Rozdział 3

1.5K 94 26
                                    

Braelyn

Postanowiłam jednak się wymknąć. Raz się żyje... Od razu po wyjściu na ulicę napisałam do Elliota, że właśnie wychodzę i ruszyłam na mój mały spacer. Zastanawiałam się, czy faktycznie mnie znajdzie i ile czasu mu to zajmie. Było dość ciepło, jednak specjalnie założyłam na bluzę jeszcze skórzaną kurtkę, żeby na pewno nie zmarznąć.

Nie byłam zbytnio przekonana do jazdy z nim na motocyklu. Mimo wszystko trochę obawiałam się o swoje życie, chociaż często na nie narzekałam.

Zdecydowałam się z nim trochę pobawić i omijałam ulice, którymi chodziliśmy poprzedniej nocy. Uśmiechałam się pod nosem, skręcając w małą uliczkę, w którą na pewno nie mógł wjechać. Miałam jednak świadomość, że znał on miasto o wiele lepiej ode mnie. Mój plus był taki, że skoro Elliot poruszał się motocyklem, to na pewno bym go usłyszała i mogłabym się schować i bawić z nim w kotka i myszkę.

Mina mi zrzedła, gdy nagle zauważyłam go, opierającego się o swój pojazd. Nie patrzył na mnie. Jego wzrok utkwiony był w telefonie. I podniósł go na mnie, dopiero jak mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadomienia. Napisał do mnie. Zerknął na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, gdy oderwał wzrok od ekranu. Bez pośpiechu podszedł bliżej, zatrzymując się tuż przede mną.

Uniosłam lekko głowę, żeby patrzeć mu w oczy.

– Wygrałem – oznajmił szeptem. Był wyraźnie z tego faktu zadowolony. – Nawet nie musiałem się starać. Sama mnie znalazłaś. Podoba mi się taka zabawa, wiesz?

– Więc raczej nie zasłużyłeś na nagrodę, prawda? To ja powinnam jakąś dostać.

– No przecież dostaniesz. Będziesz miała okazję przejechać się na mojej bestii. Mam też dla ciebie kask.

Wrócił do swojego pojazdu i spojrzał na mnie, gdy zorientował się, że wciąż stałam w miejscu. Nie byłam zbyt przekonana, by faktycznie wsiąść na ten motocykl.

– Nie bój się. Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Ulice są suche... A ja pojadę bardzo ostrożnie. Bez szaleństw – rzuciłam na niego okiem, gdy pod koniec wystawił w moją stronę swój mały palec. – Będzie fajnie, zobaczysz. Pozwól mi się porwać, Lynnie... Chociaż na chwilę, co? Obiecuję ci, że będziesz się dobrze bawiła. No i przeżyjesz. Na pewno.

Złapałam w końcu jego mały palec, a on wykorzystał tę chwilę, prowadząc mnie za rękę w kierunku motocykla. Uważnie wsłuchiwałam się w jego słowa, gdy opowiadał mi, gdzie mam zająć miejsce i jak powinnam się pochylać przy skrętach. Jednak bardziej niż na same wskazówki, zwracałam uwagę na to, że w trakcie jazdy będę musiała go obejmować.

– Tylko mnie nie uduś, bo wtedy to już na pewno się gdzieś wypierdolimy.

– Nie mów tak brzydko – szturchnęłam go palcem w brzuch i pomógł mi założyć kask, a później wsiąść na motocykl.

Na samym początku obejmowałam go bardzo mocno, nawet zanim ruszyliśmy. Ale w końcu poluzowałam uścisk, a on poklepał mnie kilka razy w udo, zanim odpalił i ruszył. Na początku byłam cholernie przerażona, nawet nie odważyłam się otworzyć oczu. Wolałam nie widzieć, co się dzieje. Serce biło mi, jak oszalałe i wydawało mi się, jakby to miała być moja ostatnia podróż.

A nawet nie zdążyłam się z nikim pożegnać...

Otworzyłam jedno oko, gdy Elliot położył dłoń na mojej ręce, która go obejmowała. Jakby próbował mnie uspokoić... Jednak drugie oko otworzyłam natychmiast, gdy jego ręka zniknęła.

Brunet zatrzymał się na jakimś parkingu za miastem po kilkunastu minutach jazdy. Od razu pomógł mi zsiąść z motoru. Kolana mi się uginały, gdy ściągał mi kask. Poprawiłam od razu włosy i z zainteresowaniem przyglądałam mu się, gdy odkładał swój kask.

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz