje wiadomość. O wilku mowa.

Celly:
„Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym cię pokochać, cynamonko. Uwielbiam twoją skórę, głos, oczy. Wszystko, kochana.”

Celly:
Przypomnij sobie, Thomasie Delcon.

R.V.R

Zostawiam was z takim LECIUTKIM Polsatem. Tom sobie troszeczkę nagrabił i w ogóle, ale cóż...

To po prostu Tom Delcon, ziomy.

Zostaw gwiazdkę cynamonko❤️🌼





Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz