EPILOG

17 2 0
                                    

CELLY

Kilkadziesiąt lat później

Otwieram pomarszczonymi dłońmi książkę w twardej oprawie i patrzę pierw na mojego męża, a potem na nasze dzieci. Kilkanaście lat temu wydałam swoje wiersze – ten mężczyzna i ja – jestem z tej książki dumna. Nie jest ani gruba, ani chuda.

– Cynamonko, odleciałaś. – słyszę szept Toma i od razu na niego patrzę, uśmiechając się. Jego zielone jak las oczy nigdy nie wyblakły. Potem patrzę na naszego najstarszego syna i spoglądam w jego równie zielone oczy. Xarien uśmiecha się kącikiem ust, a potem wraca do swojej poważnej miny. Za przeproszeniem – Xarien to taki sam skurwysyn, jak jego tatuś.

Potem patrzę na młodszego syna – Luciana – wygląd ma po mnie, jednak charakter ma w połowie odziedziczony przez ojca. Cholerny Thomas Delcon. Musiał zabrać wszystkie charaktery naszych dzieci dla siebie. Następnie zerkam na Verione. Naszą małą księżniczkę.

– Dobra, dzieciaki. W tej książce są rzeczy dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Wy, chłopcy, macie szczęście, że macie ponad dwadzieścia lat, ale wasza siostra nadal ma swoje piętnaście. – mówię poważnie, a mój mąż stara się nie roześmiać z mojego tonu. – Ja mówię poważnie, Tom! Może opisałam tam nasze momenty, hm?

Nagle zastyga. Patrzy na mnie, wytrzeszczając oczy.

– Nie... nie zrobiłaś tego, Celly.

Miał cholerną rację. Nie zrobiłam tego, jednak zdenerwowany Tom, to mój ulubiony Tom.

Powoli wstaje, chociaż przychodzi mi to z trudem, ponieważ moje nogi nie są już w tym samym stanie, co kiedyś.

– Xarien, jesteś najstarszy, pilnuj tutaj! – krzyczę, rzucając mu książkę, a potem biegnę w stronę ogrodu, uciekając przed tym gburem.

Cholernie kochanym gburem.

🌼

TOM

Patrzę na swoją piękną żonę i zastanawiam się, jak można być tak kurewsko uroczym. Celly zawsze, gdy się czymś denerwuje, to uroczo marszczy jej się nos i brwi. Nie dość, że wygląda to śmiesznie, to jeszcze słodko.

– Nie gap się, psychopato. Jeszcze dostaniesz obsesji.

– Oh, dostałem jej kilkadziesiąt lat temu, gdy poraz pierwszy cię zobaczyłem, cynamonko.

Zaciska swoje różowe usta, by powstrzymać uśmiech, jednak jej się to nie udaje. Wstaje i całuje mnie w usta, zaciskając palce na moich włosach. Jak na mój wiek moje włosy były w dobrym stanie. Nie to co Celly.

– Gbur z ciebie, Tom. – szepta między pocałunkami. – Wielki gbur, panie Delcon.

– A z pani jest urocza cynamonka, którą mam ochotę kurewsko zjeść, pani Delcon.

– Więc na co czekasz?

Gdy już mam odpowiedzieć, do salonu wchodzi naszą córka. Od razu się od siebie odsuwamy, uśmiechając się delikatnie.

– Mamo, tato... – zaczyna niepewnie, a ja natychmiast zerkam na Celly, a ona na mnie. – chce poznać was z moim chłopakiem.

Że co, kurwa?! Chłopakiem? W tym wieku? Chyba ją, kurwa, popierdoliło.

– Co? – wyrywa mi się, a żona natychmiast uderza mnie delikatnie w plecy. – Jak ma na imię?

– Clarence, tato.

Zza jej pleców wychodzi wysoki chłopak. Gdybym był gejem, to przyznałbym, że jest kurewsko przystojny.

– Clare, to jest mój tata i mama. Tom i Celly Delcon. – mówi łagodnie, patrząc na niego w tak cudowny sposób.

Moja jedyna córka przepadła dla tego śmiecia. Znaczy – zapewne mojego przyszłego zięcia.

– Miło mi cię poznać, Clarence! – Celly jako pierwsza wyrywa się, by go przywitać. Przytula go, mocno go ściskając. Przypomniało mi się, jak Felicity tak mocno przytulała mnie i ją, gdy ta chorowała.

W końcu podchodzę ja. Powolnym krokiem, by pierdolony wiedział z kim ma doczynienia. Podajemy sobie dłonie, a ja uważnie śledzę jego twarz. Włosy ma brązowe, a oczy szare. Jest wysportowany, co od razu widać. Boże, nie okaż się jakimś piłkażykiem, czy innym gównem, bo skoczę z wieżowca.

– Miło cię poznać.

– P-państwa również. – jąka się. Kurwa, co za pizda.

Puszczam go, podchodząc do mojej żony, która przygląda się parze z rozmarzonym uśmiechem. Jestem delikatnie wkurwiony. Nie dlatego, że moja córka poznała mnie z jej chłoptasiem, a dlatego, że przerwała nam w połowie dążenia do dobrego seksu.

– Wydaje się miły.

– Dobrze, że jedynie mówisz wydaje, bo jak nie jest, to go zapierdole.

Blondynka kręci głową, machając dłońmi i mamrocząc coś niezrozumiałego.

Kocham tą kobietę.

🌼

Siedzimy całą rodziną przy ognisku, śmiejąc się i jedząc. Xarien szepcze ciągle coś do mojej siostry, która potem głośno się śmieje. Tak samo, jak lata temu mnie irytuje.

– Mamo! Opowiedz nam, jak z tatą się poznaliście! – krzyczy Verione, a ja mam ochotę wrzucić ją do stawu obok naszego domu.

Czuję delikatny dotyk Celly, który odwzajemniam. Zawsze w takich momentach łapie mnie za dłoń. Kocham, gdy to robi.

– A więc opowiem wam historię o mężczyźnie i kobiecie pod tytułem „Cześć, kochanie”...

– KONIEC –
(może to nie koniec?)

R.V.R

dziękuję

Ciao Amore· |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz