Rozdział XIX cz.2

200 49 201
                                    

Minęło raptem pół dnia, a już czułam się potwornie zmęczona. Ciężko mi się oddychało, a na czole pojawiły się kropelki potu, których już od dawna u siebie nie widziałam, chyba że podczas jednego z morderczych treningów. Spojrzałam w kierunku słońca, które wisiało w najwyższym punkcie i paliło niemiłosiernie. Rodzeństwo, kłusowało na swoich wierzchowcach bez większego wysiłku, dlatego zdziwiłam się, że czułam się coraz słabiej. Z każdą chwilą było coraz gorzej, aż w końcu zaczęły mnie boleć całe nogi, w szczególności stopy, zupełnie jakbym stąpała po rozgrzanym piasku bez butów.

Grawer biegł niestrudzenie, mimo przerażająco wysokiej temperatury. Podziwiałam wierzchowce za wytrwałość, oddanie i zaufanie, jakim nas obdarzyły. Zamknęłam oczy i starałam się wyrównać oddech. Świat się rozmył, oddech przyspieszył, krew krążyła w żyłach, niczym wartka rzeka po ulewnych deszczach. Odpływałam myślami i straciła kontakt z rzeczywistością, a z każdym oddechem stawałam się coraz bardziej zmęczona i ociężała.

– Parros stój! – Usłyszałam krzyk Dimissi. – Jagoda przestań natychmiast! Słyszysz mnie?

Słyszałam ją, ale nie potrafiłam odpowiedzieć. Siedziałam na swoim koniu z zamkniętymi oczami i spuszczoną głową. Nie miałam siły jej podnieść. Poczułam szarpnięcie i z trudem uniosłam powieki, ale oślepił mnie blask słońca.

Od kiedy słońce błyszczy jak srebro?

Przebłysk logicznego myślenia wybudził mnie z letargu i dopiero wtedy ujrzałam, że spod mojego gorsetu przebija intensywna poświata. Poczułam szarpnięcie, a potem zalała mnie ciemność, na chwilę przed tym jak upadłam na piach.

Obudziło mnie przyjemne kołysanie i zapach sierści Grawera. Wcześniejsze dolegliwości minęły, pozostawiając po sobie potężny ból skroni. Drobinki piachu pryskające spod kopyt łaskotały mnie po twarzy. Jechałam głową w dół, przerzucona przez siodło, jak juki.

– Co się stało? – Uniosłam się w siodle i powiodłam wzrokiem po okolicy.

– Zemdlałaś z wycieńczenia. Przez przypadek wyleczyłaś swojego konia, ale straciłaś nad wszystkim kontrolę – wyjaśniła Dimissi, starając się zachować spokój, choć jej spojrzenie wyrażało coś innego. – Zużyłaś zbyt wiele mocy. Zajmowałam się swoim wierzchowcem i przypadkowo wyczułam, że Grawer rośnie w siłę. Zanim się spostrzegłam, świeciłaś jaśniej niż słońce.

– Twoje moce zaczynają się upominać o uwagę – oznajmił Parros z powagą w głosie, której nie lubiłam u niego słyszeć. – Będziemy musieli eksperymentować z pozostałymi żywiołami, inaczej przejmą nad tobą kontrolę.

– Jak to przejmą kontrolę? – Spojrzałam na niego raptownie.

– Adept powinien używać magii z rozwagą, inaczej może go spotkać nieprzyjemna niespodzianka. Jeśli nie opanuje się mocy wystarczająco szybko, może się sama uwolnić, a wtedy ciężko jest ją właściwie ukierunkować. Przejmuje kontrolę.

– Przecież cały czas używam mocy – usprawiedliwiałam się. – Przeszukuję okolice, uczę się podczas mentalnego połączenia, a to także wymaga użycia sił, dlaczego więc...

– Ale cały czas używasz tylko jednej magii – wtrąciła się Dimissi. – Zapomnieliśmy, że nie posiadasz jednego daru, tylko sześć i wygląda na to, że każdy z nich chce dojść do władzy. Parrosie, ty byłeś w akademii, to może pamiętasz, jak wygląda szkolenie żywiołaków pogody?

– Z tego, co wiem, zaczynają od magii wody, a dopiero gdy ją opanują, przechodzą do powietrza. Kiedy już obie są na tym samym poziomie, można próbować ich połączenia, ale to temat na odległy czas. Byłem pewien, że w przypadku Jagody powinniśmy postąpić tak samo, czyli nauczyć ją opanowywać każdą magię z osobna.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz