3.

458 11 0
                                    

Witam, witam!
Wlatuje kolejny rozdział.
Obowiązkowo dajcie znać co sądzicie.
Zaraz po tym rozdziale wlecą trzy kolejne, także życzę wam miłego czytania i  weekendu!🥰
_____________________________________________

Sage

Wyszłam ze szkoły i opatuliłam się mocniej kurtką. Październik zbliżał się wielkimi krokami i temperatura już znacznie się obniżyła. Do domu musiałam wrócić kilkunastominutowym spacerkiem i jazdą autobusem, bo Hann miała dzisiaj drugi trening w ciągu dnia.

Wielki minus małych miasteczek: jeden autobus, który kursuje może ze trzy razy w ciągu dnia plus szkolny autobus, który odjechał, kiedy stałam na szkolnym parkingu.

Brakowało mi czasu spędzonego na hali. Każdej pogawędki w szatni przed treningiem i po. Nawet rozstawiania i zdejmowania sprzętu; odbić w kółeczku zanim trener przyszedł na salę, a przede wszystkim tych emocji podczas meczu.

Strach, fascynacja i determinacja. Wylanych łez. Tych po wygranych meczach i tych przegranych. Każdego ataku w boisko, przyjęcia, zagrywki i bloku. Krzyków radości po każdym zdobytym punkcie. Szalejących trybun. Potu, który spływał po moim ciele, już po pierwszym secie.

Wciąż byłam mile widziana na treningach i meczach, ale nie potrafiłam znów tak wejść po tym wszystkim. Kiedy straciłam osobę, która dzieliła ze mną każde wspomnienie związane z siatkówką.

To mój ojciec dał mi w rękę piłkę do kosza, licząc, że pójdę w jego ślady.

Nie udało się, zamiast tego pokochałam siatkówkę, a on trwał w tym razem ze mną.

To tata zapisał mnie na treningi i siedział tam dopóki nie nabrałam na tyle odwagi, żeby być tam bez niego.

Grał ze mną na podwórku. Zamontował w garażu linki, żebym mogła ćwiczyć atak. Był moim największym fanem i wsparciem i teraz bez niego to wszystko nie miało sensu.

Tylko raz odwiedziłam dziewczyny i trenera McCalla po wypadku. Byłam po miesiącach rehabilitacji, która przede wszystkim miała mi pomóc znów stanąć na obu nogach. Poruszałam się wtedy już na kulach. To był dzień, kiedy już nie musiałam jeździć na wózku, a raczej moją własna głową pozwoliła mi chodzić o kulach.

Weszłam wtedy do korytarza, prowadzącego na halę, chcąc zrobić im niespodziankę. Tęskniłam za nimi tak bardzo jak one. Często odwiedzały mnie w szpitalu, zostawiały kartki z głupimi tekstami motywacyjnymi, które same wymyśliły. Ja byłam w zbyt opłakanym stanie, żeby spojrzeć na którąś z nich. Wszystkie te wizyty kończyły się moim krzykiem, żeby stąd poszły.

Więc kiedy przyszłam na halę już z pewnymi sprawami uporządkowanymi w głowie, dzięki sesją z doktor Clarke, chciałam je przede wszystkim przeprosić.

Ale kiedy stałam już pod drzwiami na boisko, uciekłam. Wszystkie wspomnienia wróciły, a ja nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. Spanikowałam i odrazu zadzwoniłam do mamy, żeby mnie stąd zabrała.

Nie pytała. Nie pocieszała mnie, bo wiedziała, że to nic nie da. Zamiast tego po prostu była i zrobiła wszystko, żebym odciągnęła swoje myśli.

Mimowolnie spojrzałam na stabilizator na moim prawym kolanie. Już kilka miesięcy wcześniej przestałam używać kul. Wciąż chodziłam na rehabilitację dwa razy w tygodniu i sesję. Choć częściej mnie na nich nie ma niż jestem.

To naprawdę krępujące spotykać się z wykwalifikowaną osobą, która siedzi na przeciw ciebie z notesem i zapisuje wszystkie słowa jakie mówisz. Również podczas sesji dowiedziałam się, że nienawidzę mówić o sobie. Ta kobieta sprawiała, że zaczynałam nie myśleć o moim tacie jako o kimś kto zaraził mnie pasją do sportu, a o osobie, która starała się kontrolować moje życie.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz