Rozdział 34

759 70 3
                                    

Braelyn

Był czwartek, tydzień po naszym powrocie z zamku, gdy umówiłam się z Elliotem na mieście, żeby zrobić sobie mały nocny spacer. Kochałam te chwile spędzone razem po zmroku. Mieliśmy już lipiec, więc wieczorne spacery były znacznie przyjemniejsze niż te kwietniowe, dzięki wyższej temperaturze, która panowała na dworze. Jednak nie chciałam, żeby chłopak przychodził po mnie do pałacu. Trochę miałam pewne obawy, że w końcu ktoś by nas zauważył wychodzących stamtąd razem i mnie rozpoznał.

Pragnęłam także chwili samotności i refleksji na świeżym powietrzu. Dlatego umówiliśmy się w połowie drogi, niedaleko jego uniwersytetu. Cały czas miałam telefon pod ręką, bo byłam pewna, że zadzwoni nieco wcześniej i później w moją stronę. Nie lubił w końcu, gdy chodziłam sama po mieście. Szczególnie o tak późnej porze.

Pogoda tej nocy była idealna, a rozgwieżdżone niebo bardzo dobrze widoczne. W mieście było jednak bardzo dużo lamp i światła, więc liczyłam, że nad rzeką gwiazdy będą nieco lepiej widoczne.

Od razu pojawiła mi się w głowie myśl, że może Elliot przyjedzie na motocyklu i podjedziemy na nasze wzgórze. Wiedziałam, że tam na pewno byłby o wiele lepszy widok.

Odwróciłam się dyskretnie, gdy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Moją pierwszą myślą, że to może Elliot się skrada, żeby mnie nastraszyć. Jednak to nie był on. Był to jakiś mężczyzna w średnim wieku. Odwróciłam się z powrotem i przeszłam na drugą stronę ulicy, gdy w ostatniej chwili zauważyłam obok pasy.

Jednak on przeszedł za mną.

Szłam dalej, mają w głowie myśl, że może mam po prostu paranoję, a mężczyzna po prostu wraca do domu. Dla bezpieczeństwa wybrałam numer Elliota, mając nadzieję, że chociaż odbierze telefon.

– Czekam na ciebie – poinformował, jak tylko odebrał po drugim sygnale.

– Jestem przy bibliotece – odezwałam się cicho. – Chyba ktoś mnie śledzi – powiedziałam cicho i wypuściłam telefon z rąk, gdy mężczyzna nagle pociągnął mnie do tyłu.

Praktycznie rzucił mną o drzewo, które rosło przy ulicy. Uderzyłam o niego głową i skrzywiłam się lekko. Otworzyłam szerzej oczy i wyciągnęłam przed siebie ręce, gdy chciał do mnie podejść.

– Proszę się nie zbliżać. Czego chcesz? Pieniędzy? Nie mam przy sobie kompletnie nic. Pomocy! – krzyknęłam na całe gardło, mając nadzieję, że ktokolwiek wyjrzy przez okno, albo Elliot jest niedaleko i mnie usłyszy. Jego dłoń szybko zderzyła się z moim policzkiem, za który od razu się złapałam.

– Przestań wrzeszczeć – mruknął i zaczęłam biec, w kierunku uczelni, jednak szybko mnie dogonił.

– Elliot! – krzyknęłam głośno, a mężczyzna przyłożył mi dłoń do ust, stojąc tuż za mną.

Jednak nagle nie czułam go za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Elliota, który wziął zamach i z pięści uderzył go w twarz.

– Fajnie to tak zaczepiać w nocy młode dziewczyny? – zapytał go, stając nad nim, gdy mężczyzna spadł na chodnik. Elliot zerknął na mnie, jakby chciał się upewnić, czy wszystko w porządku, ale jego wzrok dostrzegł mój policzek, który pewnie był cały czerwony. – Ty chuju pierdolony. Tknąłeś moją dziewczynę? Dzwoń na policję, Lynnie – powiedział, podając mi telefon. Mężczyzna próbował się podnieść, ale Elliot kopnął go w nogę i obrócił z powrotem na plecy, wymierzając kolejny cios.

– Elliot, zostaw go, proszę...

– Nie puszczę go, Lynnie.

Nawet nie zdążyłam zadzwonić na policję, a usłyszałam obok nas policyjny sygnał.

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz