Rozdział XIII cz. 1

357 79 419
                                    

Słyszę jej głos, który jest niczym najgorszy jad sączony przez zdradziecką żmiję. Miłość? W jakież to bzdury przyszło mi kiedyś wierzyć. Jedyne uczucia, jakich mnie nauczyła to nienawiść i chęć zemsty. Gdybym tylko mógł, rozerwałbym ją na strzępy za to, co mi uczyniła.

– Bogowie nie zesłali mi żadnego znaku, mimo że ONI już dawno wrócili do tego świata i odzyskali swe moce – przemawia do swojego sługusa. – W snach wyraźnie widziałam, że trzeba ich sprowadzić, by uwolnili mojego ukochanego, jednak wygląda na to, że to nie o nich chodziło.

– Pani, słyszałem pogłoski, jakoby zabrali z tamtego świata jeszcze jedną osobę – oznajmia sługus, jak zwykle cichy i przymilny. – Dziewczynę, ale chyba nieobdarzoną. Nie podążyła wraz z nimi do Świętego Miejsca.

– Skoro nie ma mocy, to nie zawracaj mi głowy – wysyczała. – Znajdź Davossiego i przyprowadź go tutaj. Ugoszczę go tak, że do końca życia zapamięta pobyt w Kamiennym Zamku. Twój brat niech szpieguje rodzinę królewską.

– Davossiego? Wasza Wysokość, chyba nie sądzisz, że on może nam pomóc? Wprawdzie posiada cztery żywioły, ale to wciąż za mało. Myślę...

– Nie myśl. Wykonaj rozkaz.

꧁︵‿🟍‿︵꧂

Klęczałam na trawie i z trudem łapałam oddech. Serce dudniło mi w piersi, jakby chciało wydostać się na wolność. Myślałam o rodzinie, z którą nawet się nie pożegnałam. O rodzicach, od których ostatnio się oddaliłam, pełna gniewu i frustracji.

Szalony Prorok miał rację. To żal i samotność zapędziły mnie z powrotem do tego świata, z którego teraz nie było już ucieczki. – pomyślałam. – Idiotka! Pieprzona idiotka... po co ja tu przychodziłam? Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że tu utknę.

Usłyszałam znajomy warkot i poderwałam się na równe nogi. Otarłam załzawione oczy i ujrzałam dwóch grudów. Ten, który warczał, miał spaloną skórę twarzy i wyglądał, jakby szczerzył się w krzywym uśmiechu, uwydatniającym zęby, dziąsła, a nawet ścięgna szczęki. Drugi grud powłóczył nogami i trzymał przy piersi ramię, prowizorycznie zabandażowane skrawkiem materiału, spod którego wystawała pęknięta kość. Miałam nadzieję, że chociaż on nie zdoła mnie dopaść, ale parł do przodu niestrudzenie ze sztyletem w masywnej dłoni.

Sięgnęłam po swoje sejmitary i odruchowo cofnęłam się o krok. To był błąd. Wpadłam do strumienia po kolana i poślizgnęłam się na kamieniu. Zaryłam rękojeścią sejmitara w trawie, by utrzymać się w pionie. Ustałam, ale broń utknęła na brzegu. Brodziłam w rzece, starając się zwiększyć dystans między mną a rozsierdzonym stworem. Ledwie stałam na nogach, a prąd wody spychał mnie na wystające głazy.

Nie mam siły walczyć. Nie zdążę uciec.

Wyczołgałam się na trawę po drugiej stronie rzeki. W ostatniej chwili zablokowałam uderzenie potężnego miecza. Grud ze spaloną twarzą, zamachnął się ponownie, ale uniknęłam ciosu. Drugi napastnik miał problem z pokonaniem strumienia, ale w końcu przedostał się na brzeg. Zrozumiałam, że to koniec.

Dobyłam sztyletu z przepaski na udzie. Walczyłam na dwa fronty, ale jeden z potworów natarł z taką siłą, że wytrącił mi sejmitar. Wrzasnęłam, gdy ból popłynął od nadgarstka aż do łokcia. Spanikowałam i chciałam uciec, ale zablokowali mi drogę. Ostrze cięło powietrze tuż nad moją głową i zaświszczało złowieszczo. Potknęłam się i upadłam na kolana przodem do przeciwnika. Sparowałam cios z prawej strony i już miałam wstać, ale było za późno.

Świat na chwilę zwolnił, a ja zamarłam. Poświata bijąca od złotej kopuły błysnęła na klindze sztyletu, na chwilę przed tym, jak ostrze zatopiło się w moim brzuchu. Spazmatyczny wdech zatrzymał się w płucach, gdy przeszywający ból rozprzestrzenił się po ciele.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz