Rozdział 27

799 77 7
                                    

Elliot

Nie miałem w głowie żadnego planu. Postanowiłem działać spontanicznie. Przejechałem motocyklem pod głównym wejściem, ale było przy nim za dużo turystów. Objechałem więc pałac i zatrzymałem się przy innym wejściu. Prawdopodobnie dla pracowników. Zsiadłem z pojazdu, a strażnik od razu do mnie podszedł.

– Nie można tutaj parkować, proszę odjechać – powiedział dość miło. Zdjąłem kask i odłożyłem go, przyglądając się mężczyźnie.

– Nie odjadę.

– Proszę pana...

– Proszę przekazać komuś w środku, że nazywam się Elliot Westwood i nie odjadę stąd, dopóki ktoś nie zejdzie i ze mną nie porozmawia – odparłem, prostując się.

– Wolałbym nie dzwonić na policję.

– To proszę nie dzwonić, tylko się z kimś skontaktować. O, powinien tam być taki mężczyzna... – Zawahałem się przez chwilę, próbując sobie przypomnieć jego imię. – August! O! Nie pamiętam nazwiska. On mnie zna. Proszę go tutaj zawołać. On na początek mi wystarczy.

– Nazwisko proszę powtórzyć.

– Westwood. Elliot Westwood.

Czekałem cierpliwie, gdy mężczyzna poszedł do budki. Na szczęście widziałem, że podniósł telefon. Liczyłem na to, że faktycznie ktoś do mnie przyjdzie. Tak naprawdę to chciałem porozmawiać z Frederickiem, ale byłem pewny, że on by tak po prostu do mnie nie zszedł. Musiałem zacząć więc od starszego mężczyzny. I faktycznie do mnie wyszedł.

Był wkurzony. Z daleko dało się to zauważyć.

Dlatego szeroko się do niego uśmiechnąłem i nawet mu pomachałem. To go jeszcze bardziej zirytowało.

– Panie Westwood, co pana do nas sprowadza? – zapytał dość cicho, odsyłając strażnika do budki. Wcale mu się nie dziwiłem, że był zirytowany. Na pewno dobrze znał całą sytuację. Wątpiłem, że o niczym nie wiedział i nie był świadomy tego, co działo się wtedy w pałacu. – Nie może pan tu być. Wie pan przecież o tym, panie Westwood.

– Muszę porozmawiać z Frederickiem. Domyślam się, że z Braelyn nie mogę, więc chociaż z nim.

– Po pierwsze, z księciem Frederickiem. Po drugie, z księżniczką Braelyn. Po trzecie...

– Po prostu go zawołaj – westchnąłem, rozglądając się. – Muszę mu to wszystko wyjaśnić.

– Nie mogę go zawołać. – Wywróciłem oczami, gdy to powiedział. Wtedy w mojej głowie zrodził się pomysł. Dość okropny, ale mógł okazać się skuteczny. Wybacz, August...

– Byłoby szkoda, gdyby prasa o wszystkim się dowiedziała – powiedziałem, wyjmując telefon z kieszeni. – Myślę, że jednak oni bardzo by się ucieszyli.

– Nie możesz im niczego powiedzieć. Podpisałeś dokumenty.

– Kiedy ostatni raz je czytałem, a czytałem je bardzo uważnie, było w nich zapisane, że nie mogę rozmawiać o tamtym weekendzie spędzonym w zamku. Nigdzie nie było żadnej wzmianki, że nie mogę rozmawiać z nimi o ucieczkach Braelyn z pałacu – odparłem cicho. – Ani o tym, że spaceruje w nocy bez ochrony po mieście... I to z normalnym chłopakiem. Albo...

– Zawołam go.

Uśmiechnąłem się do niego i schowałem do kieszeni telefon.

– Wpuśćcie go – zwrócił się do strażników. – Widzisz tamtą białą budkę z lewej strony? – zapytał mnie.

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz