Rozdział 14

1.1K 94 17
                                    

Braelyn

Tata dopiero w czwartkowy poranek dał mi znać, że faktycznie pójdziemy na ten mecz koszykówki. Byłam bardzo podekscytowana. Jednak musiałam pamiętać, że to było dość oficjalne wyjście, na którym sporo osób będzie obserwowało moje zachowanie. Nie mogłam zrobić niczego głupiego. Nie wiedziałam, czy Elliot wiedział o tym, że się pojawimy. Napisałam mu tylko wiadomość o treści: Powodzenia na meczu! Tata często oglądał w telewizji mecze koszykówki, więc liczyłam na miło spędzony czas.

Zostaliśmy wprowadzeni na halę sportową przez wejście, przy którym nie było nikogo. Na trybunach zauważyłam, że nie było zbyt wielu studentów, a na boisku brakowało jeszcze zawodników. Zamiast nich, czekali na nas przedstawiciele władz uczelni, gotowi oficjalnie nas powitać i podziękować za przybycie. Skoncentrowałam się całkowicie na nich, pragnąc, aby ojciec był ze mnie dumny. Po przywitaniu i zrobieniu kilku zdjęć poprowadzono nas na nasze miejsca.

Zajęliśmy miejsca z dala od studentów, głównie wśród ludzi z pałacu, którzy z nami przyjechali, władz uczelni i kilku profesorów. Zauważyłam, że trybuny stopniowo się zapełniają, co sugerowało, że wszyscy byli dokładnie sprawdzani przed wejściem. Co chwilę ktoś robił nam zdjęcia, a ludzie szeptali między sobą, wymieniając spojrzenia i wskazując palcami w naszym kierunku.

– Zrelaksuj się – polecił mój tata, który siedział obok mnie. – Nie masz się czym stresować.

– Nigdy się do tego nie przyzwyczaję – szepnęłam.

– Możemy wyjść, jeśli chcesz.

– Nie. Zostańmy. Komu pan dziekan kibicuje, jeśli mogę zapytać? – zapytałam mężczyzny, siedzącego obok mnie. Nie wiedziałam, o czym innym mogłabym z nim porozmawiać przy ojcu, który na pewno się nam przysłuchiwał.

– Wierzę w naszych chłopców, ale kibicuję dzisiaj wykładowcom, Wasza Królewska Wysokość.

– To w takim razie ja będę kibicowała studentom, żeby mieli po równo wsparcia – uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnił. – Jestem bardzo ciekawa tego meczu.

Przeniosłam wzrok na boisko, jak tylko ludzie zaczęli klaskać. Zawodnicy wyszli na boisko. Szukałam wzrokiem Elliota, który jako ostatni pojawił się na boisku. Jednak nawet nie rozejrzał się po trybunach, skoncentrowany na rozgrzewce. Przy nim byli także jego koledzy z imprezy, których zdążyłam poznać. Miałam cichą nadzieję, że o mnie nie wiedzą. Andres powiedział coś do Elliota i od razu spojrzał on w moim kierunku. Praktycznie zastygłam, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Chciałam od razu podnieść dłoń i mu pomachać albo krzyknąć, że trzymam za niego kciuki, ale niestety tego nie mogłam zrobić. Uniosłam tylko lekko kącik ust. Elliot wyglądał na zaskoczonego moją obecnością. Jednak szybko odwrócił wzrok, a ja skierowałam go na swoje dłonie. Serce biło mi mocno. Miałam nadzieję, że nie będzie zły, że przyszliśmy.

Zastanawiałam się, czy tata po meczu będzie chciał zejść do zawodników.

Gdy zaczęli grać, klaskałam lekko w dłonie za każdym razem, gdy którakolwiek drużyna trafiła piłką do kosza. Jednak rzadko spuszczałam Elliota z oczu. Wyglądał przystojnie w bezrękawniku, a jego tatuaże były wyraźnie widoczne. Poruszał się po boisku z niesamowitą sprawnością. Z taką lekkością... Miałam cichą nadzieję, że kiedyś uda nam się razem pograć, albo chociaż porzucać do kosza.

– Wygrali – ucieszyłam się dość powściągliwie. Uśmiechnęłam się zadowolona do taty, który kibicował wykładowcom. – Mówiłam, że studenci wygrają.

– Miałaś rację. Zejdziemy za chwilę na boisko – kiwnęłam lekko głową, słysząc jego słowa. Trochę się tym stresowałam. Wiedziałam, że ojciec będzie każdemu podawał rękę i starał się z każdym chwilę porozmawiać. To oznaczało także rozmowę z Elliotem. Tata zawsze musiał iść przodem, więc nawet nie mogłam nic szepnąć brunetowi. Powoli zeszliśmy więc na dół. Stałam grzecznie obok ojca i zauważyłam, że brunet stał na samym końcu tego ustawionego rządku. Najlepsze na koniec.

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz