Rozdział 29

840 78 3
                                    

Braelyn

Uśmiechnęłam się do Elliota, gdy zamknął drzwi za swoją rodzinką i oparł się o drewnianą powłokę. Evan nie był zbyt chętny na wyjazd do babci. Ciągle powtarzał, że chce zostać z nami i chce się pobawić... Jednak rodzicom udało się go namówić i nawet obeszło się bez płaczu. Zapytałam Elliota, czy zrobiłby mi kawę, dlatego przenieśliśmy się do kuchni.

– Jak w ogóle czuje się twoja babcia? – zapytałam, przerywając ciszę. – Wszystko w porządku?

– Tak. Dzięki, że pytasz. Dobrze się trzyma. Znaczy udaje, że się trzyma, ale praktycznie zawsze ktoś u niej jest, żeby nie siedziała sama. Nie wierzę, że pokazała ci moje zdjęcia, jak byłem mały... Wiedziałem, że to zrobi. Czułem to w kościach.

– Byłeś uroczy.

– Byłem? Wciąż jestem. – Mrugnął do mnie, nachylając się nade mną, by pocałować mnie w głowę.

– Kłóciłabym się.

– Lynnie! – Zaśmiał się, gdy dźgnęłam go palcem w brzuch.

– Czasem faktycznie jesteś. Chociaż na początku naszej znajomości byłeś taki... Sama nie wiem...

– Pewny siebie? Zboczony? Wciąż taki jestem. Chociaż faktycznie nie rzucam już za bardzo takimi tekstami – przyznał, opierając się tyłkiem o szafkę za nim. – Chyba się uspokoiłem, jak dowiedziałem się o tobie prawdy. Wydaje mi się, że to był ten moment.

– Chcę, żebyś był przy mnie sobą. Możesz mówić, co chcesz. Szczególnie gdy jesteśmy sami i jeśli faktycznie chcielibyśmy być kiedyś razem... – Stanęłam przed chłopakiem i podniosłam głowę, żeby patrzeć mu w oczy. – W porządku?

 – Tak, przepraszam cię na chwilę – westchnął, gdy rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. – To Andres, odbiorę. – Kiwnęłam tylko głową i odsunęłam się od niego, żeby swobodnie porozmawiał z kolegą. – Siema. Nie. Lynnie jest u mnie. Nie, rodzice pojechali do babci z młodym. Mogę zapytać... – Zerknął na mnie, gdy zalałam sobie kawę. – Mogą tu wpaść?

– Jasne. – Wzruszyłam ramionami. – Czemu nie?

– Kocham cię, Lynnie! – Usłyszałam jego głos i uśmiechnęłam się pod nosem, gdy Elliot głośno odchrząknął. – Ciebie kocham bardziej, Elliot!

– Czekamy. Narka. – Rozłączył się i położył telefon na stole.

– No już, zazdrośniku... – Obróciłam się do niego przodem, gdy oparł dłonie na stole. Nie byłam pewna, czy faktycznie był tak zazdrosny o Andresa, czy może chodziło o coś zupełnie innego. Musiałam przyhamować z moimi żartami na temat jego kolegi. – Żartował sobie przecież.

– Wiem.

– Mogę pójść, jeśli...

– Nie. – Przerwał mi od razu. – Nikomu nie przeszkadzasz, Lynnie. W końcu wypuścili cię w ciągu dnia, musisz z tego korzystać – powiedział, podając mi cukierniczkę. – Prawda? Tam znowu będziesz siedziała sama w swoim pokoju.

– W porządku, zostanę.

– Lynnie... Ja... – zaczął Westwood, ale pokręcił w końcu głową, zanim ją spuścił. Nie miałam pojęcia, o co mogło chodzić.

– Co? Elliot, powiedz mi, proszę cię... Chcę wiedzieć, jeśli cokolwiek cię męczy, a widzę, że tak właśnie jest. Możesz mi powiedzieć o wszystkim, wiesz o tym, prawda?

– Wiem. Po prostu mam wyrzuty sumienia. – Zmarszczyłam czoło i stanęłam przed nim, patrząc na niego pytająco. – Że ci nie odpowiedziałem tym samym.

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz