23.

359 14 0
                                    

Sage

- Kto by pomyślał, że Blake Reed to taki romantyk- zaśmiała się Hann.

Wywróciłam oczami i skupiłam się na zadaniu z angielskiego.

Dzisiejszą przerwę na lunch spędzamy w bibliotece. Ani ja ani Hann nie zrobiłyśmy pracy domowej sprzed kilku dni. Kompletnie nam to wypadło z głowy.

Hann wciąż przeżywała swoją relację z Samuelem i jeśli mam być szczera ani trochę mi się nie podoba to co się między nimi rodzi. Parker przy pierwszej lepszej okazji ją zrani i chciałabym tego uniknąć, ale ona jest innego zdania i uważa, że jeśli ktoś kogoś zrani, to tą osobą będzie ona.

Nie należy do osób, które pozwalają sobie zamglić oczy, a jednak i tak boję się o to, że Samuel ją zrani.

Ja natomiast od kilku dni nie mogę przestać myśleć o pocałunku z Blakiem. Wciąż czuję jego usta na swoich, jego dotyk na mojej skórze. Słyszę jego miękki, delikatny głos.

A jednak zrobił to, żeby uspokoić mój atak paniki.

Powinnam być wdzięczna, ale nie potrafię. Nie potrafię znieść myśli, że zrobił to tylko i wyłącznie dlatego, bo musiał.

- naprawdę porównałaś go do matki Teresy?- zaśmiała się.

Opowiedziałam w skrócie Hann o tym jak pomógł mi pokonać mój lęk. Z początku była zła, że to on był osobą, która mi pomogła a nie ona, ale później kiedy usłyszała, że zrobił to pod przykrywką niespodzianki, była wniebowzięta. Ciągle uśmiechała się głupkowato i nie chciałam wiedzieć jakie scenariusze rodzą się w jej głowie.

- byłam zdenerwowana i zestresowana- mruknęłam.

Nie wspomniałam jej o naszym pocałunku. Wtedy musiałabym jej powiedzieć o ataku paniki, a tego nie chciałam robić. Nie miałam ich od ponad pół roku i nie chciałam jej niepotrzebnie martwić.

- a jednak nadal tutaj siedzisz - znów posłała mi tajemniczy uśmiech.

- i...?

- i moja droga to znaczy, że cię lubi - uśmiechnęła się szerzej - i to nawet bardzo.

Zmarszczyłam brwi i podniosłam głowę znad zeszytu.

- bardziej mnie toleruje niż lubi - rzuciłam - musi, w końcu jestem jego „odpowiedzialnością"- zrobiłam cudzysłów palcami.

- dlaczego tak bardzo temu zaprzeczasz? Ciągnie was do siebie i nawet ślepy by to zauważył.

- wątpię, że ślepy był w stanie to dostrzec.

- wiesz o co mi chodzi - przygryzła końcówkę długopisu wciąż się uśmiechając.

- nie, nie wiem - zamknęłam zeszyt i schowałam go do torby.

W tym momencie pojawiły się dziewczyny. Liv kręciła ze śmiechem głową, a jej ruda kitka kołysała się na boki. Kate z przejęciem coś jej tłumaczyła, a Dylan trzymała się trochę z boku. Blond włosy miała założone za ucho.

- tutaj się chowacie - rzuciła Queen, która wyłoniła się zza pleców Dylan.- nie przyszłyście na lunch, więc wzięłyśmy coś dla was.

Usiadły przy stoliku i Queen wyciągnęła z plecaka dwa jabłka i wodę. Kate przysunęła do mnie kawę. Posłałam jej wdzięczny uśmiech i owinęłam papierowy kubek dłońmi.

- o czym rozmawiacie?- zagaiła Hann.

- o wyścigach.

Spięłam się nieznacznie.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz