Rozdział 37

756 73 5
                                    

Elliot

– Mamo, musisz mi pomóc – powiedziałem dwa dni przed balem, wchodząc do salonu, w którym siedziała kobieta. Evan bawił się na dywanie, ale od razu na mnie spojrzał. – Musisz mnie nauczyć tańczyć.

– Przecież chodziłeś na mnóstwo imprez, synu. Tańczyć nie umiesz?

– Nie będę na tym balu tańczył, jak tańczyłem na imprezach, daj spokój. Tam na pewno będą tańczyć w jakichś parach... Na bank! I co zrobię, jak Lynnie będzie chciała zatańczyć? Wstawaj, musisz mi pomóc.

– Chcesz tańczyć ze mną? – Zdziwiła się.

– No, a z kim innym? Evan, chodź na kanapę. Będziesz nas obserwował, co?

– Ja też chcę tańczyć!

– Później sobie potańczycie – powiedziałem i przeniosłem go na kanapę. Pozbierałem szybko jego zabawki i położyłem obok niego, żeby się nie nudził. – Znajdź jakąś muzykę, proszę. – Podałem mamie telefon. – Nawet nie wiem, jaka tam muzyka będzie. Pewnie jakaś instrumentalna, nie? Na bank będą mieć jakichś ludzi grających na skrzypcach, czy na czymś... A może Lynnie nie będzie chciała tańczyć przy tych wszystkich ludziach?

– To nauczysz się na przyszłość – stwierdziła, włączając jakąś dość wolną melodię. – Chwyć moją prawą dłoń, twoja prawa na moje plecy.

Na początku było mi ciężko złapać rytm. Jak już go złapałem, to przeważnie piosenka się kończyła i miałem ten sam problem przy następnej. Wiele razy chciałem się poddać, ale mama mi nie pozwalała. Evan klaskał wesoło w dłonie, uśmiechając się szeroko i machając nóżkami.

Chciałem zatańczyć z Lynnie. Jeśli nie na sali, to gdzieś na osobności.

Doceniałem to, że mama faktycznie nie pozwalała mi się poddać.

 – Nie powiesz jej o tym, nie? – zapytałem, a ona lekko pokręciła głową. – Dzięki. W sumie to Lynnie zaraz tu będzie.

– Lynnie przyjedzie?! – Ożywił się jeszcze bardziej Evan. – Ale super! Lynnie ze mną zatańczy?

– Nie. Nie możemy powiedzieć Lynnie, że tańczyliśmy – powiedziałem, spoglądając na niego. – To będzie nasza tajemnica, dobrze? Ale upieczemy razem babeczki, co ty na to?

– Czekoladowe?

– Tak, czekoladowe.

Kilkanaście minut później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i spojrzałem nieco zdziwiony na Lynnie i Fredericka. Dziewczynie nie wspomniała wcześniej, że planuje przyjechać ze swoim bratem. Moja mama prawie zemdlała, jak go ujrzała.

– Przepraszam, że cię nie uprzedziłam – szepnęła brunetka, kiedy mnie objęła. – Ma taki średni humor i nie chciałam zostawiać go tam samego. Pomyślałam, że może u was mu się poprawi. Eleanor rozmawiała już z tatą, ale sama jeszcze nie wie, co ma robić. Ponoć ją przeprosił i zaprosił na bal. Powiedziała mu, że nie wie, czy przyjdzie.

– Żaden problem. Cześć, stary – przywitałem się, jak tylko Braelyn mnie puściła i nieco się odsunęła. – Zapraszamy. Mamo, to Frederick.

– Wiem, kto jest – szepnęła i ukłoniła się nieco.

– Nie trzeba – powiedział Frederick. – I proszę mi mówić po imieniu. Przepraszam, że tak się wam zwaliłem na głowę.

– Będziemy piec babeczki! – krzyknął Evan, skacząc wokół nich. – Lubisz babeczki? Czekoladowe!

– Uwielbiam – odpowiedział mu mężczyzna i weszli do środka. – Czekoladowe są najlepsze, co?

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz