Rozdział 23

853 72 16
                                    

Elliot

Po powrocie do miasta i odwiezieniu chłopaków, pojechałem prosto do domu. Zaparkowałem samochód i po chwili wszedłem do środka. Od razu dostrzegłem rodziców, siedzących w ciszy na kanapie. Rozejrzałem się za bratem, ale nigdzie go nie widziałem. Nawet na mnie nie spojrzeli, gdy wszedłem. Mama wyglądała, jakby wcześniej płakała i już wtedy wiedziałem, że stało się coś złego.

– Gdzie młody? – zapytałem, a tata kiwnął głową na drzwi od jego pokoju.

– Śpi.

– Co się dzieje? Nie mówcie, że nic, bo przecież widzę. Nie jestem ślepy. O co chodzi? – Usiadłem na fotelu, wpatrując się w mamę. Łza spłynęła jej po policzku. Szybko ją starła i pociągnęła nosem, wiercąc się na kanapie. Próbowała oddychać spokojnie, a tata ciągle jeździł dłonią po jej plecach. – No powiecie mi cokolwiek, czy nie? Przecież widzę, w jakim jest stanie... Powiedzcie mi, bo zaraz oszaleję.

– Twój dziadek...

– Nie – zacząłem kręcić głową, bo wszystkie czarne scenariusze już w niej miałem. – Wszystko z nim w porządku, tak?

– Zmarł w nocy, Elliot – wyznał cicho tata.

– Kłamiesz. Zadzwonilibyście do mnie, gdyby coś się wtedy stało. Dalibyście mi znać – wstałem z fotela i zacząłem krążyć po kanapie. Sam miałem łzy w oczach. Coraz ciężej było mi je powstrzymywać. – Powiedz, że kłamiesz. Powiedz, że zaraz do niego pojadę i będzie siedział w swoim fotelu i rozwiązywał te głupie krzyżówki. Powiedz to...

– Elliot...

– Jak mogliście do mnie nie zadzwonić? – kucnąłem, chowając twarz w dłoniach. Tata od razu do mnie podszedł. Położył dłoń na moim ramieniu i jeździł po nim przez chwilę. – Jak mogliście mi nie dać znać? – Podniosłem lekko głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. – Nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać, rozumiesz to?

– Nikt z nas nie zdążył, synu – wyszeptał, spoglądając na mamę, która próbowała się jakoś trzymać. – Dziadek po prostu wieczorem zasnął. Nawet babcia nie wiedziała. Przebudziła się w nocy, a on... Nie chcieliśmy cię budzić w środku nocy. Nie byłbyś w stanie prowadzić. Mogłoby ci się coś stać. Nie chcieliśmy ryzykować.

– Gdzie jest babcia? Nie może być tam sama...

– Nie jest sama. Twoi wujkowie do niej przyjechali – poinformował, prostując się. – Ona się trzyma lepiej niż my wszyscy, Elliot.

– Udaje. Tak naprawdę to pewnie wcale się nie trzyma. Muszę później do niej pojechać...

W momencie zapomniałem o cudownym weekendzie, który spędziliśmy z Lynnie w zamku. Tyle chciałem im opowiedzieć, ale nagle to stało się nieważne...

Przeprosiłem ich na chwilę, wziąłem torbę z rzeczami i poszedłem do mojego pokoju. Łzy spływały mi po policzkach, a serce ściskało się ze smutku. Miałem świadomość, że dziadek by pragnął, abym był silny, ale w tamtej chwili byłem bezradny. Po prostu nie potrafiłem... Nie wyobrażałem sobie tego, że już nigdy więcej nie będę miał okazji spojrzeć mu w oczy. Że nie usłyszę jego ciepłego głosu, czy śmiechu... Zdałem sobie sprawę, że nigdy więcej nie będzie mógł zabrać mnie na ryby, choć tak bardzo nienawidziłem ich łowić. Jednak zawsze jeździłem z nim z szerokim uśmiechem na ustach, bo on kochał je łowić, chociaż często z powrotem je wypuszczał. Zawsze wmawiał później babci, że niczego nie złowił.

Od: Lynnie

Dziękuję za ten weekend. Było naprawdę cudownie

Chciałem się uśmiechnąć, ale nie potrafiłem. Rzuciłem telefon na łóżko i podszedłem powoli do okna. Nie chciałem jej o niczym mówić. Nie chciałem jej psuć humoru. Była w końcu taka uśmiechnięta, gdy się żegnaliśmy... Byłem wręcz pewny, że by się martwiła. Szczególnie jeśli nie udałoby jej się wymknąć z pałacu. Żałowałem, że nie zdążyłem o niej opowiedzieć dziadkowi. Że nie zdążyłem mu jej przedstawić... I już nigdy nie będę miał okazji, by to zrobić...

Nocne Rendez-vous | NAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz