7.

396 15 0
                                    

Witam, witam!

Zapraszam na kolejny rozdział!

Dzisiejszy rozdział bez udziału Blake'a, mam nadzieję, że mi to wybaczycie.🙈

Miłego czytania!

_________________________________


Sage


Zgięłam i rozprostowałam prawe kolano. Była na nim sporych rozmiarów blizna po operacjach. Biała i wyblakła, już nie czerwona jak w pierwszych miesiącach po operacji. Nigdy nie przeżywałam tego, że moje ciało jest w jakiś sposób oszpecone.

Lata treningów przyzwyczaiły mnie do drobnych urazów, otarć, siniaków i blizn. Jest to nieodłączny element każdego sportowca. Poza tym lubiłam je. Były historią, którą przeszłam. Do tej pory byłam wstanie opowiedzieć o każdej z nich jakby to wydarzyło się wczoraj.

Jednak to jedna, duża blizna na moim kolanie nie przynosiła mi uśmiechu na ustach jak pozostałe. Była ona historią, której nie chciałam pamiętać. Nie chciałam przeżyć. Nie chciałam pamiętać.

Spojrzałam na mężczyznę po trzydziestce. Był wysoki, dobrze zbudowany, co chyba nie powinno mnie dziwić, skoro jest fizjoterapeutą, a w wolnych chwilach dorabiał jako trener personalny. Miał krótko ścięte, brązowe włosy. Na brodzie lekki zarost, który ukrywał zarysowaną szczękę. Prosty nos i niebieskie oczy. Miał na sobie czarną koszulkę, którą uwidaczniała jego mięśnie i luźne dresowe spodnie. Siedział przy komputerze i wciskał klawisze na klawiaturze.

Ten dźwięk zaczynał działać mi na nerwy. Odkąd tutaj przyszłam minęła ponad godzina. Kazał mi przejść się chyba trzydzieści razy w tą i z powrotem, zginać co chwila kolano, uważnie je obejrzał i przeprowadził jakieś rutynowe badania. Nie miałam pojęcia, co go tak zafascynowało, ale zaczynałam się stresować.

Nie zagram już więcej, więc nie rozumiem po co owija w bawełnę.

- zaraz mi wypalisz dziurę w głowie, Sage - zaśmiał się i posłał mi spojrzenie znad komputera.

Oparłam ręce z tyłu na kozetce i wzruszyłam ramionami.

- po prostu nie rozumiem, co tak długo to zajmuje, Tom.

Ponad rok z nim pracuje i już po którejś wizycie, kazał mi mówić do siebie po imieniu. Lubiłam go. Pierwsze wizyty były dla mnie okropne. Zawsze przychodziłam na nie sama. Mama nie raz chciała wejść ze mną, ale nie chciałam, żeby oglądała mnie w takim stanie. Już i tak dużo wycierpiała i nie chciałam jej dokładać kolejnych zmartwień.

Tom wiedział z czym się zmagam. Może i nie rozumiał tego co przeszłam, ale miał wielu pacjentów po takich wypadkach jak ja. Wie jak ciężko jest znów stanąć na nogi. Sam miał uraz obu nóg i on też nigdy miał nie stanąć na nogi. A jednak teraz siedzi na krześle, na którym usiadł o własnych siłach.

Cały gabinet był przytulny. Nie depresyjny jak większość gabinetów w szpitalu. Szare ściany, sprzęt do rehabilitacji: bieżnia, piłki, maty, przyrządy do diagnostyki. Przeniosłam wzrok na wiszące na ścianach certyfikaty. Gość naprawdę jest dobry w swoim fachu.

Tom wstał, a ja odrazu na niego spojrzałam. Przyciągnął krzesło stojące po drugiej stronie, postawił je na przeciwko mnie i usiadł. Oparł łokcie na swoich kolanach i oparł brodę na złączonych rękach.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz