26.

323 13 1
                                    

Sage

Przewróciłam się na bok czując jakiś opór. Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę.

Zamarłam.

Leżałam obok jakiegoś gościa. Spojrzałam na swoje ciało. Wciąż miałam na sobie ubrania. Odetchnęłam z ulgą.

Najdelikatniej jak potrafiłam wysunęłam się spod ręki omal nie upadając twarzą na podłogę. W ostatnim momencie zamortyzowałam upadek i zacisnęłam powieki modląc się, że nie obudzić faceta śpiącego beztrosko na łóżku.

Za oknem było ciemno. Poklepałam dłońmi po kieszeniach nigdzie nie mogąc znaleść telefonu.

Cholera.

Z nerwów zaczęłam skubać skórki.

Dlatego nie idę spać wcześniej niż jest to konieczne, bo później jak wstaje mam wrażenie, że jestem w innej rzeczywistości. Przeniosłam wzrok na prostokątny przedmiot, który leżał po mojej części łóżka. Wzięłam go do rąk i przejechałam palcami po czarnej okładce.

Wspomnienia ostatniej nocy stanęły mi przed oczami.

Przyjechałam do Blake'a i pocałowałam go.

Boże.

A później mnie odtrącił.

I wcale mu się nie dziwiłam. Jakaś napalona laska nawiedza go wieczorem i wsadza mu ręce pod koszulkę. Mogłam chociaż wypić coś przed tym, wtedy mogłabym to zwalić na alkohol.

Nie, to nie wchodziło w grę.

Ogarnij się Sage i zacznij się zachować jak na twój wiek przystało.

Zerknęłam na Blake'a, który spał z twarzą przyklejoną do poduszki. Dziwie się że zasnął, raczej nie sprawiał wrażenia osoby, która śpi obok prawie nieznanej mu osoby i nie czuwa gdyby miała go zastrzelić.

Albo coś co robią tacy ludzie.

Nie wiele mogłam zobaczyć przez mrok panujący w pokoju. Widziałam jedynie jego włosy, które w tym momencie były roztrzepane, a jego ciało leżało na kołdrze. Sięgnęłam po koc i przykryłam go. Wyszłam z sypialni tłumiąc bluźnierstwa pod nosem kiedy uderzyłam się w cholerny mały palec u stopy.

Co za tytan intelektu stawia kanapę przed wejściem do sypialni?

Zaczekałam bez ruchu, aż ból minął i macając wszystko wokoło przeszłam do przed pokoju. Zapaliłam światło i przysiadłam przy małej pufie. Otworzyłam szkicownik i spojrzałam na pierwszy szkic.

Zachód słońca.

Ten nad New Folks.

Wszystko było narysowane węglem i choć było czarno białe zaparło mi dech w piersi. Jeśli mój tata rysuje dla mnie wschody i zachody, mam nadzieję, że wyglądają właśnie tak.

Jezioro w lesie, które często było odwiedzane przez młodzież w lecie, odbijała się tafla promieni słońca.

Nie byłam wielką fanatyczką sztuki, ale miałam przeczucie, że wszystko co jest narysowane ręką Blake'a jest piękne i ma jakiś przekaz, którego jeszcze nie znałam.

Ale go poznam.

Przewinęłam kolejną kartkę, zauważając, że brzegi są poplamione kawą. Mogło to by być niechlujne, a jednak miało to w sobie urok i w jakiś sposób dodawało tego czegoś całości. Kolejne kilka stron to były kwiaty. A zwłaszcza Lilie. To było zadziwiające jak dużo można oddać postaci tego kwiatu. Po bardziej pogodną, rozkwitniętą, po zwiędłą i otoczoną przez mrok. Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę. Jak zachód była narysowana węglem. Była rozkwitnięta, ale wcale nie sprawiała wrażenia jakby była z tego powodu szczęśliwa. Jakby czegoś jej brakowało.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz