6.

376 15 0
                                    

Witam, witam!

Wlatuje ostatni rozdział na dzisiaj.

Miałam ograniczyć się do dwóch dodatkowych, ale uznałam, że dodam i ten z perspektywy Blake'a.

Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo trochę mi zajęło, żeby się w niego wcielić i opisać jak najlepiej jego punkt widzenia.

Miłego czytania!

______________________________________________



Blake


Przyciszyłem radio i skręciłem w leśną drogę. Byłem bardzo spóźniony, ale kilka spraw, które miałem załatwić w godzinę, zamieniło się w trzy.

Właściwe jedna sprawa.

Przejechałem obok Hangaru i wjechałem od razu na tor. Nie było sensu czekać, za kilka minut miał odbyć się wyścig, który decydował o wszystkim.

Zatrzymałem samochód, zanim zdążyłem wysiąść z auta, już zleciały się wokół napalone laski, które są gotów zrobić wszystko, żeby wejść mi do łóżka.

Zazwyczaj nie mam nic przeciwko jednej blondynce albo dwóm. Dzisiaj jednak miałem tak spieprzony dzień, że nawet dobry seks nie był w stanie naprawić mi dzień.

Wysiadłem z auta. Jedna z blondynek rzuciła mi się na ramię. Zacisnęłam szczękę i zrzuciłem jej ramiona z karku. Najwidoczniej ta mała sugestia nie jej nie wystarczała.

Uwielbiałem wyścigi i byłem w tym dobry. Nigdy nie zabieram się za rzeczy, w których nie będę najlepszy. Kiedy zrozumiałem, że to co robię mi wychodzi, zacząłem w to brnąć. Mając czternaście lat, nie rozumiałam jak świat działa, oto więc jestem.

W świecie pełnym ludzi, którzy szukają takich jak ja, którzy są w beznadziejnej sytuacji i zrobią wszystko, żeby dostać kasę.

Teraz, kilka lat starszy, wiedziałem jak głupi byłem. Pominę już fakt, że ludzie, dla których jeżdżę zarabiają o wiele więcej niż ja na wyścigach. Sprawy teraz wyglądają inaczej, ale, aż nie mogę patrzeć na nowych brnących w to samo gówno, co ja. Nic jednak nie mogę poradzić.

Tak działa ten świat i im szybciej się z tym pogodzisz tym lepiej.

Odepchnąłem od siebie blondynkę po raz któryś. Chyba Ruby albo Robbin? Chujowy jestem w zapamiętywaniu imion, zwłaszcza jeśli chodzi o szybki numerek.

A z nią zdecydowanie było kilka szybkich numerków. Chyba.

W końcu wydostałem się spod ich lepkich rąk i ruszyłem w stronę Parkera. Przystanąłem na sekundę, dostrzegając burze brązowych loków, a kiedy odwróciła się, upewniłem się.

Sage Torres.

Panna Idealna, z dobrego domu. Świetne oceny, pomijając te z matematyki. Gra w szkolnej drużynie siatkówki. Cóż, grała, dopóki nie miała wypadku samochodowego, w którym zginął jej ojciec, a jej noga teraz nie nadaje się do gry. Tak przynajmniej mówią.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz