8.

376 13 0
                                    

Blake

Założyłem na siebie ręce i spojrzałem na biedaka, który siedział związany na krześle. Było mi go trochę żal. Zaciągnął dług u Vincenta, bo potrzebował pieniędzy, minęły dwa miesiące, a on wciąż nie oddał tej sumy. Chyba się nie spodziewał, że dług wzrośnie, a on nie będzie w stanie go spłacić.

Widać, że nigdy nie miał do czynienia z tym światem. Kiedy spotkał jednego z naszych ludzi w barze, który z chęcią pożyczył mu pieniądze Vincenta, nie spodziewał się, że taki spotka go los.

Skrzywiłem się na jego kolejny krzyk. Wciąż nie rozumie, że to pomieszczenie jest dźwiękoszczelne i nikt go nie uratuje?

Obok mnie stał jeden z naszych ludzi, Keith. Miał na sobie jeden ze swoich garniaków, który sprawiał, że wyglądał o wiele groźniej niż jest w rzeczywistości, ale gość z baru nie miał o tym bladego pojęcia.

Zaskomlał niczym pies, kiedy Hugo, jeden z bardziej zaufanych ludzi Vincenta i za razem jego kierowca, zadał mu kolejny cios w twarz. Na ustach zawidniała krew.

- Oddam wszystko, co do grosza!- krzyknął płaczliwie.

-Miałeś na to czas- mruknął Hugo- Vincent się niecierpliwi.

-Mam połowę sumy- ciągnął dalej- nie wiedziałem, że skróci termin!- krzyknął.

Keith wywrócił oczami i przyłożył rękę do pasa pod marynarką, gdzie była broń.

Mężczyzna to zauważył i rozszerzył oczy. Zaczął krzyczeć głośniej i miałem ochotę udusić go własnymi rękoma.

Keith jednak jej nie wyciągnął. Spojrzał na mnie i czekał na moje rozkazy.

Od chwili kiedy Vincent przekazał mi chwilowe dowództwo, pod jego nie obecność, każdy liczył się z moim zdaniem jeszcze bardziej niż wcześniej. To ode mnie zależało, co teraz się stanie.

Nie lubiłem tego robić, ale nie miałem wyjścia. Vincent na mnie polegał i nie mogłem go zawieść, wciąż miałem dużo do stracenia.

Ale szczerze miałem dość tych wszystkich ludzi.

Co chwila dzwonią z potwierdzeniem, czy wszystko jest aby na pewno dobrze? Czy wszystko jest tak jak uzgadnialiśmy?

Szczerze?

Kiedy zgodziłem się być zastępstwem za Vincenta kiedy go nie ma w mieście z powodów "interesów", ludzie, których wcześniej nie widziałem na oczy ani nie wiedziałem kim do cholery są, nagle zaczęli zawracać mi dupę i ani trochę mi się to nie podobało.

Miałem o wiele ważniejsze sprawy na głowie.

Na przykład, pilnowanie, żeby pieprzona siatkareczka trzymała się z dala od tego wszystkiego.

Lepiej, żeby nie wpieprzała się w to wszystko. Mam już dość kłopotów przez wyścigi.

Kiedy zobaczyłem imię Vincenta na telefonie, zaczynałem żałować, że w ogóle ingerowałem w tą sprawę.

Kogo ja oszukuje?

Nigdy nie będę żałować tego co zrobiłem.

Pierwszy raz w życiu zrobiłem coś właściwego i pora zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów.

Westchnąłem w duchu i spojrzeniem przekazałem Keithowi robić co ma zrobić. Mężczyzna blisko czterdziestki bez zawahania wyciągnął bron i zanim zamknąłem drzwi pomieszczenia usłyszałem huk pistoletu. Przymknąłem powieki odganiając wspomnienia.

Wszedłem do kuchni i nacisnąłem słuchawkę, otwierając za razem lodówkę.

Znajdowaliśmy się w domu przy mieście, który należał do Vincenta, jak wiele innych posiadłości na całym świecie.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz