1.

767 17 2
                                    

Witam, witam!

Wlatuje kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i tak jak zawsze zachęcam do dawania gwiazdek jak i komentowania.

Jestem ciekawa co sądzicie.

Miłego czytania!

______________________________________________

Rok i osiem miesięcy później...

Sage

Podniosłam  się cała w pocie, słysząc pisk opon. Położyłam rękę do serca, które biło jak szalone. Zegar wskazywał 4:30. Przeczesałam sklejone od potu włosy i wypuściłam drżący oddech. Od kilku miesięcy nie nawiedzały mnie te sny, a teraz znów wróciły.

Wystawiłam przed siebie drżącą rękę. Zacisnęłam ją w pięść i przymknęłam powieki, chcąc uspokoić swój organizm. Zadziałało, ale wciąż z tyłu głowy miałam te same myśli, które towarzyszyły mi z każdym koszmarem.

Czy gdybym, po niego nie zadzwoniła, wciąż by tu był?

Czy jeśli bym go nie rozproszyła, bezpiecznie wrócilibyśmy do domu?

Opadałam z powrotem na poduszki, nawet nie próbując zasnąć. I tak by się nie udało.



>>>

- Sage!?

Opuściłam zrezygnowana ręce, słysząc wołanie mojej mamy. Posłałam sobie ostatnie spojrzenie w lustrze i zakładając torbę na ramię, zbiegłam po schodach.

Zaczęłam żałować, że wstałam godzinę wcześniej niż miałam w zwyczaju, tylko i wyłącznie po to, żeby w końcu założyć coś innego niż dresy.

Mogłam pospać dłużej i nie skończyć z podkrążonymi oczami, których nawet nie był w stanie zakryć korektor.

Koniec końców całość prezentowała się dobrze z czarnymi jeansami, białym topem i tego samego koloru co spodnie kardiganem. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie moje niesforne brązowe, kręcone włosy.

Naprawdę szczerze ich nienawidzę. Są piękne, to fakt, ale dużo zajmuje, żeby faktycznie były ładne. A ja raczej nie należę do osób cierpliwych. Dlatego tak jak dzisiaj są spuszone i nie pozostaje mi nic innego nic spiąć je klamrą, kiedy zbiegłam po schodach.

Mama postawiła na blacie talerz z tostami. Usiadłam na hokerze i od razu upiłam łyk kawy, która była niczym błogosławienie.

Mruknęłam zadowolona kiedy smak kawy dotarł do moich kubków smakowych. Dopiero po chwili przeniosłam wzrok na mamę, która od dłuższego czasu musiała mi się przyglądać.

Roslyn Torres jest piękną kobietą o długich, brązowych włosach, które falami opadały na plecy. Ładnie zarysowane kości policzkowe, podobnie jak żuchwa. Szczupła i z krągłościami, których może pozazdrościć nie jedna z nas. No i te zielone przeszywające oczy, czyli kolejny element, który po niej odziedziczyłam. Choć jej bardziej wpadają w szmaragd, a moje, jeśli się dobrze przyjrzy są bardziej niebieskie, a nawet szare.

Ręce miała założone na biodrach. Zawsze tak robiła kiedy zaraz miała rzucić jakąś kąśliwą uwagę w moją stronę.

- jest końcówka września, a ty wciąż nie możesz na czas wyszykować się do szkoły.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz