9.

362 9 2
                                    

Sage

Kolejne dni mijały jak szalone. Wciąż byłam zawalana wiadomościami od dziewczyn, kiedy wracam. Nie potrafiłam im dać na to jednoznaczną odpowiedzieć, więc większość rozmów kończyła się mniej więcej tak:

„Może w następnym tygodniu?"

„Niedługo"

„Muszę jeszcze ogarnąć kilka spraw"

Czułam się coraz gorzej z każdym kolejnym pytaniem. Nie wiedziałam jak długo dam radę jeszcze je zbywać. W końcu musiał nadejść ten dzień i musiałam się do tego zmusić.

Była to już moja kolejna próba pójścia na halę. Każde wcześniejsze kończyły się moją ucieczką, kiedy byłam przy korytarzu. Tym razem zrobiłam progres i byłam przy samych drzwiach.

To miejsce ani trochę się nie zmieniło, tak jak się tego spodziewałam. Ta sama podłoga, te same trybuny, sprzęt, kosz, piłki na stojaku, nawet tablica do liczenia punktów. Wszystko takie same.

Z wyjątkiem mnie.

Czułam się jakbym tutaj już więcej nie pasowała. Jakby to było coś niewłaściwego. Ja w tym miejscu bez mojego taty.

Możecie mnie uznać za idiotkę, ale tak właśnie się czułam.

Jak niepasujący element układanki.

I do tego impreza Halloweenowa, na którą wybiera się cała szkoła. Kate odkąd dowiedziała się, że odbędzie się w domu jednego z koszykarzy, ciągle o tym papla jak nakręcona. Co chwila przychodzi z nowymi pomysłami na przebranie, a kiedy podsunęłam jej pomysł, żeby przebrać się za Teletubisie, omal nie zabiła mnie wzrokiem.

Ja wciąż uważam, że to genialny pomysł.

Hala nie była pusta. Nigdy nie była podczas przerw, a zwłaszcza na lunch. Zrezygnowałam z jedzenia, czując, że wszystko zwrócę, więc i tak nie było nawet sensu próbować.

Wczoraj znów próbowałam i znów zawiodłam.

Założyłam kosmyk loków za ucho, który wyleciał z mojego koka i spojrzałam na chłopaka z kurtką baseballową z logiem szkoły. Czarny Kruk na granatowym tle. Gdzieniegdzie były fioletowe pasy.

Blond włosy skakały za każdym jego rzutem do kosza. Piłka wlatywała za każdym razem. Nick podał piłkę do Victora Graya, który wykonał kolejny perfekcyjny rzut.

Uniosłam rękę, która zawisła nad uchwytem drzwi. Moja ręka zaczęła drzeć. Zacisnęłam ją w pięść i szybko schowałam ją do kieszeni bluzy.

- twój podwładny nie zjawił się na miejscu na czas?- usłyszałam obok siebie kpiący głos - chyba trzeba go skrócić o głowę? Mam niezły arsenał broni, jeśli czegoś konkretnego szukasz.

Spojrzałam na Samuela i zmierzyłam go wzrokiem.

- ostatnie miejsce w jakim bym się ciebie spodziewała, Parker - rzuciłam kpiąco.

Chłopak zaśmiał się krótko i stanął obok mnie wpatrując się w boisko podobnie jak ja.

- to naprawdę, żałosne patrzeć na ciebie - powiedział po chwili - już któryś raz tutaj cię widzę, ale za żadnym z tych razów nie weszłaś do środka - zauważył.

Zacisnęłam usta i zerknęłam na niego.

- co ty tutaj właściwie robisz?- zmieniłam temat - nie powinieneś być na parkingu, palić i wkurzać tym Amy?

Amy Adams to przewodnicząca szkoły. Jest dość lubiana, choć jest surowa jeśli chodzi o przestrzeganie reguł. Nie ma co jej się dziwić, w końcu dyrektor obarczył ją pilnowaniem, żeby żaden z uczniów nie palił na terenie szkoły. Samuel, Valerie i Blake, uwielbiają działać jej na nerwy i palić na jej oczach. Wiedzą, że nic im nie zrobi i mimo jej wielu próśb robią to co robią. Raz nawet odważyła się wyrwać im paczkę papierosów z rąk, ale to zirytowało Blake'a. Nie wiem jak dalej potoczyła się sytuacja, ale Amy nigdy więcej tego nie spróbowała.

Hear Me  [Trylogia New Folks #1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz